Aurelia wparowała do klubu w zepsutym humorze i od progu zauważyła roześmianą postać Zary. Stała wśród grupki uczniów, pośród których rozpoznała tylko Henninga. Zanim jednak przemknęła przez środek pomieszczenia, musiała przyznać, że każde z nich wyglądało tak zwyczajnie, że aż nieprzepisowo nie-czarodziejsko. .
Sam klub również był przeciętny. Po bokach rozciągały się szerokie schody, na których położono poduszki i w ten sposób służyły jako miejsce do siedzenia. W kącie stała pastelowa sofa, przed nią drewniany stolik w kształcie chmury, a naprzeciwko wisiał telewizor z przyłączoną konsolą, na której obecnie grała jakaś dziewczyna. Dalej rzutki, stół do bilarda i piłkarzyki. Te ostatnie cieszyły się chyba największą popularnością, bo wokół zebrał się niemały tłum i z przejęciem kibicował graczom. Na końcu wił się korytarz, teraz jednak przygaszony i pusty.
— No proszę! Może powinnam zmienić ci ksywkę, co? Śpiąca królewna. — Zara wyciągnęła dłonie, gdzie w jednej trzymała puszkę piwa. — Poznajcie Aurelię, nasz świeżutki nabytek.
Aurelia uśmiechnęła się nieśmiało. Obok Henninga stała niska dziewczyna z króciutkimi, złotymi włosami. Miała długi, szeroki nos, białe rzęsy, jakby przyprószane śniegiem, malinowe usta i głęboko zapadnięte policzki. Jaśniała wśród mroku prawie jak anioł, a ciepło falami emanowało od jej drobnego ciała.
— Ruby. — Przedstawiła się. — To jest moja dziewczyna, Nevaeh.
Nevaeh skinęła kulturalnie głową, a brokat na jej oczach zaskrzył srebrem. Nie uśmiechała się, ale też nie miała wrogiego wyrazu twarzy.
— To Augusto — kontynuowała Ruby, wskazując na sympatycznego chłopaka o kręconych włosach, niezdolnie poskramianych przez czerwoną bandanę. Tamten bez słowa ujął dłoń Aurelii i złożył na jej wierzchu dżentelmeński pocałunek. — No, no. Popatrzcie, jaki amant!
— Nie jesteście z Ameryki, prawda? — Aurelia przypatrzyła się każdemu z osobna, mrużąc oczy. — Przynajmniej nie brzmicie jakbyście byli.
— Och, nie, nie — zaprzeczył Augusto. — Neva jest z Namibii, Henning to Niemiec z krwi i kości. — Tutaj szturchnął chłopaka ramieniem, na co tamten nie zareagował. — Ruby jest z Nowej Zelandii, a ja jestem z Urugwaju.
— Co? Nie jestem z Nowej Zelandii. — Zaśmiała się Ruby, kręcąc z niedowierzeniem głową. — Urodziłam się w Brisbane.
Augusto złapał się za serce, przepraszając na migi. Zara obserwowała wszystko rozbawiona, a kiedy moment przedstawiania mieli już całkowicie za sobą, poprawiła ramiączko od koszulki i wprowadziła Aurelię do wcześniej przerwanej konwersacji.
— Planujemy założyć bractwo.
— Bractwo? Jakie bractwo? — zapytała dziewczyna, pocierając dłoń o dłoń. — Taki... klub zainteresowań?
— Tak, nasz będzie klubem imigrantów — wtrącił Augusto.
Nevaeh wywróciła oczami, dłonią dotykając czoła. Jej długie paznokcie idealnie komponowały się z żółtym topem, który miała na sobie, ale Aurelia była tak onieśmielona jej postacią, że wstydziła się rzucić komplementem.
— Tak jak mówiłam wcześniej, na mnie nie liczcie — stwierdziła. — Jestem już związana z OZS i nigdzie się stamtąd nie ruszam.
— Co to OZS? — Aurelia przechyliła głowę.
— Ogólnoafrykański Związek Studentów — wyjaśniła dumnie. — Mój brat, Yaro, jest prezydentem.
— Od półtorej roku proszę o członkostwo, ale za każdym razem mnie odrzucają — westchnął Augusto, na co Nevaeh zmarszczyła brwi.
CZYTASZ
Crest Academy
FantasyHistoria znajomości, która nigdy nie powinna powstać Aurelia Hayes od dziecka miała zdolność do wróżbiarstwa. Chociaż ostatnim życzeniem jej zmarłych rodziców było wychowanie jej z dala od magicznej strony świata, dziewczyna łamie dane słowo i wyje...