- 10 - KONIEC

291 11 4
                                    

POV. Wiktoria Bochnak

Lekko poddenerwowana wróciłam do domu Genzie. Nie dawno wychodząc z niego zorientowałam się że nie wzięłam telefonu ze stołu. Otworzyłam drzwi i poszłam szybkim krokiem do salonu, na stole leżała moja komórka, złapałam ją i gdy zamierzałam już wracać ujrzałam Bartka i Patryka stojących i rozmawiających. Podeszłam bliżej przysłuchując się ich rozmowie. Bartek był mocno zdenerwowany, wtedy zrozumiałam o czym gadali, chciałam to przerwać lecz nagle zobaczyłam jak Patryk upada na ziemię, Kubicki go uderzył. 

Nie mogłam uwierzyć w to co wtedy zobaczyłam, spojrzałam na Patryka leżącego na kostce a potem na Bartka patrzącego się na niego z bólem w oczach, wyglądał na przejętego. 

- Bartek? - Odparłam podchodząc do nich, stojący nad drugim spojrzał na mnie skołowany. Spojrzałam na niego pytająco, podeszłam do Patryka i pomogłam mu wstać, z jego nosa leciała krew. - Cholera, wygląda na złamany... - Rzekłam widząc jego przekrzywienie. Przejęłam się jeszcze bardziej, nie wiedziałam co odbiło Bartkowi ale to co zrobił w żadnym stopniu mi się nie spodobało. - Zawiozę cię na Szpital. - Oznajmiłam, Baran wszedł do domu z podłożoną ręką pod nos, zaplamił ją sobie krwią. Spojrzałam na Bartka, gdy ten chciał podejść intuicyjnie się odsunęłam, byłam wystraszona. Do oczu naleciały mi łzy, lecz je powstrzymałam, weszłam do domu za Patrykiem po czym udałam się z nim do samochodu by zawieźć go do Szpitala. 

Co w niego wstąpiło?

Po kilkudziesięciu minutach byliśmy już na SOR-rze. Nie musieliśmy wyjątkowo długo czekać, na recepcji wysłali nas od razu do lekarza. Usiedliśmy w długim korytarzu, był wyjątkowo ciemny, świeciły jedynie jarzeniówki dziwnym zielono-białym światłem. W nastroju prawie horrorowym zamierzałam dowiedzieć się o co dokładnie poszło. 

- Patryk, o co dokładnie poszło? Dlaczego Bartek cię uderzył? - Zapytałam, chłopak wziął głebszy wdech ustami wycierając już lekko zaskrzepioną krew spod jego nosa. 

- Chciał mi wytłumaczyć że... no... źle się zachowałem wobec Ciebie wczoraj. - Odparł. Lekko zdziwiona i podirytowana spojrzałam na Patryka.

- Dlatego cię uderzył?! - Dopytałam oburzona. Jak Bartek mógł uderzyć go z takiego powodu?! Rozumiem że był zły, ale żeby robić coś takiego?!

- Chciałem mu wyjaśnić że jest mi źle, chciałem przeprosić. - Rzekł, spojrzałam na niego, on na mnie, z jednej strony chciałam przyjąć te przeprosiny ale z drugiej dalej nie wiedziałam czy to słuszna decyzja. Odwróciłam wzrok uśmiechając się lekko, po chwili z pomieszczenia wyszedł mężczyzna w fartuchu, zaprosił nas do środka. Przebadał Patryka, stwierdził na całe szczęście że nos nie jest złamany, miał po prostu mocny krwotok. Dał mu watę by wypchał nią sobie nozdrza, po krótkiej wizycie wyszliśmy ze Szpitala. 

Szliśmy drogą prowadzącą na parking, akurat wyjeżdżała karetka, zeszliśmy na pobocze. Spojrzałam na Patryka, gdy to zobaczył i obrócił wzrok lekko się speszyłam. Mimo wszystko to dalej był mój były. 

- Wiesz Wika... może źle zrobiłem, ale naprawdę nie chciałem źle dla Ciebie. - Odparł nagle, szczerze, rozumiałam go. Uśmiechnęłam się lekko.

- Wiem Patryk, nie jesteś gburem, nie w tym świecie. - Zaśmiałam się pod koniec. Ciemnowłosy uśmiechnął się lekko. Jego uśmiech jednak nie trwał długo, po chwili zmieszany odwrócił wzrok na asfalt, szliśmy dalej, lekko zdziwiona jego zachowaniem złapałam go za ramię. - Coś się stało? - Zapytałam. Patryk unikał ze mną kontaktu wzrokowego. 

- Ja... chciałem ci coś wyznać... ale już nie ważne. - Odparł odchodząc, ruszył w stronę parkingu który był już blisko. Patrzyłam na niego jak odchodzi.

- Patryk. - Wypowiedziałam chcąc by się zatrzymał, udało mi się to, stanął dwa metry dalej. Białowłosy machnął bokiem głową, zdziwiłam się lekko, nagle zaczął iść w moją stronę. Po chwili jedynie czułam na swoich ustach jego usta...

- Bartek Kubicki -

Co ja narobiłem... była tam Wiktoria... uderzyłem Patryka do krwi... co we mnie wstąpiło?

Wróciłem do domu, nie mogłem znieść poczucia winy tym wydarzeniem. Usiadłem na kanapie, stresowałem się że mogłem mu coś zrobić, coś poważnego, co odciśnie mu się na reszcie życia, że zostanie mu jakieś niepotrzebne znamię. Schowałem twarz w dłoniach, wtedy usłyszałem za sobą kroki, wiedziałem że to Wiktoria, nikt inny nie wchodził do tego domu bez pukania. Czułem jak stoi za mną, czułem jej wzrok.

- Bartek. - Powiedziała cicho, nie byłem wstanie spojrzeć na nią. - Bartek spójrz na mnie. - Powiedziała bardziej stanowczo, byłem na straconej pozycji, nie miałem argumentów, po prostu zrobiłem ogromny błąd. Złamałem wszystkie zasady społeczności, tylko po co? By poczuć się lepiej? - Bartek do kurwy! - Powiedziała przez zęby zdenerwowana. Chciało mi się płakać. - Dlaczego z nim o tym gadałeś? - Zapytała. - Nie prosiłam cię o to! - Krzyknęła po chwili, wzdrgnąłem się na jej wysoki ton. - Chyba będzie lepiej... jak zrobimy sobie przerwę...  - Odparła już spokojniej.

Przerwa... dlaczego losie taki jesteś... czemu ja?!

Usłyszałem za sobą jej kroki jak odchodzi w stronę schodów. Potem jedynie trzask drzwi.

Ból w klatce piersiowej przewrócił mnie na plecy, chciałem zawyć z płaczu, lecz nie byłem w stanie. Bulwa w gardle nie dawała mi oddychać, dusiłem się własnymi łzami. 

Jaki ja byłem głupi! Straciłem dziewczynę, którą kocham... złamałem wszystkie swoje zasady by przeżyć z nią tylko kilka chwil, najlepszych w życiu chwil... Zrozumiałem że tak się kończy każda zmiana zasad w tej grze, zwanej życiem. 

Poddałem się, przegrałem.

---

Dobra, chyba to na tyle z tej historii

Dziękuje wam że byliście ze mną przez cały czas, za każdy komentarz, zagłosowanie, za wszystko co zrobiliście.

Cieszę się jak wyszła ta książka, nie jest jednak ona idealna, ale wiem że poświęciłem jej czas, nawet pomimo przerwy dałem radę usiąść i ją dokończyć.

Adios amigos, do następnego!

A kto wie... może znowu będzie Partek...

Break the rules | Bartek Kubicki ~ Wiktoria Bochnak |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz