Podchody

73 7 4
                                    

Pov: Chuuya Nakahara

Szatyn wszedł do auta od razu kładąc czarny plecak na swoich kolanach. Przez kilka sekund patrzył na swoje dłonie, patrzyłem na niego nie wiedząc jak zacząć rozmowę. W końcu na mnie spojrzał łapiąc kontakt wzrokowy. Poczułem jak moje policzki robią się ciepłe, więc odwróciłem wzrok.

— Coś się tam stało czy już się stęskniłeś? — Spytałem cicho prychając pod nosem. Mam nadzieję, że nie widzi moich wypieków na twarzy.

— Może odrobinę~ Nie miałem tam z kogo się śmiać, wiesz? Ale chyba to ty bardziej tęskniłeś, bo jesteś cały czerwony! — Odparł przytulając się do mnie. Nie było to wygodne przez miejsce w którym się zajdujemy, ale mimo to uśmiechnąłem się delikatnie kładąc dłoń na jego szyi.

— Na pewno wszystko dobrze? Nie odpisywałeś i trochę się martwiłem. Możesz mi powiedzieć. — Wydukałem w końcu. Zawsze ciężko było mi przyznać, że się o kogoś martwię nawet jak wszystkie moje czyny na to wskazywały.

— Mama znów zaczęła mówić, że wymyśliłem sobie choroby, a na dodatek powiedziała, że ma dla mnie kandydatkę na dziewczynę! W końcu przyszła ta cała Kuki..jest nawet fajna, ale nie chce z nią być. — Odsunął się ode mnie kładąc bardziej fotel.

— H-huh? Uciekłeś od swojej potencjalnej kochanki? — Zaśmiałem się choć mój żołądek cały się ścisnął. Starałem się to zignorować ruszając autem.

— Pft, weź. Nawet jakbym się z nią przespał to by było okropnie. Matka by się dowiedziała i tyle. Chociaż muszę przyznać, że jest bardzo ładna! I dała mi kilka porad jak poderwać moją wybrankę! —

— Wybrankę? Wybrałeś już którąś z dziwek? — Spytałem z przekąsem coraz bardziej nie wytrzymując bólu w brzuchu.

— Nie..on taki nie jest. — Mruknął cicho miętoląc koniec swojej koszulki.

Późniejszą godzinę podróży przesiedzieliśmy w ciszy. Zajechaliśmy na stację benzynową coś zjeść i zatankować. Stojąc w kolejce poczułem, że ktoś ociera się swoją dłonią o moją, a później bardzo delikatnie i nieśmiało ją chwyta. Zerknąłem na sprawce tego zjawiska, czyli oczywiście Osamu. Rumienił się, ale chyba próbował udawać zamyślonego. Patrzył ciągle na kasę i na kręcące się parówki na hot dogi, które mamy zamówić. Złapałem pewniej jego dłoń choć sam zarumieniłem się jeszcze bardziej. Dotknął mnie i to jeszcze przy ludziach! Nawet nie jesteśmy razem..Jeśli teraz się ktoś przypierdoli to chyba ja przypierdolę mu w nos. Nic i nikt nie zepsuje takiej chwili!

Starałem nie patrzeć się na nasze dłonie, ale co chwile na nie zerkałem. Nawet po wyjściu ze sklepu Dazai wciąż mnie trzymał nie odzywając się nawet słowem po zamówieniu hot doga. Nawet nie podziękował. Może po prostu się zamyślił? Nie ma co panikować, tym bardziej biorąc pod uwagę, że to Dazai.

Wieczorem zrobiłem kanapki na kolacje z herbatą. Wszedłem do jego pokoju stawiając jedzenie na szafce przy łóżku. Spojrzałem na niego. Leżał twarzą w poduszce słuchając jakiś piosenek na słuchawkach. Usiadłem obok niego kładąc dłoń na jego głowie.

— Śpisz? — Spytałem szeptem delikatnie głaszcząc go po głowie. Położył się do mnie bokiem łapiąc mnie za drugą dłoń. Zaplątał nasze palce ze zmrużonymi oczami.

— Nie..Źle się czuję. Możesz się ze mną położyć? — Wymamrotał zawstydzony i jestem pewny, że się zaczerwienił!

Położyłem się obok niego przykrywając nas kołdrą, w szczególności jego. Zarzuciłem dłoń na jego szyję intensywnie się na niego patrząc. Spojrzał na mnie i zdjął słuchawki, jego oczy nie wyglądały jakby płakał. Były puste, gdy złapał mnie za rękę, ale gdy tylko na mnie spojrzał zobaczyłem te małe iskierki w jego oczach. Nie wiem czy to ze szczęścia czy smutku-czy będzie zaraz płakał. Wtulił się w moją klatkę piersiową, a ja pozwoliłem mu na szczelne przytulenie mnie i ściskanie mojej talli.

— Wszystko już dobrze Osamu, jesteś już w domu. Nie odbieraj od nich. Będzie lepiej, gdy się nie będziesz z nimi spotykał bez poważnego powodu. — Powiedziałem głaszcząc go po głowie. — Nie wiem jak to jest z rodzicami, ale kiedyś będzie dobrze. Wierzę w to. Pamiętaj żeby opowiedzieć o tym dla terapeuty. —

— M-mhm.. Czasami chciałbym nie mieć rodziców...jak ty. — Przytulił się mocniej zaciskając oczy.

Nic nie odpowiedziałem tylko wplątałem jedną dłoń w jego włosy co jakiś czas delikatnie je ciągając. Drapałem go po skórze głowy wsłuchując się przy tym w oddech Dazai'a. Mimo tego co powiedział i przeżył nie widziałam nigdy żeby płakał. Może kiedyś popłynęło mu kilka łez lub zobaczyłem zaschnięte łzy na policzkach, ale nigdy się przy mnie nie rozkleił. Teraz też nie płakał, jego oczy nawet nie wydawały się smutne. Mówił to wszystko z takim spokojem, że tylko przez jego ruchy można domyślić się co czuje.

Gdy chłopak zasnął w moich objęciach dopiero wtedy powoli wstałem. Przykryłem go kołdrą i ostatni raz pogłaskałem po głowie. Wyszedłem z pokoju znikając w swoim. Była już prawie północ, a ja jutro muszę wstać najpóźniej o 7:30...Jaka masakra. Poszedłem wziąć szybki prysznic i umyć zęby, gdy wróciłem rzuciłem się na łóżko i od razu zasnąłem.

Kawa | SoukokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz