Wiem, że widział, wiem, że kłamie... Widzę po jego twarzy...kurwa mać, skuliłem się. Czuję się źle z tym co teraz czuję
- przepraszam - powiedział i opuścił wzrok, rzuciłem w niego kapciem by zwrócił na mnie uwagę, spojrzał na mnie, pokazałem mu by podszedł. Na szczęście mnie wysłuchał... usiadł koło mnie, założyłem sobie jego koszulkę na kolana. Poprawił mi włosy za ucho - naprawdę przepraszam...
- to moja wina... Ja po prostu jestem głupi- złapałem kawałek jego bluzy i patrzyłem na niego - musisz być obrzydzony... Widzieć tak brudną omegę - mam wrażenie, że zaraz znów będę płakać.
- co ty za głupoty mówisz? Nie jesteś brudny - jego palce były pod moją brodą, podniósł ją delikatnie, patrzyłem teraz w jego oczy- jesteś piękny, jesteś idealny, jesteś wszystkim co uwielbiam.- nie brzmi jakby kłamał
- nawet jeśli skazałem cię na mnie?- mimowolnie przybliżyłem się do niego, przejechałem palcem po jego śladzie- nawet jak będę na zawsze twój?
- zwłaszcza wtedy- odruchowo zamknąłem oczy widząc, że on też to zrobił, delikatnie nasze usta złączyły się, czułem się tak innaczej... To nie jest mój pierwszy pocałunek, ale jest taki wyjątkowy. Taki czuły i miły, położyłem ręce na jego barki, pierwszy raz nie chciałem by ta chwila trwała do końca mojego piekielnego życia. Kiedy przestaliśmy się całować spojrzałem mu w oczy - obiecuję zrobię wszystko byś nigdy więcej nie czuł się źle - kurwa mać z tym słowami poczułem się naprawdę źle, byłem cały czas dla niego okropny, a on jest chyba białym kotem. Zupełna odwrotność czarnego kota...
- dziękuję - złapałem go za policzki i potarłem nosem o jego nos- przepraszam, że byłem takim chujem.- powiedziałem pod nosem - usłyszałem w odpowiedzi jego śmiech, przytulił mnie...- już już starczy bo znów będę ryczał - poklepałem go po plecach, na szczęście puścił mnie, wyszliśmy do jego normalnego pokoju ubrałem sobie jego dresy, co z tego, że są na mnie za wielkie. Wziąłem do ręki telefon, tak jest godzina chyba trzynasta Ja dopiero wziąłem telefon do ręki. Wiem dziwne. Od razu zobaczyłem spam wiadomości od omeg...no tak zapierałem się nogami i rękami, że nigdy nie będę nikogo miał...bo zamierzałem się zabić, a teraz...ja sam nie wiem czy chce go zostawić na tym świecie.
Zobaczyłem, że Akaashi to do mnie z milion razy dzwonił, zadzwoniłem do niego- no?- czy ty Chcesz bym osiwiał?! Dlaczego nie odbierasz, całe dnie na telefonie a nie odbierasz.- no ten to jak zawsze panikara.
- dopiero wziąłem go do ręki, byłem zajęty... Spokojnie żyje, jestem u Lev'a. Coś jeszcze?- zerkałem na Lev'a, który był widocznie szczęśliwy...eh co ja się mam z tym kotem.
- ty, ja, sami, nasza kawiarnia za 20 minut, nie ma odmowy. Pa- rozłączył się. Nosz do chuja. Westchnąłem i ubrałem na siebie swoje spodnie, koszulkę zostawiłem Lev'a wziąłem włosy w niski kucyk, obiecałem mu, że idę tylko na kawę i Napewno wrócę. Na szczęście puścił mnie. Powiedział, że jak nie wrócę do wieczora od razu powiadomi Akaashiego i Kuroo o wszystkim. DOKŁADNIE WSZYSTKIM, eh .
Dotarłem do kawiarni i usiadłem w naszym ulubionym miejscu, spojrzałem na niego
- co ci zjebie, że masz okulary?- zdziwiony patrzyłem na niego
- chcę zobaczyć twoją twarz gdy tłumaczysz mi się z oznaczenia Lev'a. Czy ty zwariowałeś?- w tym momencie myślę, że to on jest szalony.
-ugryzłem go przypadkiem, Nie jesteśmy nawet razem...- powiedziałem pod nosem, ale widocznie obczaił mnie spojrzeniem - dopiero dziś się pierwszy raz całowaliśmy. ale głupio było mi przed jego i moimi rodzicami z tym oznaczeniem. Więc oni myślą, że jesteśmy razem - westchnąłem
- ale chciałbyś by to była prawda. Nie kłam nawet bo ja to widzę. Jesteś zakochany. Kenma to świetnie.- ciekawe dla kogo.
- tak uważasz?- zamarszyłem brwi, a on uśmiechnął się - eh dziwnie mi z tym uczuciem, byłem kurwa totalnym chujem dla niego, a on ... on jest cudowny - powiedziałem pod nosem zirytowany sobą
- Kenma, masz siedemnaście lat, zawsze możesz się zmienić, nie całkiem bo to zabiję twój charakter, ale możesz mniej kłamać i rób to co czujesz - w sumie. Rację on ma.
- nienawidzę kiedy masz rację, a właśnie, plotę mam. Tadashi jest z Kageyamą.- powiedziałem , a on aż zdjął okulary- tak wiem wiem, myślałeś, że jest z blondi. Każdy tak myśli. Ciekawe jak on się teraz czuję.
- aż mnie zatkało... Skąd ty to wiesz?
- z pierwszej ręki, siostra Lev'a i siostra Kageyamy są razem i wychowują go... byli dziś na śniadaniu i sam się przyznał do bycia z nim. No szok- powiedziałem i ploty poszły nam za dobrze, wypiliśmy kawę, herbatę i sok... Zrobiło się ciemno, Bokuto przyszedł po Niego, poszli...w drugą stronę.
Muszę wracać sam. Szedłem starając się być spokojnym, ale kiedy kilku facetów znów zaczęło się do mnie w nocy przystawiać myślałem, że oszaleję... Nagle zobaczyłem Lev'a ile sił miałem ominąłem ich i prawie wbiegłem w niego, na szczęście mnie złapał. Tym razem cieszyłem się jak głupi, że wziął mnie na ręce, czułem się tak bezpiecznie! Zarzuciłem ręce na jego barki
- już spokojnie jestem- powiedział delikatnie się uśmiechnął - będę już zawsze - kurwa jak go nie uwielbiać!
Na szczęście bezpiecznie dotarliśmy do niego
- dziś śpimy na łóżku, nie na fotelu okej?- poprawiłem jego włosy, zgodził się od razu,no ta fotel na nas dwóch to trochę mało, ale za to łóżko to już inna sprawa.
CZYTASZ
koty •|LevKen|•
Fanfiction"Wraz z końcem drugiej klasy mam zamiar skończyć, nie tylko z siatkówką..."