Chapter 13

562 47 11
                                    


Następne kilka dni było długich. Czekano, aż Harry wyzdrowieje na tyle, by mógł zostać przeniesiony z powrotem do Hogwartu. Doszedł do siebie stosunkowo szybko, chociaż wielu lekarzy miało zastrzeżenia co do opuszczenia przez niego ich opieki. Ale Harry był nieugięty; chciał wrócić do domu.

Tydzień później czekał na podpisanie dokumentów przeniesienia z surowymi wytycznymi dotyczącymi leżenia w łóżku i absolutnie żadnego stresu, dopóki całkowicie się nie wyleczy. Delikatnie pocierał szwy pod koszulą, obserwując Dumbledore'a w gabinecie doktora Andrewsa. Nie mógł się doczekać powrotu. Powrót oznaczał, że będzie mógł zobaczyć Severusa.

Tęsknił za nim przez te długie dni, ponieważ mężczyzna zajrzał do niego tylko kilka razy, by nie  wzbudzić żadnych podejrzeń. Chociaż udało mu się wypracować coś z Ronem, który był świetnym przyjacielem, przekazując listy tam i z powrotem między nimi. Podobało mu się, gdy Ron przewrócił oczami na widok jego niecierpliwego wyrazu twarzy, gdy otrzymał pierwszy z nich, i doskonale zdawał sobie sprawę z dezaprobaty, która falami spływała po Hermionie.

Do tej pory nie miał okazji z nią porozmawiać, ale Ron zapewnił go, że ich sekret jest bezpieczny, choć z niechęcią. Jego uwagę odwróciły otwierające się drzwi.

- Ach... i oto jest. - Dumbledore ogłosił genialnie. - Czy jesteśmy gotowi na naszą podróż powrotną? - Harry uśmiechnął się do starego czarodzieja i schylił się po swoją torbę.

- Nie bądź taki głupi! Ja to wezmę. - Harry zaprotestowałby, gdy starzec chwycił jego torbę, ale wyglądało na to, że był silniejszy, niż na to wyglądał. Jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, gdy zauważył, że kieszeń, w której znajdowały się wszystkie listy od Severusa, nie była zapięta, a kilka groziło wysunięciem się. Włożył je z powrotem i pospiesznie zapiął, gdy Dumbledore odwrócił się, by skinąć głową na pożegnanie doktorowi Andrewsowi.

- Do widzenia, sir. - powiedział Harry, uśmiechając się do lekarza.

- Do widzenia Harry. Trzymaj się.

Przeszli do punktu aportacyjnego i czekali na swoją kolej na platformie, zanim dyrektor mocno chwycił Harry'ego za nadgarstek i pojawili się przy bramach Hogwartu. Madam Pomfrey była już obecna wraz z dużym, miękkim fotelem, który zaczarowała, by unosił się obok nich, gdy szli. Był to, zdaniem Harry'ego, jeden z najlepszych sposobów podróżowania.

Jego powrót wywołał zamieszanie w pokoju wspólnym, gdzie wszyscy jego przyjaciele powitali go z serdeczną radością. Ale tak naprawdę chciał być w lochach. Więc kiedy wszyscy poszli spać tej nocy, a żołądek Harry'ego zaprotestował na dziwną kombinację płynów, które Pomfrey kazała mu spożyć, kiedy posłusznie zgłosił się do ambulatorium tego wieczoru, wsunął na siebie pelerynę i wymknął się korytarzem.

Spod drzwi gabinetu nie dochodziło światło, podobnie było z osobistym laboratorium i pokojem zabiegowym, więc Harry poszedł dalej, aż do pokoi Snape'a. Delikatnie zapukał do drzwi, niepewny, czy są tam jacyś czający się Ślizgoni po ciszy nocnej.

Nie było odpowiedzi, więc Harry wyszeptał hasło do mosiężnej tabliczki z nazwiskiem nauczyciela i drzwi otworzyły się z cichym kliknięciem. Wślizgnął się przez nie i zamknął je równie cicho.

Rozejrzał się po salonie, ogień płonął nisko w ruszcie, rzucając długie cienie na ciemne meble. Na ramieniu fotela leżała otwarta książka, a obok niej do połowy pełna szklanka wody. Pozwolił pelerynie opaść z jego ramion i odwiesił ją na oparciu sofy, zastanawiając się, gdzie może być jego kochanek.

Usłyszał cichy ruch od drzwi prowadzących do prywatnego gabinetu mężczyzny i podszedł do nich. Patrzył na mężczyznę opierając się przy tym o framugę drzwi. 

At The End Of All Things/Snarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz