8. szach i bezmat.

12 4 0
                                    






— ODBIŁO CI? — zapytała zdumiona Ramona, a June, aż upuściła rogalik na stół

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

— ODBIŁO CI? — zapytała zdumiona Ramona, a June, aż upuściła rogalik na stół. — Nie znasz się na szachach i wyzwałaś go na pojedynek?

— No wiem, wiem... — mruknęłam, popijając herbatkę. — Opętało mnie.

— Trzeba było wezwać egzorcystę, wypić wodę święconą, a nie wyzywać na pojedynek szachowy Kaidena Stevensona! — wrzasnął Jesper.

Jestem pewna, że prawie doprowadziłam osoby przy naszym stole do zawału. Dobrze, że o tej porze nie było w stołówce zbyt wielu ludzi. No, ale ja również nie dowierzałam temu, co zrobiłam.

— Wielkie dzięki za radę, Jessie. Mam ochotę rzucić się z wieży w bibliotecznym — oznajmiłam przygnębiony głosem.

— Ta z budynku mieszkalnego pana Huttona jest wyższa — zauważyła ponuro June.

— Dobra! — uderzyłam dłonią w stół. — Wyjdę z tego z twarzą, zobaczycie!

— O, cześć, Nancy — rzuciła łagodnie Ramona, spoglądając gdzieś za mnie.

— Słyszałam, o czym mówiliście — wyznała i spojrzała na mnie z powagą. — Mogę cię nauczyć grać, ale nie obiecuję, że z nim wygrasz.

— Naprawdę? Nauczysz mnie? — dopytywałam jednocześnie z niedowierzaniem i ulgą. Nancy uśmiechnęła się i z potwierdzeniem skinęła głową.

— A jej co nagle odbiło? — zapytał Jesper, gdy Nancy siadała już do stolika dla samorządu i więcej ani razu na nas nie spojrzała.

— Nancy chce się zintegrować — wytłumaczyła Ramona. — Wiesz, jak było z Denise.

— Zintegrować? Jeśli chce dobrze dla Layli, niech ją trzyma z dala od Judy — poradził Jesper, a Ramona kopnęła go pod stołem.

— Ja tu jestem — przypomniałam zdezorientowana tokiem ich rozmowy.

— Nie przejmuj się, Jesper gada czasem bzdury, a w sumie to całkiem często — pocieszyła Ramona, a Jesper zrobił urażona minę, chwytając się teatralnie za serce.

Miałam pewne obiekcje, jeśli o to chodziło, ale wolałam nie drążyć tematu. Nie wiedziałam jeszcze, że będę tego trochę żałować, ale mawiało się, że ciekawość to wybrukowanie własnej ścieżki pod bramy piekieł, a moja ścieżka była już prawie gotowa to i ryzyko stawało się coraz większe.

Na angielskim usiadłam z Jesperem, a raczej on przypałętał się do mnie, stwierdzając, że trzeba się zintegrować. Lubiłam Jespera. Był wesoły i beztroski. Był też pod paroma względami charakteru bardziej podobny do mnie, niż mogłabym przyznać. Byłam pewna, że razem z nim wpadnę jeszcze w wiele kłopotów i nie przeszkadzało mi to, ani trochę.

dziennik splamiony krwią || kroniki akademii cunningham Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz