Pewnie można zastanawiać się , czemu jak Dylan raz mnie uderzył, a Tony na mnie warknął to już robię z tego wielką aferę. Oczywiście liścia Dylanowi nigdy nie wybaczę. Wracając , nie tylko te rzeczy sprawiły że uważam ich za przemocowych. Otóż na początku roku szkolnego ..nie szło mi dobrze. Ja nie rozumiałam tych rzeczy. Najgorzej poszła mi matematyka , informatyka i biologia. Dostałam dwie trójki i dwójki. Reszta...była nawet okej. Gdy wróciłam raz z domu , Vincent od razu wezwał mnie do gabinetu. Odprowadzana współczującym spojrzeniem Hailie , weszłam do gabinetu.
- A więc Elizabeth , nie przygotowałaś się ? Takie są twoje starania ? - zaczął z lodowatym głosem. W pomieszczeniu panowała cisza. Tylko zegar tykał miarowo.
- Zadałem pytanie.
Przełknęłam ślinę.
- Vincent , ja to poprawi- Milcz - rozkazał. - Powiedziałem ci , na początku , że nie znoszę kłamstwa i braku szacunku. Nie znoszę także lenistwa. Ani miernych wymówek , wymyślanych w chwili zadania pytania. Twoja siostra w twoim wieku...
Przecież Hailie przybyła do monetów w wieku czternastu lat... A ja mam trzynaście. - pomyślałam.
-...Masz się przyłożyć do nauki. Zrozumiano ?
Otrząsnęłam się z myśli.
-Czy...mógłbyś...powtórzyć ?- zapytałam nieśmiało.
- Mówiłem że nie toleruję braku szacunku. Czy możesz się raz opanować ? Słowianka...dzika , nieokiełznana. Elizabeth , jest mi bardzo przykro , że się tak zachowujesz. Bardzo się o ciebie martwię. Oddaj telefon.
Zagotowało się we mnie. Mówi , że jestem dzika , porównuje mnie do Hailie. A potem zawija to w troskę , smutek ! Łzy zaczęły lecieć mi po twarzy. Wybiegłam z pokoju. Pobiegłam do mojego . Padłam na łóżko , uprzednio nie zamykając drzwi i zaczęłam płakać. Czemu ja ? Mój płacz roznosił się echem po rezydencji. Nagle , w drzwiach stanęło moje rodzeństwo. Prócz Hailie i Willa.
- Jezu , po co ona wyje ?!
- Nie da się nic robić.
- Nie ma powodu do płaczu.
- Przestań wyć ! Do jasnej cholery , zamknij się !
- Histeryzuje...
Dobiegły mnie krzyki i pretensje. W końcu , sobie poszli. A ja dalej płakałam na łóżku. Miałam dość, Czułam się słabo. Dostałam zadyszki. Miałam problemy z oddychaniem. Vincent zabrał mi telefon , więc nie miałam jak zadzwonić i wyżalić się Michałowi. Hailie i Will zawsze będą po stronie Vincenta. W końcu są najlepszym rodzeństwem na świecie , które wskoczy za sobą w ogień. Odstawałam od nich , bardzo i dopiero teraz uświadomiłam sobie ,że to nie jest tylko kwestia ubioru. Tym razem uratowała mnie...Lissy. Przyszła do mnie i jakby nigdy nic się do mnie przytuliła. Od razu zrobiło mi się lepiej. Wystarczył jeden mały gest , podarowany przez równie małego człowieka. Trochę z lepszym nastrojem pożegnałam Lissy , która musiała iść na kolację.
YOU ARE READING
𝐑𝐨𝐝𝐳𝐢𝐧𝐚 𝐌𝐨𝐧𝐞𝐭. 𝐒𝐳𝐦𝐚𝐫𝐚𝐠𝐝
DiversosMłoda , skrzywdzona przez los i nieufna Elizabeth Monet , dotychczasowy wyrzutek w jakimkolwiek miejscu , dowiaduje się , że jednak ma rodzinę , która jest...nietypowa. Pięciu starszych mężczyzn , podających się za jej braci , i jedna dziewczyna , u...