VII.

74 3 0
                                    

  Isira, Izzy i Clary znajdowały się jeszcze na oddziale medycznym. Lekarz już skończył zszywać ranę blondynki. Ta w milczeniu wpatrywała się w podłogę, jakby widziała tam jakiś tekst, który tylko ona mogła odczytać. Tak naprawdę w jej głowie pojawiła się myśl o opuszczeniu instytutu. Zastanawiała się, jak mogłaby dopuścić do takiej sytuacji. Łowcy sami z siebie jej nie wypuszczą, bo przecież według ich oceny może stanowić zagrożenie dla innych mieszkańców świata cieni. A jeżeli nie pójdzie na współpracę z nimi, to będzie miała do czynienia z Clave. Alec wspominał, że jest ich więźniem, a jak nie będzie współpracować i nie odda swoich wspomnień, to właśnie Clave się nią zajmie.

  Rozważała wszelkie opcje za i przeciw. Co byłoby lepsze? Pozostać w instytucie i pozwolić by jacyś inni łowcy wzięli ją na przesłuchanie? Dziewczyna wątpiła, że pójście na ugodę skończy się wypuszczeniem na wolność. Wydrą z niej każde wspomnienie, każde informacje o demonie i czarnoksiężniku, o swoim wymiarze. Nic innego nie będzie się liczyć dla nich.  Zwyczajnie zostanie potraktowana, jak przestępca, którego trzeba ukarać. Najprędzej trafiłaby znowu do jakiejś ponurej celi, skąd nie miałaby żadnego pola manewru i nie mogłaby szukać śladów Shaddara i jego demona na własną rękę. Mogłaby się założyć, że za tym wszystkim stałaby sama Maryse... I po części Alec.

  A może ucieczka byłaby lepsza? Nie musiałaby polegać na nocnych łowcach z którymi ciężko było jej nawiązać lepsze relacje. Jedynie Isabelle i Clary odnosiły się do niej przyjaźnie, co odwzajemniała. Jace rzucał jakieś żarty lub zaczepiał głupimi tekstami. Alec z kolei zachowywał dystans, chociaż niejednokrotnie już doszło do konfrontacji między nimi. Więc jaki to dystans? Zalała ją fala irytacji, kiedy przypomniała sobie każdą sytuację z nim związaną. Jego chłodne spojrzenia i drwiące uśmieszki, których zwyczajnie miała dość. O Maryse nawet nie chciała myśleć. Więc działanie na własną rękę poza zasięgiem łowców byłoby o wiele lepszym rozwiązaniem.

  W tym obcym sobie świecie jakoś sobie poradzi. Niejednokrotnie stanęła przed różnymi wyzwaniami, więc była gotowa na kolejne. Miała punkt zaczepienia w miejscu, gdzie została znaleziona. Nie miała tylko pojęcia, jak tam dotrzeć. Być może Magnus mógłby jej pomóc? Wyczarować portal czy dać jakiś magiczny amulet prowadzący do miejsca. Zapewne zażądałby jakiejś zapłaty za pomoc, co musiała brać pod uwagę. Zapewne oddanie swoich wspomnień byłoby dobrą zapłatą, ale Isira musiała to jeszcze dobrze przemyśleć.

  - Gotowe - poinformował lekarz. Dziewczyna opuściła rękaw i skinięciem głowy podziękowała łowcy. Na przyszłość byłoby prościej i szybciej narysować runę leczącą, ale nikt nie był pewien, jak to może się odbić na zdrowiu Isiry. Skoro reagowała negatywnie na elektrum, to lepiej było nie eksperymentować z runami.

  - Gdzie nauczyłaś się tak walczyć? - spytała zaciekawiona Clary, kiedy już wszystkie trzy opuściły oddział medyczny.

  - Szkolono mnie od dziecka - przyznała Isira ze słyszalnym smutkiem w głosie. Wspomnieniami powróciła do tych chwil, kiedy pierwszy raz w życiu chwyciła za rękojeść miecza. Początek był trudny, a broń trzymana w ręku strasznie ciężka. Musiało minąć dość sporo czasu nim przyzwyczaiła się do wagi miecza. - Zakon w którym mnie uczono, należał do najlepszych w moim świecie.

  - Zakon? - powtórzyły Izzy i Clary zdziwione.

  - Zgadza się. Zakon pełen wyszkolonych wojowniczek i tych przyszłych, dopiero uczących się młodych dziewcząt. To niesamowite miejsce po którym zostało wspomnienie. Chętnie bym tam wróciła. Tak naprawdę tamto miejsce, to mój jedyny i prawdziwy dom. - mówiła Isira z błyskiem w oku. Wspomnienia wypłynęły na wierzch, odsuwając na chwilę rzeczywistość. Tak naprawdę to tam chciałaby teraz się znaleźć.

Z innego wymiaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz