IV.

98 2 0
                                    

  Alec zaskoczony wpatrywał się w Isirę. Ta sytuacja była tak absurdalna, że przez chwilę nie wiedział, co ma powiedzieć. Ledwo wszedł do gabinetu i zajął się raportami dla Clave dotyczącymi bezpieczeństwa nowojorskiego instytutu, a tu nagle wparowała Isira. Dziewczyna usadowiła się wygodnie w fotelu, krzyżując ręce na piersi. Spoglądała przy tym na mężczyznę uporczywie, jakby samym spojrzeniem chciała wywrzeć na nim decyzję.

  - Możesz mi wyjaśnić o co tutaj chodzi? - Alec spojrzenie przeniósł na swoją siostrę. Ta zaś wyczuwając gromadzące się czarne chmury w gabinecie, westchnęła.

  - Tak jak powiedziała Isira, chce wrócić na polanę... chce zobaczyć ślad na własne oczy - mruknęła, nie patrząc na brata. Ten zaś z powrotem skupił się na blondynce.

  - Czy ty zdajesz sobie sprawę o co prosisz? - mówił Alec, a w jego głosie wyraźnie było słychać złość. Isiry to nie wzruszyło, nie miała zamiaru ustąpić tylko dlatego, że on się wściekał. - Ledwo doszłaś do siebie i już chcesz wyjść żeby coś udowodnić? Nie ma mowy.

  - Nie chcę niczego udowadniać, po prostu... - Isira przewróciła oczami. Ta rozmowa będzie o wiele trudniejsza niż się spodziewała. Równie dobrze mógł jej nie pokazywać tego śladu. Teraz miała mętlik w głowie, a jak inaczej mogła się upewnić co do demona? Nie wierzyła temu przedstawionemu jej obrazkowi. A z innej strony ten ślad mógł pozostawić inny demon, ale w to ciężko było jej uwierzyć.

  Na myśl przyszły jej opowieści, których nasłuchała się wraz z siostrami. Opowiadano o skrzydlatej bestii z palącym ognistym spojrzeniem, przeszywającym na wskroś. Jednym tchem demon mógł spopielić wszystko wokół siebie. Szpony zaś miał tak ostre, jak najostrzejsze anielskie ostrza. I pozostawiał po sobie wielkie, wypalone, ogniste ślady, popękane i poprzecinane żyłkami płynnej lawy. I miał długi kolczasty ogon. A kiedy wznosił się w powietrzu to rzucał ogromny cień. Jednak to były tylko opowieści, ale przecież na własne oczy widziała tego demona. I przeżyła z nim starcie.

 
  Przypominając sobie teraz opowieści nie była pewna czy aby faktycznie ten demon mógł takowy ślad zostawić. Walcząc w komnacie Shaddara nie była w stanie zwrócić uwagi na taki szczegół. Wszystko działo się tak szybko i musiała skupić się na walce. Cóż za ironia losu i niedopatrzenie.

  - Po prostu co? - Alec wyraźnie już tracił cierpliwość, co do blondynki.

  - Pokazałeś mi ten ślad na tym czymś - tu na chwilę zawiesiła głos, ale wciąż wpatrywała się w mężczyznę. - Jestem przekonana, że zabiłam tego demona w swoim wymiarze. Nie wiem dlaczego taki ślad się pojawił i czy w ogóle dotyczy właśnie tego demona. Może to być zupełnie inny stwór, a ja się po prostu mylę.

  - Wcześniej byłaś pewna zabicia tego swojego demona, a teraz zmieniasz zdanie? Chyba jeszcze nie doszłaś do siebie, nawet nie myśl, że gdziekolwiek stąd wyjdziesz, dopóki coś się nie zmieni. - Alec twardo i uparcie obstawiał przy swoim. Nie podobało mu się to, że dziewczyna raz była pewna swojego, a teraz mówi, że może to być inny demon. Równie dobrze mogła kombinować, jak opuścić instytut. Wzrokiem świdrował jej osobę. Wydawała się taka krucha i bezbronna, ale to było mylne wrażenie. Wzburzona jego słowami aż wstała z fotela. Isabelle położyła dłoń na jej ramieniu mając nadzieję, że nie zrobi nic głupszego niż to, że w ogóle ośmieliła się wparować do gabinetu Alec'a i próbowała wymusić na nim decyzję.

  - Nie zabronisz mi, dobrze się czuję i jestem świadoma tego, co mówię - wypaliła, mając ochotę walnąć go z całej siły. Czując dłoń Izzy na swoim ramieniu, odpuściła sobie ten zamiar.

  - Jestem szefem instytutu i mam takie prawo - wspomniał, spoglądając na dwóch łowców, którzy zajmowali się pilnowaniem dziewczyny. Przez sekundę się zawahał, ale chcąc jasno określić swoje stanowisko, zadecydował. - Zabierzcie ją do celi. Może wtedy coś do ciebie dotrze.

Z innego wymiaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz