rozdział 2

88 4 0
                                        

Obudziły mnie głosy dochodzące z balkonu. Leniwie uniosłam powieki. Powoli przyzwyczajałam swoje oczy do panującej jasności. Dostrzegłam szatyna chodzącego po balkonie i prowadzącego rozmowę telefoniczną niezrozumiałą dla mnie w calkiem innym języku.Zapewne chodziło o interesy. Delikatnie uniosłam się nałożyłam na siebie satynowy czarny szlafrok. I ruszyłam na balkon. Gdy tylko Aleks mnie dostrzegł zakończył rozmowę.

- dzień dobry. Zaczynam niepewnie.
Jedyną odpowiedzią jest namiętny pocałunek.

- zbieraj się jedziemy do domu muszę wracać do pracy. Mężczyzna poprawił kosmyk moich włosów a jego obrączka zabłyszczała w słońcu.

- oczywiście. Lekko spuściłam wzrok I wróciłam do środka. Zachowywał się jakby nic. Jakby wczorajszy dzień się nie wydarzył.Ruszyłam w kierunku łazienki gdzie przemyłam twarz i ubrałam się. Po kilku minutach byłam gotowa. Gdy wróciłam do pokoju czekał tam mężczyzna o blond włosach.

- dzień dobry Pani Russel. Delikatnie ucałował moją dłoń.- jestem Lio. Będę Pani asystentem.

- bardzo mi miło.Obdarzyłam go delikatnym uśmiechem.

-Pani mąż czeka już w samochodzie proszę iść ja zajmę się rzeczami. Przepuścił mnie wskazując na drzwi.

- dziękuję. Odrazu ruszyłam na korytarz. Po kilku minutach opuściłam pałac gdzie na podjeździe stał czarny SUV. Gdy tylko się zbliżyłam mężczyzna otworzył mi drzwi. Zajęłam swoje miejsce. Aleks nie zwrócił nawet na mnie uwagi był zapatrzony w swój telefon. Po chwili ruszyliśmy. Droga minęła w kompletnej ciszy. Zatrzymaliśmy się przy ogromnej bramie gdzie czekał skrażnik. Kierowca dał mu znak a ogromne metalowe wrota otwarly się.Gdy zaparkowaliśmy na podjeździe ogromnej rezydencji nie dużo mniejszej niż pałac w którym odbył się nasz ślub kierowca otworzył mi drzwi. Wysiadłam uważnie rozglądając się. Przy wejściu stało kilku mężczyzn ubranych na czarno. Piękny biały budynek otoczony liczną zielenią Nie mogę przyswoić myśli, że od dziś to mój dom a w zasadzie kolejne piekło mimo, że wygląda na raj. U mojego boku pojawił się szatyn, który chwycił moją dłoń I wprowadził do środka. Weszliśmy do holu gdzie znajdowaly się ogromne okna wychodzące na ogród. Po lewej stronie dostrzegłam olbrzymi salon. Po prawej kątem oka dostrzegłam jadalnie z ogromnym stołem i pewnie też kuchnię. Ogromne marmurowe schody prowadzące na piętro. Napawałam się widokiem gdy dotarł do mnie głos mężczyzny.

- Lio pokaże Ci dom i twoją sypialnię. Jego głos był bezbarwny. Jakby rozmawiał z przypadkową obcą dla niego osobą.

- moją sypialnię? Myślałam, że...

- sypiam sam. Małżeństwo tego nie zmieni. Dokończył nim ja zdążyłam to zrobić. Przytaknęłam tylko a obok mnie pojawił się Lio. A wtedy szatyn odebrał telefon i znikł w głębi domu.

Blondyn oprowadził mnie po posiadłości aż w końcu dotarliśmy do mojej sypialni na piętrze. Wnętrze było piękne beżowo złote. Piękna marmurowa łazienka z wanną i prysznicem. Kolejne drzwi ukazały wielką garderobę pełną różnorodnych ubrań butów torebek i biżuteri. Niczym mini sklep. Nigdy nawet nie marzyłam o takiej.

- jest jedna zasada panująca w tym domu. Mianowicie pod żadnym pozorem nie wolno wchodzić do gabinetu Pana Russela.

- dlaczego? Rozglądałam się po pomieszczeniu

- To jedyna zasada jaka panuje w tym domu. Więc proszę o posłuszeństwo

- Dobrze. Czy mogę zadać pytanie ? Zaczynam niepewnie

- oczywiście słucham uważnie.

- czym właściwie zajmuje się mój mąż? Wiem głupie pytanie

- Pan Russel jest właścicielem Rus developer. Znanej firmy deweloperskiej. Oraz jak wiadomo zarządza kartelem. Tak doskonale wiedziałam jeszcze przed ślubem, że mój małżonek nie będzie idealnym biznesmenem. Wiedziałam, że będzie miał swoją mroczniejszą stronę ale wolałam się w to niezagłębiać. Uznałam, że im mniej wiem tym lepiej dla mnie.

Rok gangstera Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz