Czerwiec 2004 r.
Witt nie zawsze postrzegała Marka Hoffmana jako bezwzględnego mordercę i socjopatę. Był czas, kiedy nie zdawała sobie sprawy jego czynów, a jego zachowanie wobec niej nie wzbudzało jeszcze żadnych podejrzeń. Oboje znali się już od bardzo dawna i to nie tylko z pracy. Kiedy niestety siostra Hoffmana, Angelina została zamordowana przez swojego chłopaka, detektyw przestał czerpać radość z życia tak samo jak prędzej. Popadł w depresję, alkoholizm, a Witt trudno było utrzymywać z nim kontakt w takim stanie. Ich relacja na długi czas usunęła się w cień...
Nastał jednak pewien dzień, kiedy Amina miała rzeczywistą nadzieję na poprawienie relacji z Hoffmanem oraz na odżycie dawnego uczucia między nimi. Dziewczynę obudziły dość wcześnie jasne promienie słońca prześwitujące z okna pomiędzy żaluzjami. Zacisnęła powieki i przewróciła się na drugą stronę. Wiedziała już natomiast, że nie zaśnie po raz drugi. Uchyliła delikatnie jedną powiekę ku górze, gdyż czegoś jej brakowało. Nieprzyzwyczajona jeszcze do światła nie ujrzała całego pokoju dokładnie, jednak wiedziała już, że mężczyzny, który jeszcze w nocy jej towarzyszył, nie było.
Zmusiła się w końcu, żeby coś zrobić. Od niechcenia przetarła znużone jeszcze snem oczy i podniosła się do pozycji siedzącej, zajęczawszy pod nosem od zmęczenia. Łokcie podparła na kolanach, a głowę zanurzył w swoich dłoniach, żeby tylko jeszcze chwilę odwlec moment otworzeniu oczu. Była lekko obolała. Zarówno po tym co miało miejsce dnia poprzedniego, jak i od tego, że materac, na którym dzisiaj spała zupełnie odbiegał od jej standardów wygody. Ostatecznie rozciągnęła się, po czym opuściła nogi z łóżka na podłogę, a następnie odkryła się kocem leżącym pod ręką. Zmusiła się także w końcu do rozejrzenia się po pokoju pomimo zbyt jasnego światła, do którego wciąż się nie przyzwyczaiła. Nic nowego jednak na pierwszy rzut oka nie ujrzała. Jakieś osobiste rzeczy Hoffmana, budzik, zdjęcie Angeliny, a na krześle w rogu pokoju były położone i starannie ułożone ubrania kobiety.
„Nawet je z rana posprzątał..." - skomentowała w myślach Amina. Pamiętała przecież, że jeszcze kiedy zasypiała, wszystkie jej rzeczy były porozrzucane przez pół pokoju.
Rozglądała się jednak chwilę dłużej i tak też w końcu jej wzrok przykuł jeszcze raz budzik... Godzina 12.58... Ostatni raz kiedy tak długo spała był chyba albo na jakimś jej urlopie, albo jeszcze za czasów edukacji. Poczuła pewien palący wstyd. Powinna być przecież w pracy... Dlaczego więc Hoffman jej nie obudził?
Wzrok Aminy nie był jeszcze tak wyostrzony, przez co kolejne dłuższe chwile zajęło jej ujrzenie, że pod budzikiem widniała jakaś zapisana kartka. Pochyliła się w stronę urządzenia i wysunęła spod niego papier. Jeszcze raz przetarła swoje zaspany oczy i zaczęła czytać:
„Zostawiłem Ci w kuchni śniadanie. Wszystko jest do twojej dyspozycji. Nie martw się o pracę. Ja się tym zajmę, a Ty odpocznij. Postaram się szybko wrócić.
~ Hoffman"Na malinowych ustach Witt zalśnił delikatny uśmiech. Wtedy też poczuła pewną nadzieję, że jeszcze nic nie jest stracone i może odzyskać dawnego Hoffmana. Żywiła się w istocie dziecinną nadzieję, że uda jej się sprowadzić go z powrotem na dobrą drogę z dala od chociażby alkoholizmu. Zdawała sobie sprawę, że wyjście z depresji mogłoby być już trudniejszą sprawą, ale może przynajmniej udałoby się namówić go na leczenie? Kobieta rozmyślała o tym tak dłuższą chwilę, dopóki nie uświadomiła sobie istotnej kwestii. Hoffman nie będzie chciał tego zrobić. Jego dumny charakter i osobowość mu na to nie pozwolą. Ale może za jej namową byłby w stanie coś z tym zrobić? Optymizm bił się w głowie z racjonalnością.
Amina westchnęła boleśnie. W głębi serca zdawała sobie sprawę z rzeczywistości i jedynie starała się ją idealizować. Znała także cenę takiego wypaczenia i nie chciała jej zapłacić: zawiedzenie.
CZYTASZ
Mark Hoffman: I Want To Play A Game || PL
HorrorCzasami granica między sprawiedliwością a zbrodnią jest zbyt cienka. Przekonał się o tym były detektyw, Mark Hoffman, który w imię właśnie sprawiedliwości przekroczył wszystkie granice moralności. Nie sądził jednak, że sam stanie się ofiarą swoich z...