Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)
- Nie chciałbym się narzucać, ale może zostanę u ciebie tą godzinę? Zacząłem się martwić twoim zdrowiem i nie wiem, czy umiałbym cię zostawić samą w domu.
- Zostań ile chcesz.- powiedziałaś z zamkniętymi oczami. Musiałaś je mieć zamkniętę ponieważ kręciło ci się w głowie nie ważne gdzie patrzyłaś.
- Wszystko dobrze?.- kucnął przy twoim łóżku, muskając palcami twoją rękę.
- Kręci mi się w głowie.- powiedziałaś.
- Na pewno nie chcesz jechać na pogotowie?
- Jestem pewna. To przez te nowe leki.- wskazałaś na oślep wymienione przedmioty.
-Skoro tak mówisz...- wstał.- Chcesz coś? Wodę? Sok? Może coś do jedzenia?-Zwykła woda wystarczy. Dziekuje.
Chłopak poszedł, a ty przetarłaś oczy i wstałaś do pozycji siedzącej. Nie wiesz czemu, ale ubzdurałaś sobie, że z lękiem trzeba się zmierzyć. Nienawidziłaś uczucia karuzeli w głowie, dlatego niepewnie wstałaś robiąc pierwszy krok. Nie trwało to długo ponieważ do pokoju wszedł Gojo, który widząc cię nie leżącą w łóżku, wkurzył się.
- Czy ty chcesz się zabić dziewczyno?.- odłożył na szafkę nocną szklankę z wodą i złapał cię za rękę, kierując znowu do łóżko.
- Chciałam tylko spróbować...
- Nie możesz. Nie mogę pozwolić, aby coś ci się stało, jasne?
Zastanawiałaś się skąd u niego taka opiekuńczość. Może po prostu taki jest? Albo coś się stało, że zrobił się taki...kochany?
-Która godzina?.- spytałaś, kładąc się spowrotem do łóżka.
- Prawie dziesiąta wieczorem.
- Co?! Już tak późno?!.- wstałaś natychmiast i pożałowałaś, ponieważ jeszcze bardziej zaczęło ci się kręcić w głowie.
- Co ja mówiłem?
- Musisz już wracać do domu. Jest późno, na pewno twoja żona i dzieci się martwią, albo ktoś z rodziny, dlaczego cię tak długo nie ma.
- Może to zabrzmi źle, ale na szczęście nie mam rodziny.- zaśmiał się.- I nie mam nikogo, kto by mógł na mnie czekać w domu.
To było...przykre, bynajmniej dla ciebie. Nie wracać do kogoś, kogo się kocha, do rodziny...
- Przepraszam, nie chciałam być nietaktowna.
- Spokojnie, nic się nie stało.- uśmiechnął szczerze.- Ale bardzo bym chciał kiedyś założyć rodzinę.
- Naprawdę?
- Tak. Swojej rodziny raczej nigdy nie miałem, więc chciałbym stworzyć taką swoją, własną.- powiedział trochę mniej weselej.
- Rozumiem to. Też bym chciała mieć rodzinę. Męża, dzieci, może nawet wnuki.- zaśmiałaś się.- Ale nie wiem, czy byłabym dobrą matką.
- Wiesz, nie znamy się może byt długo, ale po kilku spotkaniach mogę śmiało stwierdzić, że będziesz najlepszą mamą na świecie.
Wasze oczy się spotkały. Jak zwykle potrafił cię nimi zahipnotyzować. Wtedy nie umiałaś się ruszyć, albo chodźby oddychać.
- Ja chyba będę się już zbierał. Jeżeli będziesz czegoś potrzebować, zawsze dzwoń, dobrze?
- O-Oczywiście.- powiedziałaś z trudnością.- Odprowadzę cię.
- Nie, proszę. Nie chcę, żeby coś ci się stało.- powtrzymał cię, a na końcu jeszcze raz otasował cię spojrzeniem i pocałował szybko w policzek.- Do zobaczenia w szkole.
Czy to się zdarzyło naprawdę? To się dzieje na serio?
Kiedy usłyszałaś jak drzwi wejściowe się zamykają, ty zaczęłaś piszczeć a na koniec rzuciłaś się na łóżko, krzycząc w nie jeszcze bardziej.Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Miłego dnia/nocy kochani!❤
CZYTASZ
Flawless | Jujutsu Kaisen STORY
Fanfiction#1 CZĘŚĆ DYLOGII AFFECTION Życie szkolne nigdy nie było dla ciebie łatwe. Trauma pozostała, a ty ucierpiałaś, nie tylko psychicznie. Pewnego dnia w twojej szkole zostaję zatrudniony nowy nauczyciel, który okazuje się twoim korepetytorem z matematyki...