2 • Milusia •

591 17 8
                                    

- Z kim ona rozmawiała że powiedzieli do niej kapitanie? - spytał Mark. Czy on naprawdę nie słuchał?

- Tak jak słyszałeś Vivien wróciła dzisiaj z Włoch gdzie była kapitanem Orfeusza - odparł trener. 

- Nigdy o nich nie słyszałem - powiedział zamyślony Willy. Jak to możliwe?

- Ja o niej słyszałem. W mediach została uznana za światową napastniczkę. Podobno jest niepokonana - powiedziałem cicho.

- Trenerze gdzie poznałeś Vivien? - spytał Mark. No tak, on musi wszystko wiedzieć.

- To historia nie na dzisiaj - mruknął.

W takim razie nigdy nam o tym nie opowie

- Dziwne nigdy jej tutaj nie widziałem - odparł Kevin. Czy oni słuchają co oni mówią?

- Dziewczyna wyjechała do Włoch w wieku dziewięciu lat i dopiero dzisiaj wróciła - trener uśmiechnął się lekko wręcz niezauważalne.

- Coś długo nie wraca może sprawdźmy co u niej - powiedział kapitan. 

- Dobry pomysł - wstałem z krzesła. Razem wyszliśmy na dwór gdy usłyszeliśmy śmiechy na boisku za budynkiem. Poszliśmy tam i zobaczyliśmy dziewczynę gadającą do telefonu, schowaliśmy się za ścianą by nas nie widziała. 

- Brakuje mi was - powiedziała i smutno się uśmiechnęła.

- Mam ochotę zagrać z wami piłkę - przyznała smutno.

- Czekajcie, mam pomysł jak udoskonalić moje hissatsu - wstała wyjęła piłkę z plecaka i podeszła naprzeciwko bramki. Kopnęła piłkę trzy razy do góry i zaczęła się unosić na wysokości piłki dzięki błękitnym skrzydłom. Po chwili kopnęła w piłkę.

- Wodny Anioł - powiedziała. Popatrzyłem na Marka któremu szczęka opadła.

Niezwykłe

- I jak? - spytała do telefonu.

- Genialny - usłyszałem przez przekrzykujące się głosy.

- Paolo i jak podoba ci się bycie kapitanem? - spytała ze śmiechem.

- Strasznie męczące, nie wiem jak ty sobie radziłaś - dziewczyna zaśmiała się.

- No widzisz i mam jeszcze jedno pytanie - podrapała się po karku.

- No - powiedziało kilka osób.

- Nie będziecie mieli nic przeciwko kiedy dołączę do innej drużyny piłkarskiej? - spytała zakłopotana.

Czyli może się zgodzi

- No nie przegrałem zakład - powiedział ktoś.

- No Gigi z kim się założyłeś tym razem i o co? - dziewczyna spojrzała wkurzona na telefon 

- Z Paolo. Ja powiedziałem że znajdziesz jakaś drużynę dopiero po tygodniu a on że w mniej niż tydzień - mruknął niezadowolony.

- Paolo serio? - spytała zawiedziona.

- Jakoś tak wyszło - odparł ten Paolo - A wracając nie, nie będziemy mieli - dodał.

- Dobra drużyno muszę kończyć - uśmiechnęła się smutno a głosy z telefonu mruknęły.

- Zagrajcie w prawdziwą piłkę - powiedziała i po usłyszenia ❝pa❞ rozłączyła się. Pociągnąłem Marka za sobą i szybko poszliśmy do restauracji gdy weszliśmy do środka kazaliśmy wszystkim udawać że nie wyszliśmy.

Weszłam do restauracji gdzie każdy żywo rozmawiał. Podeszłam do kuchni i zjadłam swoją porcję.

- Trenerze Hilman ja już muszę iść pewnie rodzice się martwią - uśmiechnęłam się lekko.

- A dołączysz do naszej drużyny? - Spytał mieszając coś w garnku.

- Zastanowię się - powiedziałam po czym wyszłam z budynku. Szłam sobie ulicą i zauważyłam że ktoś za mną idzie więc odwróciłam się.

- Kim jesteś Vivien Heart? - spytał ten sam blondyn co był w restauracji.

- Kimś kto nie śledzi innych -  mruknęłam z sarkazmem.

- Wcale Cię nie śledzę - odparł spokojnie.

- Cóż co za zbieg okoliczności że nagle wyszedłeś z restauracji i podążałeś za mną - powiedziałam i rozejrzałam się. Staliśmy na moście obok rzeki a kilka metrów dalej przyglądał nam się jakiś typ. 

- Mam nadzieję że nie jesteś seryjnym mordercą który zadźga mnie nożem i wrzuci do rzeki - powiedziałam i nagle odezwał się ten chłopak który stał niedaleko nas.

- Vivien Heart milusia jak zawsze - powiedział z uśmiechem dredziarz.

- Znamy się? - spytałam zdziwiona.

Zdecydowanie nie kojarzyłam typa

- Osobiście nie - uśmiechnął się cwanie przez co moje usta ułożyły się w równą linie.

- Jude Sharp - przedstawił nieznajomego blondyn z którym chwilę wcześniej bardzo interesującą wymianę zdań.

- Axel Blaze - Odpowiedział mu tym samym takowy Jude z tym swoim irytującym uśmieszkiem.

- Chciałabyś dołączyć do mojej drużyny? - spytał a ja popatrzyłam na niego jak na idiotę.

No chyba w twoich snach

- Mówił Ci ktoś kiedyś że jesteś irytujący? - zmieniłam temat.

- Nie, jesteś pierwsza - nadal się uśmiechał.

- Za to ty nie, bo już znalazłam drużynę w której będę grać - prychnęłam. No błagam jakiś inny jest. 

- A più tardi, Sharp[do nie zobaczenia] - zasalutowałam po czym odwróciłam się i odeszłam od tego idioty.

- Ci incontreremo prima di quanto pensi, Heart [spotkamy się szybciej niż myślisz] - usłyszałam tylko ale nie odwracałam się tylko szłam z uniesioną głową przed siebie.

Zamiast skierować się do miejsca mojego zamieszkania ja jeszcze długo krążyłam w jego okolicach. Próbowałam znaleźć drugie dno w jego słowach ale nie mogłam nic wymyślić.

 - Kto to był? -  szepnęłam do siebie i wreszcie weszłam na teren budynku zwanego domem. Gdy dotarłam do pokoju zauważyłam że jest po dwudziestej trzeciej. Położyłam się na łóżku i dopiero wtedy poczułam jak mnie bolą nogi. Miałam iść się wykąpać ale zrezygnowałam z tego pomysłu i od razu położyłam się spać nawet nie przebierając się w piżamę. Przytuliłam Pufcię [pluszaka, będzie o tym niedługo] i zasnęłam.

Światowa Napastniczka | Inazuma ElevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz