I.

248 11 2
                                    

  Zakapturzona postać trzymała w prawej dłoni niewielki przedmiot. Wyglądał niczym przezroczysty kryształ o kształcie łzy. Jednak był pusty w środku. To wcale nie oznaczało, że nie miał żadnych właściwości magicznych. Ściskając ów przedmiot w dłoni, postać czuła drżenie, jakby emanował dziwną energią. Przykuwał tym uwagę, kusił by zatrzymać go dla siebie, ale postać mogła zrobić z tym przedmiotem tylko jedno...

  Zacisnęła mocniej palce na krysztale i biorąc głęboki wdech wyłoniła się z ciemnego kąta. W świetle pochodni niewiele można było dostrzec, ponieważ oblicze zakrywał ciemny kaptur od płaszcza długiego do samej ziemi, skrywającego całą postać. Lewą dłonią ściągnęła go i odsłoniła swoją twarz. To była młoda kobieta o długich blond włosach zaplecionych w warkocz i niezwykle błękitnych oczach. Cienie pod nimi, zapadnięte policzki i blada skóra świadczyły o ogromnym zmęczeniu. Spierzchnięte usta zacisnęła w cienką linię, jakby się wahała przed wejściem do komnaty. Jednak znikąd nagle pojawili się strażnicy i zatrzymali ją, siłą chwytając za ramiona.

  - Shaddar już ciebie oczekuje, złotko. - wysyczał jeden ze szkaradnych strażników. Miał paskudną zieloną gębę i głęboko osadzone, złośliwe czerwone oczka. Jeden z goblinów czarnoksiężnika. Dziewczyna westchnęła zrezygnowana i próbowała się wyrwać z uścisku, ale to spowodowało, że strażnicy mocniej zacisnęli pazury na jej ramionach.

  - To nic ci nie da. - drugi stwór uśmiechnął się obrzydliwie szczerząc kły. Dostrzegł drobny przedmiot w ręce dziewczyny i wyciągnął pokraczne łapska by go zabrać, ale ona w odpowiedzi splunęła mu prosto w parszywą gębę. Stwór warknął i wymierzył jej siarczysty policzek. Dziewczyna skuliła się z bólu, a z ust wyrwał się jęk. Nie wiadomo co byłoby dalej, gdyby nagle nie otworzyły się drzwi tuż obok całego tego zajścia.

  - Nasz pan ciebie wzywa. - jeszcze jeden ze stworów stanął w wejściu. Był dużo większy, bardziej obrzydliwy i szkaradny niż te dwa gobliny, które posłusznie prowadziły dziewczynę do wejścia. Nie mając zbyt wielkiego wyboru musiała się poddać tym stworom. Zbyt długo się wahała przed samodzielnym wejściem, a teraz było już za późno.

  Ciągnięta przez stwory przekroczyła próg ogromnej komnaty. Na kamiennych ścianach wisiały pochodnie, ale i tak panował półmrok nadający pomieszczeniu tajemniczości. Jednak dało się dostrzec półki wypełnione książkami, wielki stół stojący nieopodal owych regałów. Nawet było coś w rodzaju ołtarza nad którym w powietrzu unosiły się cztery kryształy, wszystkie podobne do tego, co posiadała dziewczyna. Na przedmioty spoglądał wysoki mężczyzna ubrany w długą do samej podłogi, czarną szatę. Czarnoksiężnik we własnej osobie. Słysząc kroki nadchodzących strażników i dziewczyny, odwrócił się do nich z zadowolonym wyrazem twarzy, o ile to tak można nazwać.

  Stwory w upokarzającym geście rzucili dziewczynę do stóp mężczyzny, po czym odeszli. Z ciężkim westchnięciem uderzyła ciałem o kamienną podłogę. Mimo bólu starała się nie wypuścić kryształu z dłoni. To była cena za wolność jej bliskich. Po chwili podniosła się i z mieszanymi uczuciami popatrzyła na czarnoksiężnika. Oblicze miał straszne, pomarszczone. Oczy ciemne niczym najczarniejsza noc spoglądały na nią z odrazą. Zęby wyszczerzył w okrutnym uśmiechu, a palce zakończone długimi paznokciami już wyciągał po kryształ.

  - Nie dostaniesz żywiołu pustki, dopóki nie uwolnisz moich sióstr. Dałeś słowo. - dźwięczny głos młodej dziewczyny rozszedł się po komnacie. Gdzieś w najciemniejszej części pomieszczenia rozległy się ciche protesty, najwyraźniej wspomnianych zniewolonych sióstr. Miała chęć odwrócić się w tamtą stronę, ale wiedziała, że mężczyzna wykorzysta jej rozproszenie. Zatem musiała być bardzo czujna.

Z innego wymiaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz