rozdział 4

71 5 0
                                    

Kolejnego poranka zeszłam do jadalni gdzie miejsce zajmował już Logan. Wiedziałam, że to nie będzie miły posiłek. Głośno wciągnęłam powietrze.

- dzień dobry. Obdarzyłam go delikatnym uśmiechem I Zajęłam swoje miejsce. Chłopak ewidentnie się skrzywił i milczał.

- jak Ci się spało? Zapytałam upijając łyk świeżo zaparzonej kawy.

- posłuchaj to, że mój ojciec Cię bzyka nie sprawia, że będę Cię szanował. Jego ton był bardzo stanowczy. Widać charakter ma po ojcu.

- więc daruj sobie te wszystkie gadki co tam u mnie jak się mam. Wycedził- będę miał się świetnie jak ojciec się Tobą znudzi i znikniesz z naszego życia.

- będziemy razem mieszkać. Więc chociaż moglibyśmy się tolerować.

- nie będę tolerował kolejnej dziwki w tym domu. Nie rozumiem po co tu jesteś skoro ma swoją zabawkę Amber w firmie i stado innych w kartelu.Szatyn kończy śniadanie i wstaje od stołu - odpierdala mu na starość! Parska.

- Logan! Unoszę głos jednak w odpowiedzi słyszę tylko trzaśnięcie drzwi. Strasznie mily poranek. Upijam kolejny łyk kawy. Logan tylko utwierdził mnie w tym, że Aleks ma kochankę. A ja nie mam nic do gadania.

- dzień dobry. Co to za ponura mina? Odzywa się Lio.

- zaczęłam dzień od bardzo entuzjastycznej rozmowy z Loganem.

- To trudny dzieciak. Wiele w życiu przeszedł. W końcu pogodzi się z decyzją ojca o ślubie. Przytłoczyło go to.

- dlaczego nie było go na naszym ślubie ? Zbierałam wspomnienia z tamtego dnia i nie przypominałam sobie, żebym widziała gdzieś Logana w tym dniu.

- Pan Russel wiedział, że Logan nie akceptuje jego decyzji i nie chciał niezręcznych sytuacji i zakłóceń ceremoni. Oznajmił

- Czy mój mąż jest w posiadłości ? Dopytuje

- Nie. Pan Russel jest w biurze. Będzie na chwilę popołudniu a potem wylatuje do Hamburga i nie będzie go jakiś czas.
Pewnie zabawia się z tą całą Amber. Na tą myśl zacisnęłam usta w wąską linijkę.

- muszę pilnie porozmawiać z mężem. Dodaje odchodząc od stołu. - osobiście. Zabierzesz mnie ?

- Dobrze poinformuję tylko Pana Russela. Przytakuje I opuszcza pomieszczenie.

Ubieram czarną krótka spódniczkę szpilki i liliową koszulę. Zabieram jedną z torebek. Upinam włosy w kitkę i robię mocniejszy makijaż.  Przeglądam się w lustrze. Muszę sprawdzić kim jest Amber.

Po kilkudziesięciu minutach drogi czarny SUV zatrzymuje się przed najwyższym wieżowcem w mieście. Lio otwiera mu drzwi i w obstawie dwóch wielkoludów prowadzi mnie do środka. Wsiadamy do windy. Blondyn naciska przycisk i ruszamy na ostanie piętro. Gdy opuszczamy windę. Wszyscy znajdujący się na piętrze wlepiają w nas swój wzrok. Lio otwiera mi ogromne czarne drzwi i zaprasza do środka. Gabinet jest ciemnoszary. Ciemne drewniane regały z książkami. Ogromne okna z widokiem na całe miasto. Skórzana czarną kanapa w rogu. I ogromne solidne drewniane biurko przy którym siedzi mój mąż. Jego włosy są znów idealnie zaczesane do tyłu. Biała koszula i ciemnoszary garnitur .

- Elizabeth mam nadzieję,że to coś pilnego. Mam dużo pracy . Mamrocze wychylając nos ze sterty papierów.

- w zasadzie nie do końca zależy mi na rozmowie. Podchodzę bliżej, stukot moich szpilek sprawia że brązowe oczy spoglądając na mnie.

- co masz na myślisz ? Poprawia się wygodnie opierając się o fotel. Obchodzę jego biurko i opieram się pośladkami o jego blat tuż przed moim mężem.

Rok gangstera Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz