Chapter 15

493 52 7
                                    

Harry usiadł przy pustym stoliku w bibliotece. Był zaskoczony, jak wielu uczniów tu było. Zajęcia zostały odwołane, a pogoda zrobiła się paskudna.

Czuł na sobie spojrzenia, wiedział, że wygląda okropnie, jego oczy były czerwone i niewidzące, gdy wpatrywał się w pergamin przed sobą.

Minęły zaledwie dwa dni. 48 godzin od ich ostatniego pocałunku, zaledwie dwa dni, odkąd przeczesał palcami jego włosy, poczuł rytm jego serca pod dłonią, zobaczył jego rzadki uśmiech.

Dwa dni i była to wieczność jak żadna inna. Jedyną osobą, której pragnął, była ta, której nie mógł mieć.

Potrząsnął głową i przeszukał papiery, szukając czystej kartki.

- Hej Harry. - Spojrzał w górę.

- Cześć wam. - Powiedział cicho, nie będąc w nastroju, by powiedzieć im, by go zostawili. Ron usiadł po jego lewej stronie, Hermiona po prawej, podczas gdy Dean, Neville i Seamus zajęli miejsca naprzeciwko.

- Co robisz? - zapytał ostrożnie Ron. Harry nie mówił zbyt wiele w ciągu ostatnich kilku dni, ale zawsze pozostawał w ich obecności, woląc pozwolić im mówić, podczas gdy on słuchał. Dziś był pierwszy dzień, w którym opuścił sanktuarium wieży, odkąd zasłabł podczas kolacji. Podczas gdy leżał w łóżku, miał kilku gości, głównie personel, jego lekarza, nawet Remus przyszedł po tym, jak dowiedział się o nowinach, chociaż wyszedł trochę bledszy po zobaczeniu Harry'ego.

- Przepisuję swój testament. - Powiedział dość rzeczowo, obracając rogi krótkiego stosu papierów po swojej lewej stronie. - Mógłbyś mi to podać? - zapytał Neville'a, który podał mu kałamarz. Przyciągnął kartki do siebie i zaznaczył rogi niektórych z nich, dzieląc je na osobne stosy.

- Twój testament? - Ron wyglądał na nieco zdziwionego: - Ale myślałem, że... - urwał, a w jego oczach pojawiło się zrozumienie.

- Będzie wymagał wielu poprawek, ponieważ Severus zostawił mi prawie wszystko, co posiadał. - Wrócił do oznaczania i sortowania, wyciągając jeden pergamin w szczególności i położył go przed Ronem. - Gratulacje stary, dostajesz wiejski dom w Buckinghamshire. - Stuknął w papier i wyciągnął kolejny, grubszy folder, upuszczając go przed swoim oszołomionym przyjacielem. - Ale to jest ten, którego naprawdę chcesz. - Na folderze widniał napis "Rezydencja Snape'ów": - Sto czterdzieści siedem pokoi. Siedemdziesiąt akrów ziemi, czterdzieści dwa akry lasu, jedno jezioro, stajnia i wystarczająco dużo zabezpieczeń, by grać w Quidditcha.

- A to idzie do ciebie. - Wręczył Hermionie stary kontrakt napisany płynnym atramentem. - To łączne tantiemy ze wszystkich eliksirów, które skomercjalizował. Wychodzi około pół miliona galeonów rocznie.

Hermiona przeczytała listę, zszokowana. - Wynalazł Eliksir Pieprzowy?

Harry skinął głową - Kiedy miał siedemnaście lat.

- Nie żebym nie była wdzięczna, Harry... Ale co z jego rodziną? - zapytała, odkładając kartkę z powrotem na stos, z którego Harry ją wziął.

- Oni nie żyją. - Powiedział smutno, - Każdy z nich.

To była jedna rzecz, z którą przynajmniej mogli się utożsamić, ból braku rodziny. Żadnej matki czy ojca, u których mogliby szukać rady, żadnych braci czy sióstr, z którymi mogliby porozmawiać.

- Ale... dlaczego zostawił to wszystko tobie? - zapytał Neville. Czuł, że Ron i Hermiona są spięci. Wziął głęboki oddech i przesunął ciężką dłonią po twarzy.

- Ponieważ mnie kochał. - Powiedział po prostu i westchnął. Rozejrzał się po kulminacji życia. Materialistycznego dobytku osoby, którą tak bardzo kochał. Potrząsnął głową. - Ponieważ mnie kochał. - Szepnął żałośnie, pozwalając głowie opaść na stół. Nagle wydał z siebie niskie warknięcie i podniósł się, zrywając okulary i gwałtownie pocierając twarz, po czym uderzył pięściami w stół, sprawiając, że prawie wszyscy w bibliotece podskoczyli. Westchnął i posłał Hermionie pełen uznania uśmiech, gdy położyła dłoń na jego dłoni.

At The End Of All Things/Snarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz