Lipiec 2006 r.
Wielu historii nie da się opowiedzieć w sposób chronologiczny. Bynajmniej nie jest to proste w przypadku Johna Kramera, jednak jego życie się zakończyła parę miesięcy temu, 28 kwietnia 2006 r. Na tę samą dolegliwość polegająca na trudności opowiedzenia czyjegoś życia popadł Mark Hoffman we wspomnieniach Witt. Kiedy 12 marca 2007 r. znalazła go w starym, opuszczonym domu, w łazience, nie potrafiła przywołać wspomnień z nim związanych po kolei od pierwszego spotkania. Dlatego też, kiedy skończyła rozpamiętywać to, w jaki sposób znalazła go i Lawrence'a, od razu przypomniała sobie ich ostatnie spotkanie przed zniknięciem Hoffmana...
Nie był to dzień taki jak każdy inny. W komisariacie odbywała się właśnie ważna ceremonia dla poległych osób, które przyłożyły się do zakończenia śledztwa Piły. John Kramer, znany jako Jigsaw, ostatecznie pożegnał się z życiem a wraz z nim jego uczennica, Amanda Young. Pomimo że w ostatniej pułapce zginęły kolejne osoby, w tym detektyw Rigg, policja była pewna, że teraz zabójstwa te ustaną.
— Dziękuję wszystkim za przybycie. — mówił na ceremonii szef policji. — Chcę jego pierwszy ogłosić, że koniec z morderstwami pana „Piły". Oddajemy hołd policjantom, którzy poświęcili swoje życie. Ale szczególnie pragnę podziękować detektywowi prowadzącemu tę sprawę od początku, który pracą i poświęceniem dowiódł, że nie zginęli na próżno. Powitajmy świeżo awansowanego detektywa porucznika, Marka Hoffmana.
Na te słowa wszyscy zebrani zaczęli bić brawo. Jedynie siedząca wśród policjantów dziennikarka, zamiast skupić się na oklaskach, pilnie coś notowała w swoim zeszycie. Za to siedząca gdzieś z tyłu pani detektyw Witt jako jedyna, pomimo że przyłączona do bicia brawa, nie jaśniała entuzjazmem. Uśmiechała się co prawda, kiedy detektyw Hoffman podał dłoń szefowi policji, a następnie odebrał nagrodę, był to jednak uśmiech bardzo subtelny i podszyty ironią. Znała Hoffmana długo i bardzo dobrze. Wciąż ją potrafił zaskakiwać, ale w tym przypadku jednego była pewna. Morderstwa nie ustaną. Żałowała jedynie, że nie zna wszystkich motywów działań detektywa.Myśli Witt przerwał nagle pisk mikrofonu, do którego podszedł Hoffman, odłożywszy swoją nagrodę. Oklaski umilkły oraz atmosfera stała się na nowo bardziej poważna.
— Bardzo dziękuję. Ta ciężka próba nauczyła nas, że ludzkie życie jest święte i codziennie... należy je cenić. — słowa te spowodowały, że kącik ust Witt lekko drgnął do góry. Wyjątkowy dobór słów. — Sprawiedliwość to kręgosłup miłujących pokój społeczeństw. Uważam, że ją wymierzyliśmy.
Po tym wszystkim nastąpiło kilka formalności, chwil oklasków, pogratulowań. Detektyw Witt nieszczególnie się z nimi spieszyła. Wolała podejść do Hoffmana na osobności. Nim się jednak obejrzała, świeżo awansowany detektyw opuścił pomieszczenie i udał się do swojego biura. Przepraszając wszystkich po drodze, Amina poszła za nim i ostatecznie zdecydowała się poczekać na niego na zewnątrz. Nie był tam właściwie długo. Zapewne chciał po prostu znaleźć dobre miejsce dla swojej nagrody.
A mimo to, kiedy wyszedł, wydawał się lekko roztargniony. Zachowywał się na tyle dziwnie, że gdy Witt do niego podeszła, spojrzał na nią tak, jakby zobaczył ducha.
— Gratuluję awansu, Hoffman. — odezwała się sarkastycznym tonem, zanim detektyw zdążył zrobić to pierwszy. Obdarzyła go tym samym lekkim uśmiechem. Takim, który ewidentnie wskazywał na ironię sytuacji. Hoffman, który pomagał Jigsawowi, dostał nagrodę za zakończenie jego sprawy...
Detektyw porucznik jedynie parsknął, odwzajemniwszy dość pogardliwy uśmiech. Widać było jednak, że słowa Aminy go wyprowadził z roztargnienia.— Nie spodziewałem się, że akurat od Ciebie dostanę najmniej szczerze gratulację.
— A mogłeś się spodziewać. — tutaj uśmiech Witt stał się już bardziej szczery. Bardzo dawno nie rozmawiała z Hoffmanem o sprawach innych niż służbowych. Pomimo wszystkiego, co wiedziała o detektywie, brakowało jej tych wspólnych rozmów. Nie wiedziała, czy powinna ani, czy później tego nie pożałuje. W każdym razie pomyślała, że jedna rozmowa przecież wiele nie zmieni. Po chwili więc kontynuowała: — Coś się stało? Gdy wyszedłeś z biura, wydawałeś się nieobecny.
Hoffman spoważniał w tej chwili i zmarszczył brwi. Bił się w myślach, czy na pewno powinien jej mówić. Decyzję jednak podjął dość szybko.
— Chodź za mną. Przydasz mi się.
CZYTASZ
Mark Hoffman: I Want To Play A Game || PL
HorrorCzasami granica między sprawiedliwością a zbrodnią jest zbyt cienka. Przekonał się o tym były detektyw, Mark Hoffman, który w imię właśnie sprawiedliwości przekroczył wszystkie granice moralności. Nie sądził jednak, że sam stanie się ofiarą swoich z...