2: Maska

13 4 2
                                    

POV. Lora

  Biegłam przez kałuże pozostawione po deszczu. Na moją głowę spadały ciężkie krople wody, które zleciały prosto z ciemnych burzowych chmur. Zaczęło grzmieć, nie miałam gdzie się schować, dlatego biegłam szukać jakiegokolwiek schronienia na przeczekanie tej ulewy.
  Dom w którym mieszkałam znajdował się kilkanaście kilometrów ode mnie. Przyjechałam tu pociągiem do mojej przyjaciółki... która okazała się fałszywą. Miałyśmy razem się udać do kina na jakiś film. Gdy dotarłam na miejsce nie było jej.              
  Zadzwoniłam do niej, lecz ta nie odebrała. Po chwili dostałam jakąś wiadomość.

Po co dzwonisz?

Miałyśmy pójść do kina, nie pamiętasz?

Miałyśmy
???

No tak
Nie pamiętasz
???

No jakoś się złożyło, że nie mogę się z tobą spotkać. Nara


Użytkownik Rose Cratchit usunął(a) konwersacje

  No i wtedy usłyszałam grzmoty i zaczęłam biec.
  Biegnę już tak z dobre 15 minut przez tą okropną ulewę.
  Po kilku minutach biegania ujrzałam stary dom. Wyraźnie było widać, że był opuszczony i w nie najlepszym stanie. Zobaczyłam jak na elewacji domu odbija się światło, które rzuciła błyskawica. Bez namysłu wybiegłam na schody, pociągnęłam za klamkę i weszła do domu.
  Dom był starszniejszy niż myślałam. Porozwalane meble, stare poszarpane tapety, które zaczynają odchodzić od drewnianych ścian. Wszędzie pajęczyny i te dziwne dźwięki dochodzące z pomieszczenia obok... Zignorowałam ten dźwięk. Uznałam, że to pewnie jakaś mysz. Lecz dźwięki dochodzące z kuchni zaczęły stawać się coraz bliższe, coraz głośniejsze.
  To na pewno nie mysz. - nerwowo zaczęłam rozglądać się wokół siebie. Chciałam z tąd uciec, lecz nie mogłam. Drzwi były czymś zablokowane od drugiej strony. Bałam się. Po chwili dźwięk gwałtownie ucichł. Nastała przerażająca cisza. Poczułam jakby ktoś dotykał mojego ramienia.
  Stałam jak słup soli. Zaczęłam się trząść ze strachu. Poczułam oddech na mojej szyi.
  - Dobranoc ~ było to ostatnie słowo, które usłyszałam. Poczułam ukłucie w klatce piersiowej. Nie odważyłam się nawet spojrzeć na sprawcę. Poczułam, że mi jest słabo i upadłam bezwładnie na twardą podłogę.

___

  Obudziłam się przywiązana do krzesła w jakimś źle oświetlonym pokoju. Pokój wydawał się ogromny. Jedynym źródłem światła była mała lampka postawiona na drewnianym stole. Na tablicy korkowej, która była powieszona nad biurkiem znajdowały się projekty jakiś robotów.
  Nie mogłam zrozumieć dlaczego jeszcze żyje... dlaczego nie umarłam.
  Nagle z cienia wyjawiła się sylwetka mężczyzny. Ku mojego zdziwienia był on nie dość, że cały ubrany na fioletowo to jeszcze miał takiego samego koloru włosy i cerę. Jedyne co się odróżniało to przerażające, martwe, zimne, białe oczy i złota odznaka na koszuli.
  - Czego chcesz... Czego chcesz odemnie. - powiedziałam.
  - Chce ciebie. - podszedł bliżej mnie. - A dokładniej to twojej duszyczki słonko.
  Chciałam uciec, lecz nie mogłam. Sznur zaplątany wokół moich dłoni był za mocno ściśnięty. Czułam jakby mi tam krew nie dopływała, że praktycznie nie mogę poruszać rękoma.
  - Wypuść mnie... Prosze. - poczułam jak z moich oczu zaczęły się lać łzy bezsilności. Mężczyzna zaczął się śmiać.
  - Niestety kochaniutka. - wyciągnął ostrą, srebrną rzecz ze swojej kieszeni od spodni. Był to nóż (składany jakby co). Przytknął to do mojej szyi. - Jak chciała byś umrzeć, szybko, czy wolno.
  Co on wygaduje!?
  - Zostaw mnie.
  - Nie chcesz decydować, to ja zdecyduje za ciebie. Hmmm. Gdybyś miała umrzeć wolno to bym nie miał praktycznie, żadnej frajdy, lecz gdybyś umarła szybko... Już zdecydowałem - przyłożył mocniej nóż tak aż poczułam ukłucie. Chciałam się jakoś wyrwać, lub krzyknąć, lecz nie miałam tyle siły aby to wykonać. Modliłam się aby mnie ten psychiczny typ zostawił w świętym spokoju, lecz moje prośby nie zostały wysłuchane.
  Mężczyzna zaczął nacinać moją skórę. Z każdym nacięciem rana była głębsza i bardziej bolesna od poprzedniej.
  W końcu po kilku koszmarnych minutach podszedł do biurka zostawiając mnie na krześle. Mogłabym uciec, gdyby nie byłabym tak osłabiona i obolała.
  - Co by tu wybrać. - powiedział i spojrzał się w stronę półki gdzie leżała masa ,,głów,, animatronów. - Niedźwiedź... nie zaduzo ich, a może. Wiem! - podszedł do mnie i założył maskę. Nie zdążyłam się przyjrzeć jaka to jest bo już miałam ją założoną. Jedyne co udało mi się dostrzec to to, że jest ona uzbrojona w małe nożyki. Zaczęłam się stresować. Usłyszałam tak jakby pikanie. Byłam mocno zestresowana i przerażona.
  Po chwili przestałam się trząść. Przestałam wogule cokolwiek czuć. Wtedy wiedziałam, że umarłam.

✓FNaF: Shadow Puppet✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz