Rozdział 3

643 17 9
                                    

Hailie do biblioteki

Hailie

- Dobrze - odparłam. Whatafak po co mi kaze iść do biblioteki. Jednak po chwili ruszyłam za nim. Biblioteka była ogromna. Wiedziałam, że będę sie tu zaszywać. Vincent wskazał głową na fotel a sam usiadł za biurkiem.

- A więc Hailie, miło cię widzieć. Jest nam niezmiernie przykro z powodu śmierci twoich bliskich. W tym domu obowiązują pewne zasady. Dom jest ponitorowany 24/7, a od 22 spuszczane są psy. Mam nadzieję, że nie planujesz ucieczek? - powiedział zimno Vince

- Nie, nie planuje - odparłam. Przez cały czas patrzyłam mu się prosto w jego oczy. Były piękne. Tak jak moje ez.

- Jeśli chciałabyś opuścić teren domu napisz do któregoś z nas. Uważam, że jesteś rozsądną osobą i wiesz, że w twoim wieku bliski kontakt z płcią przeciwną powinien być ograniczony. Nie zabronię ci wychodzenia na zakupy z koleżanką czy coś innego nie wiem co zamierzasz robić w wolnym czasie. Twoje oceny są - tutaj przystopował - wyśmienite, dlatego uczyć będziesz się w klasie z bliźniakami. W garderobie Eugenie przygotowała ci mundurek. Do szkoły wozić będą cię bliźniacy lub Dylan. Chciałbym, żebyś dostała nowy telefon. Na ktorym mam dostęp do twojej lokalizacji. Oczywiście, nie będę cały czas cię monitorować, jest to dla twojego bezpieczeństwa. Zrozumiano?

- Tak - odparłam.

- Śniadania będzie ci przygotowywać Eugenie. Rzadko będziemy je jadać razem ze względu na pracę. Któryś z chłopaków oprowadzi cię po domu. Do szkoły pójdziesz za tydzień. Masz jakieś pytania? - spytał

- Czy mogłabym się zapisać na jakieś zajęcia dodatkowe?

- Oczywiście. zobaczę co da się zrobić, jakie by cię interesowały?

- Boks, samoobrona, chciałabym też chodzić na strzelnice i na siłownie. Również chciałabym powrócić do jazdy konnej gdyż przez przeprowadzkę musialam przerwać dzierżawę. Chciałabym miec również możliwość jeżdżenia samochodem treningowo. A propo tego, za tydzień jako Layla chciałabym uczestniczyć w zawodach. O i zależy mi żebym mogła też jeździć na lodowisko. Wydaję mi się, że to wszystko. - powiedziałam. Vincent chwilę się na mnie patrzył a następnie spytał;

- Hailie, dziecko drogie jak ty zamierzasz pogodzić to z nauką?

- Nie mam problemów z nauką, więc na spokojnie dam sobie radę - odparłam bez emocji.

- W takim razie boks jest prowadzony w szkole, Dylan z chęcią poćwiczy z tobą samoobronę, strzelnice mamy w domu, te wszystkie rzeczy do koni i konia ci kupie, samochodem będziesz mogła jeździć na zawody pozwalam ci jechać, lodowisko to ogarnę jakies, jakbyś chciała coś jeszcze to przyjdź do mnie - powiedział Vince. Ma bardzo dobrą pamięć.

- Dzięki Vince - mruknelam

- Nie ma za co, droga Hailie - odparł Vince. Kiwnęłam głową i wyszłam z biblioteki. Ruszyłam do swojego pokoju. Nagle ktoś złapał mnie za ramię i chyba chciał coś powiedzieć ale bez zastanowienia przerzuciłam go przez ramię i usłyszałam ciche ,,Ał". Przede mną leżał Shane. Patrzył na mnie z zaskoczeniem.

- Skąd do jasnego chujq miałaś siłę żeby mnie tak przerzucić - spytał. Ja na to naprężyłam swoje miejsce i szeroko się uśmiechnęłam.

- Dobra nieważne - wstał - Chciałem się spytać jak było na rozmowie z Vincem. Zazwyczaj rozmowy z nim w bibliotece nie należą do najprzyjemniejszych. - oznajmił Shane

- Wytłumaczył mi zasady w domu i zapisał na zajęcia dodatkowe - mruknelam.

- Yhm ciekawe - powiedział a następnie skierował się do swojego pokoju.

Reszta dnia minęła spokojnie. Pooglądałam tik toka, ponownie podpisywałam znajomym, porysowałam i przebrałam się w piżamę.

Oczywiście dzień by się nie skończył gdybym czegoś nie spieprzyła. Gdy malowałam sobie paznokcie u stópek to wylał mi się lakier do paznokci.

- CHOLERA - wydarłam się na całe gardło.

- CZY TO FREDDIE FAZBEAR - usłyszałam zapewne bliźniaka, który posługiwał się kaleczacym polskim.

- OU OU OU OU OU OU OU OU OU - dokończył najprawdopodobniej drugi. Zaczęłam rechotać ponownie na cały dom. Za drzwiami słyszałam to samo. Następnie usłyszałam huk. Bliźniacy wparowali mi do pokoju.

-IDZIE WKURWIONY VINCE SKITRAJ GDZIEŚ NAS - wrzasnął Shane.

- Ciszej dupku - uciszył go Tony.

- Do garderoby - powiedziałam. Szybko pobiegli do wskazanego miejsca. Kuźwa powiedziałam w myślach. Chyba zostawiłam tam moje bronie. Módlmy się, żeby nie zauważyli. Usadowiłam się na huśtawce, założyłam słuchawki i udawałam, że nic się nie stało.

Po chwili usłyszałam pukanie. Zaprosiłam gościa do środka. Okazał się nim nie kto inny niż Vince.

- Hailie, czy widziałaś może bliźniaków? Znowu się za przeproszeniem darli. Już trzeci raz w tym miesiącu a jest 3 październik. Mówiłem im, że mam ważne spotkania i niech starają się byc trochę ciszej.- powiedział Vince.

- Nie, nie widziałam ich - oznajmiłam patrząc prosto w jego oczy, żeby nie myślał, że go okłamałam (to sie chłop zdziwi).

- Dobrze, dziękuje Hailie. Dobranoc  - powiedział i wyszedł. Otworzyłam drzwi do garderoby i pierwsze co zobaczyłam to bliźniaków z moimi walizkami z pistoletami.

- Hailie po co ci tyle pistoletów? - spytał Tony.

____________________________________

Hejj!
Witam was w 3 rozdziale🥰
Dziękuje za dobry odbiór i zapraszam na kolejne!

767 słów

Rodzina Monet || PolkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz