Rozdział 3.

26 4 0
                                    

Dzisiejszego dnia mam wysoką gorączkę, boli mnie głowa i ogólnie źle się czuję. To zapewne przez wczorajszą "kąpiel". Też dobrze, przynajmniej zostanę w domu kolejny dzień.

W planach mam napisać kolejny utwór i może wyjść na spacer. Ominę po prostu tego chłopaka, jeśli bym go spotkała.
Nie mam ochoty na jedzenie. Zamiast tego piszę:

Początek życia, początek dnia
Jedna łza spływająca po policzku
Zaraz nadejdzie ta godzina
Początek śmierci...
Nie wiem, jak to wyrazić,
ale czuję tęsknotę
Tęsknotę za miejscem, którego mi brak...
Parę cięć i mnie już tu nie będzie,
lecz pozostanie nadzieja.

Początek żyły...

-------------------

Myślę, że teraz dobrze byłoby gdzieś wyjść. Ból głowy ustał, jedynie czuję się trochę słaba, ale to nic takiego. Powinno później przejść.

Wychodzę z domu i kieruję się znów do tego samego parku, co wczoraj. Nigdzie nie widzę jednak tego chłopaka, z którym rozmawiałam. Postanawiam usiąść więc na ławce i poczekać, może zaraz przyjdzie.

Nie mylę się, po kilku minutach dostrzegam znajomą sylwetkę w bramie wejściowej. Brunet kieruje się w moją stronę. Po chwili siedzi już obok mnie.
- Cześć - szepta.
- Cześć - mówię również cicho.
- Jesteś na mnie zła? - pyta.
- Nie - odpowiadam.
- Nie chciałem Cię wystraszyć czy rozzłościć. Po prostu się zmartwiłem, ale postanowiłem nie pytać o rany - powiedział.
- Rozumiem. Przepraszam, że na Ciebie nakrzyczałam. Bałam się, że komuś powiesz - odpowiedziałam.
- Nie gniewam się. Mogę jednak dowiedzieć się, jak masz na imię?
- Żenia.
- Śliczne imię. Jestem M.
- Też ładnie.
- Żeniu, mogę zadać Ci pewne pytanie?
- Jakie?
- Dlaczego się tak ranisz?

Po tych słowach zamilkłam na chwilę.
- Wiesz, to inni mnie ranią. Ja tylko chcę ukarać siebie ze to, że istnieję. Nie powinno mnie tu być - odpowiedziałam.
- Co Ty wygadujesz? - M. nie spodziewał się raczej takiej odpowiedzi.
- Tak jest - rzekłam.
- Nieprawda! Jesteś potrzebna, ja Cię potrzebuję! - wykrzyknął.

Spojrzałam w jego brązowe oczy. On patrzył na mnie tak łagodnie i miło. Po chwili spostrzegłam również, że chłopak wpatruje się w moje usta.

Jego twarz powoli zaczęła przybliżać się do mojej. Postanowiłam zamknąć oczy i zaczekać, co zaraz się wydarzy. Po chwili nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Trwało to kilka sekund.
Zaraz oderwaliśmy się od siebie, by złapać oddech. Poczułam, jak robię się cała czerwona, jednak miałam na twarzy mocny makijaż, dlatego nie było nic widać. M. nie udało się jednak tego ukryć. Patrzyliśmy dobre parę chwil w oczy sobie nawzajem.

- Podobasz mi się Żenuś, wiesz?
W odpowiedzi uśmiechnęłam się. M. przybliżył się i złożył delikatny pocałunek ma moim nosie.
- Widzisz? Masz po co żyć - powiedział.
Ja tylko patrzyłam na niego nic nie mówiąc.
Pójdziemy do mnie? Przy okazji oddam Ci Twoje rzeczy.
Wziął mnie za rękę i poszliśmy.

-------------------

Od razu po wejściu do mieszkania poszliśmy do jego pokoju. Usiadłam na dużym, miękkim fotelu, a chłopak poszedł po ciepły koc, którym otulił mnie po samą szyję. Uśmiechnęliśmy się do siebie, a M. zaproponował coś ciepłego do picia. Wybrałam Cappuccino. Brunet poszedł do kuchni, by je dla mnie zrobić.

W tym miejscu czułam się dobrze. Mogłabym powiedzieć, że nawet bardzo dobrze, tak bezpiecznie, pomimo iż poznałam go tak niedawno. Tutaj przynajmniej nie słyszałam obraźliwych komentarzy na mój temat.
Rozejrzałam się po pokoju. Na półkach leżało dużo książek. Bardzo dużo.

Widocznie jest miłośnikiem czytania, pomyślałam.
To nie jest najgorsze, ja piszę wiersze, a on czyta. Bylibyśmy niezłą parą.
Z zamyślenia wyrwał mnie odgłos otwieranych drzwi. To M. wrócił z gorącym napojem. Podziękowałam i zaczęłam pić. Chłopak usiadł na przeciwko mnie.
- Ile tak w ogóle masz lat? - zapytał.
- 17, prawie 18 - odpowiedziałam.
- Ja mam 19. Niewielka różnica wieku. Co planujesz po maturze? - zapytał.
- Wiesz, sama nie wiem. Na razie chcę dożyć do następnego dnia, co idzie mi z trudem, ale jakoś daję radę.
- Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć? Zawsze.
- Tak wiem, jednak codziennie nie będzie Cię przy mnie.
- To prawda, ale zawsze Ty będziesz w moich myślach. Każdy człowiek ma jakieś problemy. Ale one są potrzebne, ponieważ nas kształtują.

Zamilkłam, nie wiedząc co odpowiedzieć. On ma rację. Może powinnam się w końcu odważyć i wrócić do szkoły?

- Słuchaj, muszę już iść - powiedziałam oddając mu pusty kubek.
- Jasne, zaczekaj tylko chwilę - powiedział. - Oddam Ci Twoje ubrania.

Po czym wstał i podniósł małą paczuszkę leżącą na stoliku.
- Zapakowałem Ci sweter do siatki. Ten ode mnie możesz zatrzymać, oddasz mi innym razem.
- Dziękuję - odrzekłam.
- Miłego dnia, kochana - uśmiechnął się i pocałował mnie w usta.
Ja po chwili odwzajemniłam pocałunek i trwaliśmy tak dobre kilkadziesiąt sekund.
Po skończeniu zauważyłam, że M. znowu spąsowiał.
- Pa! - wykrzyknęłam z uśmiechem, przytuliłam chłopaka i wróciłam do swojego domu.

"Przepraszam..."Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz