Chapter 11

611 47 4
                                    


Tej nocy praktycznie pobiegł do lochów, a każda mijająca sekunda sprawiała, że ból w klatce piersiowej nie ustępował, dopóki nie otworzył drzwi i nie znalazł się w silnych, sprawnych ramionach.

- Co się stało? - Snape zapytał go, gdy zamykał za nim drzwi.

- Nie wiem. - Harry potrząsnął głową, wciskając twarz w miękką bawełnę koszuli mężczyzny. - Po prostu cię potrzebowałem. - Podniósł twarz, bolesne zmarszczki na twarzy Severusa zniknęły, gdy delikatne dłonie objęły jego twarz, a jędrne usta odnalazły jego, oferując słodki pocałunek, który Harry chętnie przyjął.

- Jak poszło? - zapytał, gdy się rozstali. Usiadł na łóżku, Severus stał między jego nogami, a ręce Harry'ego luźno otaczały jego talię.

- Tak dobrze, jak można się było spodziewać. - Uśmiechnął się do Harry'ego, wyswobadzając się z jego uścisku, by móc poprawić eliksir, a jego ruchy były tak precyzyjne, jak zawsze.

- Severusie? - Spojrzał przez ramię na poważne spojrzenie Harry'ego. Niech szlag trafi chłopaka za upór. Wrócił do swojej pracy, zmniejszając temperaturę, mieszając dokładnie tyle razy, ile odmierzył. Cofnął się do kręgu ramion Harry'ego i przymocował strzykawkę do ramienia, mówiąc cicho.

- Oprócz tego, że jest go dużo w moim krwiobiegu, stał się też limfatyczny. - Zauważył lekko zdezorientowaną minę Harry'ego. - To znaczy, że podróżuje po układzie limfatycznym, co w pewnym sensie czyni to trochę poważniejszym. - Poczuł mocniejszy uścisk na swojej talii. - Harry?

- Nie... powiedz mi. - Westchnął i kontynuował, pozbywając się plastiku. - Kiedy rak dostanie się do układu limfatycznego, zaczyna atakować białe krwinki, które stanowią podstawę układu odpornościowego organizmu. W miarę jak je eliminuje, dosłownie niszczy twoją odporność, czyniąc cię podatnym na każdy rodzaj choroby, daj mu kilka tygodni, a zwykłe przeziębienie będzie wystarczająco silne, by mnie zabić. - Ujął twarz Harry'ego w dłonie i spojrzał w jego zasmucone oczy. - Ale nie martw się, doktor Andrews mówi, że są sposoby i środki, aby ją odbudować.

- Ale powiedziałeś, że nie zamierzasz podjąć leczenia.

- Nie zamierzam. To, co przyjmę, ma na celu utrzymanie mnie w stabilnym stanie, dopóki poziom raka w mojej krwi nie będzie zbyt wysoki, by mój organizm mógł go znieść. Może nie chcę przedłużać śmierci, panie Potter, ale z pewnością nie chcę umrzeć jako chory człowiek zamknięty w szpitalnym łóżku, trzymany z dala od innych, by mnie nie zarazili.

Harry skinął głową ze zrozumieniem, a jego wzrok skupił się na cewniku w ramieniu. Wydawało mu się tak głupie, że podjął się tego leczenia i starał się jak najlepiej uratować swoje życie, kiedy Severus był tak chętny, by z niego zrezygnować.

- Myślałem o tym zeszłej nocy. - Powiedział cicho, nieskończenie smutny. - O nas. - Odpowiedział na ciche pytanie, czując, jak mięśnie pod jego dłonią się napinają. - Myślałem, jak miło by było. Że kiedy stąd wyjadę, będziemy mieli mały domek niedaleko morza, na które będziemy mogli patrzeć z okna naszej sypialni. A z tyłu byłby mały zagajnik drzew, w którym zbierałbyś wszystkie te rzeczy do mikstur, które warzyłbyś w naszej kuchni, a ja bym ci powiedział, że już prawie czas, żebym zaczął szykować kolację, a ty wciąż nie posprzątałeś. A ty byś się wykłócał, mówiąc mi, że to ważne. Czasami szlibyśmy na plażę w wietrzny dzień, a ty siedziałbyś i patrzył, jak próbuję puszczać latawiec, który zrobiłem ze sznurka i papieru. Próbowałbyś mi powiedzieć, że to się nie uda, a potem wygłaszał długi wykład o prawach fizyki, a ja musiałbym cię uciszać pocałunkiem. A czasami po prostu siedziałbyś i czytał mi przed kominkiem, podczas gdy ja bawiłbym się twoimi włosami, a jakbym zasypiał zanosiłbyś mnie do łóżka... A potem pomyślałem, że nie będziesz w stanie. Bo ciebie tam nie będzie.

At The End Of All Things/Snarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz