Rodzice

104 6 3
                                    

Pov: Dazai Osamu

Od mojego ostatniego załamania minął tydzień i czułem się już zdecydowanie lepiej. Wciąż nie miałem dużo siły i chęci do pracy, ale jakoś żyłem. Pomagał mi oczywiście Chuuya, który mi gotował i pytał codziennie jak się czuję. Ciekawe kiedy mu przejdzie... Zawsze przechodzi, aż do następnego incydentu.

— Dazai!! Wstawaj idioto! — Krzyknął rozwścieczony współlokator trzymając mój dzwoniący telefon w dłoni. — Twój telefon znalazł się magicznie w moim pokoju i dzwoni już czwarty raz!! Zabieraj mi się z tym! — Rzucił telefonem obok mojego ciała.

Otworzyłem leniwie oczy i przetarłem je pięścią. Kto do cholery dzwoni o takiej godzinie..? Jest... 9 rano. Nie patrząc na to kto dzwoni odebrałem przykładając telefon do ucha, czekając aż w słuchawce odezwie się za pewnie Nikolai.

— Halo? Osamu? Czy rozmawiam z Dazai'em Osamu? — Spytała kobieta z chrypką. Od razu rozszerzyłem oczy ze zdziwienia. Znam ten głos...bardzo dobrze. Zbyt dobrze.

— Mama? Co chcesz? — Burknąłem od niechcenia siadając. Chuuya ciągle nade mną stał patrząc na mnie jeszcze bardziej zdziwiony. No tak...Nie mam kontaktu z rodzicami. To pewnie przez to.

Po krótkiej nudnej rozmowie odłożyłem telefon wzdychając. Widząc wymowną minę przyjaciela zaśmiałem się pod nosem. Poprawiłem na łóżku i wytłumaczyłem zwięźle.

— Ojciec zachorował i może w każdej chwili zdechnąć. Pojadę do nich na jakiś tydzień. —

— Masz kontakt z rodzicami? — Spytał już nieco spokojniejszy siadając obok mnie.

— Nie. Jak widać zapomniałem zablokować ich numeru...Po co mnie tak wcześnie budzili?! — Krzyknąłem w rozpaczy rzucając się na łóżko.

— Jest późno...Idę już do pracy, wrócę o 16. — Powiedział rudy wychodząc z pokoju, a następnie z domu.

— Tato..Co to za Pani? — Spytał mały chłopczyk trzymając w dwóch rękach pluszowego kraba. Stał  patrząc na całujące się dwie osoby. Zmarszczył brwi i odwrócił się wychodząc z pokoju.

— Osamu! — Usłyszał za sobą krzyk, a po chwili mocny uścisk na ramieniu. Poczuł tylko jak ktoś nim wręcz rzucił o ścianę. Jego drobne ciało spadło na podłogę z hukiem. — Piśniesz coś dla matki to jesteś skończony, rozumiesz? Wiesz jak bardzo będzie płakała? — Spytał mężczyzna wściekły szarpiąc dzieciaka za kołnierz.

Osamu rozpłakał się głośno odwracając głowę od swojego ojca. Ciągle ściskał oczy i machał głową na boki. Nie chciał o tym słyszeć, wciąż nie doszło do niego co się stało. Co robił jego tata z tą kobietą? Czemu jest taki wściekły? Powinien powiedzieć dla mamy?

— Ale mama będzie smutna.. — Pomyślał płacząc głośniej.

— D-dobrze tato... Nic nie powiem, o-obiecuję. — Wydukał dusząc się własnymi łzami. Wstał z podłogi i niechlujnie uciekł do swojego pokoju.

Zamknął drzwi chowając się pod łóżkiem. Był przerażony. Płakał próbując nie wydawać z siebie żadnych dźwięków, co dawało efekt chwilowego duszenia się. Poczuł się zdradzony, jakby jego małe serduszko popękało na milion kawałków.

Dazai! Jedz. — Krzyknął Chuuya machając mi dłonią przed twarzą. — Znów się zamyśliłeś i mi nie odpowiadasz. To przez rodziców? Nie musisz jechać jak nie chcesz. —

Popatrzyłem na niego zdezorientowany po czym kilka razy zamrugałem zdając sobie sprawę z tego, że przez dobre kilka minut siedziałem bezmyślnie grzebiąc widelcem w groszku. W końcu się otrząsnąłem poprawiając się na krześle.

— Nie, to nic. Już jem. — Powiedziałem szybko nabierając  groszek z ryżem na widelec i pakując do buzi. Po chwili ciszy, gdy już wszystko zjadłem wstałem od stołu przecierając oczy. — Chuuya...Pojedziesz ze mną? —

— Przecież wiesz, że nie mogę. W porównaniu do Ciebie ja na siebie pracuję. — Parsknął Chuuya po chwili namysłu dodając. — Ale mogę Cię odwieźć i odebrać...Ile tam do Ciebie jest? 2 godziny? —

— Ojj Chuu Chuu~! Jesteś taki dobroduszny! — Krzyknąłem uradowany rzucając mu się na szyję. Bujałem się przez chwilę na boki dopóki nie zostałem odepchnięty przez to upadłem na ziemię.

— Pft! Zbieraj się, jeśli dziś mamy jechać. Jest już..18. — Odparł na odchodne i zniknął w swoim pokoju.

Znów poczułem jakbym musiał wracać do czegoś okropnego, jakbym miał wrócić i zostać tam na zawsze...ale to tylko tydzień. Muszę się uspokoić i nie dać się ponieść emocjom przy rodzicach...przy Chuuyi.
Zamknąłem się w swoim pokoju pakując się do zwykłego, czarnego plecaka. Kilka koszulek, spodni i gacie..no i oczywiście szczoteczka do zębów i balsam do ust. Chuuye zadziwiająco bardzo wkurza, gdy mam suche usta...Może przygotowuje je do naszego pocałunku?

— W sumie... — Momentalnie przerwałem cały się czerwieniąc. Dazai! Opanuj się. Wdech...i wydech. Po spakowaniu wszystkiego wszedłem do pokoju kolegi z szerokim uśmiechem.

— Już~~ Jestem gotowy szoferze! —

— Nie jestem twoim szoferem!! Nie pozwalaj sobie na za dużo makrelo!! — Krzyknął zakładając rozpiętą bluzę nieco zakrywając swój widoczny brzuch.

Wyszliśmy z domu wchodząc do czarnego auta pod blokiem. Usiadłem na miejscu pasażera z przodu, po wejściu Chuuyi włączyłem na maxa milion różnych głupich piosenek, które on jak zawsze musiał hejtować. Nie zna się na dobrej muzyce...gdy w końcu dojechaliśmy zatrzymaliśmy się pod dużym domem na przedmieściach. Zacisnąłem delikatnie palce na spodniach nie ruszając się przez chwile z miejsca.

— Wiesz, że nie musisz do nich iść jeśli nie chcesz? — Spytał po chwili Chuuya.

Pokiwałem tylko energicznie głową i poklepałem go po jego rudej czuprynie. Uśmiechnąłem się szeroko i wyszedłem z auta nakładając na plecy plecak, który wcześniej leżał między moimi nogami. Pomachałem dla mniejszego i pognałem pod bramę domu. Pewnie otworzyłem furtkę wchodząc na posesje po czym zapukałem już do drzwi. Mogę przysiąc, że Nakahara odjechał dopiero wtedy, gdy wszedłem do domu. Może chciał sprawdzić czy nie ucieknę?

Otworzyła mi kobieta około 50, czyli moja mama. Jak zawsze miała na sobie granatową sukienkę do kolan, a na ramiona opadały swobodnie jej brązowe włosy. Na bank je farbuje! Jest za stara n a takie ładne włosy.

— Nie sądziłam, że przyjedziesz tak późno. Myślałam, że bardziej obchodzi Ciebie los ojca. — Westchnęła ciężko nie dostając odpowiedzi. Zdejmowałem buty nie patrząc na nią. — Kto Cię podwiózł? —

— Kolega z którym mieszkam. — Powiedziałem krótko. — Ojciec w szpitalu czy tutaj? —

— Przecież wiesz, że ojciec nienawidzi szpitali. Leży w sypialni, za pewnie ogląda telewizor lub rozwiązuje krzyżówki. Jestem w trakcie robienia kolacji, idź się rozpakować. — Powiedziała znikając w kuchni. Nic nie odpowiadając poszedłem na górę.

Wszedłem do swojego starego pokoju i stare, złe wspomnienia buchnęły mi w twarz niczym dym z piekarnika. Starając się to zignorować wszedłem głębiej zamykając za sobą drzwi. Rzuciłem plecak pod łóżko, a sam na nie skoczyłem. Wyjąłem komórkę z kieszeni spodni, a na ekranie pojawiło się powiadomienie z Messenger'a od.. "Chuuya Nakahara".  Oh, nie ustawiłem mu żadnego nicku? Mało piszemy..pewnie to przez to. Wszedłem w powiadomienie.

,,Jak będziesz chciał szybciej wracać to dzwoń."

Kawa | SoukokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz