-7-

180 11 36
                                    

Carla Pov

Kolejne dni bardzo szybko mijały w słonecznej Barcelonie, praktycznie codziennie gdzieś wychodziłam z chłopakami i Alicią. Rodzice jak zwykle próbowali coś ze mnie wyciągnąć na ich temat, ale oczywiste jest to, że nie miałam zamiaru się tłumaczyć. Oni zawsze chcieli mnie tylko i wyłącznie kontrolować, bo przecież córka tak ważnych ludzi musi być ułożona i świecić przykładem. Szach mat. Jestem dorosła i tu ich mam.

Pragnęli mojego idealizmu, żebym później mogła przejąć firmę, czego nigdy nie chciałam. A nawet jeśli, to od razu sprzedałabym to wszystko i kiedyś mogłabym rzec, że wydałabym te wszystkie pieniądze, żeby zrobić sobie wycieczkę dookoła świata z moim przyjacielem i zwiedzić każdy stadion piłkarski, jaki istnieje. Tak jak oboje, przeszło dziesięć lat temu napisaliśmy w wypracowaniu szkolnym. Dziś, sama nie wiem co zrobiłabym z taką ilością pieniędzy

Właśnie zakończyła się zmiana Aliee w hotelu, w której jej pomogłam. Dlatego teraz swobodnie mogłyśmy iść na trening piłkarzy, ale najpierw trzeba się przebrać i doprowadzić do porządku.

Podjechałam windą na samą górę hotelu, po czym udałam się do swojego pokoju. Tam szybko nałożyłam żel na moje lekko przetłuszczone włosy, żeby nic nie było widać i związałam je w średniej wysokości kucyka. Poprawiłam lekko makijaż, oraz wybrałam outfit składający się z za dużej koszulki i małym logiem nike z lewej strony, oraz dresowych spodenek, które sięgały mi do połowy ud.

Około dwadzieścia minut zajęły mi wszystkie te czynności, a później zostało tylko czekać na blondynkę. Gdy tak stałam na korytarzu, ojciec się do mnie przyczepił.

–Ty znowu gdzieś wychodzisz?- Odezwał się chamskim tonem.

–Jak widać.- Odpowiedziałam, nawet nie podnosząc głowy znad telefonu.

–Wzięłabyś się za robotę i pomogła w hotelu, a nie tylko wiecznie Alicia i ci twoi idiotyczni znajomi. - Skrytykował, jak zwykle.

–Nie chciałeś żebym tu z wami przylatywała, więc teraz nie szukaj pomocy. A i odwal się od moich przyjaciół. - Odparłam wrednie.

Wiem, że to mój ojciec i nie powinnam się tak wyrażać, ale sam był sobie winien.

Gdy Aliee w końcu przyszła, mogłam wreszcie się stamtąd ulotnić, co było zbawieniem dla mojej duszy.

Nareszcie wypożyczyłam auto, więc mogłyśmy jeździć wszędzie gdzie nam się zapragnie, dlatego też wsiadłyśmy do nowej fury i ruszyłyśmy w stronę centrum treningowego. Po drodze w radiu leciało mnóstwo hiszpańskich hitów, wiele z nich pamiętałam jeszcze z dzieciństwa, tak jak na przykład "Limbo" Daddiego Yankee, do którego darłyśmy się przez większość drogi.

Z Pedrim kiedyś bawiliśmy się do tego grając w Just dance...

Około piętnaście minut później znajdowałyśmy się już na miejscu. Przyjechałyśmy akurat w tym samym momencie co Gavi i Pedri.

–Na miejscu Alici bałbym się wsiadać z tobą do samochodu.- Odezwał się opryskliwie młodszy z hiszpanów.

–Na miejscu instruktora bałabym się dopuścić cię do egzaminu na prawko.- Odparłam równie wrednie, na co Pablo pokazał mi środkowy palec, a ja odpłaciłam się tym samym.

Dwójka moich przyjaciół patrzyła na nas i próbowali dosłownie nie jebnąć śmiechem słysząc nasze dziecinne odzywki.

Po tym wszystkim mogłam w końcu przywitać się z kanaryjczykiem,
oczywiście, że się przytuliliśmy.

Chwilę później chłopcy w musieli już iść, a my razem z nimi.

Kiedy weszliśmy do ośrodka, piłkarze poszli się przebrać, a za to my udałyśmy się przywitać z trenerem. Xavi był dosyć mile do nas nastawiony, choć nie powiem zestarzał się. W mojej pamięci istniał jako młody, przystojny piłkarz, którego znałam ze słynnych kart Fify, bądź po prostu meczy. Mimo to nadal był i jest legendą klubu, a spotkanie go było zaszczytem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 14 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Childhood friends || Pedri GonzálezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz