Rozdział 1

297 23 9
                                    

Witam wszystkich! Miłego czytania! <3


🙤 · ┈┈┈┈┈┈ · ꕥ · ┈┈┈┈┈┈ · 🙦


- Czy podziękowałam ci wystarczająco? - Gemma zapytała, a jej usta wciąż przylegały do policzków Louisa.

- Ohyda, spadaj. - Popchnął ją, ale się uśmiechnął. - Przestań się na mnie rzucać, kobieto. Ile razy mam ci powtarzać, że wolę kutasy?

- Mój bohater! - Zatrzepotała długimi rzęsami, ale nie mogła powstrzymać śmiechu, który pojawił się na jej ustach chwilę później.

Szybko jednak ochłonęła, kładąc dłoń na jego przedramieniu. - Poważnie, Lou. Jestem naprawdę wdzięczna.

Wzruszył ramionami, wiedząc, że nie zawsze reaguje właściwie na naprawdę emocjonalne momenty. Łatwiej było zażartować, dokuczyć lub zawstydzić osobę aż do śmiechu. Z tym akurat wiedział, co zrobić. Ale komplementy, wdzięczność? Przy nich nie mógł sobie ufać.

- Zdajesz sobie sprawę, że teraz wyobrażam sobie twoją rodzinę jako potwory? - Powiedział, popychając ją w stronę pasażera swojego samochodu.

Wślizgnęła się do środka, zasłaniając oczy okularami przeciwsłonecznymi. - Są naprawdę wspaniali i pokochasz ich. Chodzi wyłącznie o nią.

- Wredna jak szatan kuzynka, która tak naprawdę nie jest kuzynką. - Powtórzył, włączając się do ruchu.

- Okropna, okropna kobieta. - Powiedziała. - Dosłownie wolałabym umrzeć, niż przyjść na jej ślub sama. A moja matka zabiłaby mnie, gdybym się nie pojawiła, więc widzisz, w jakiej sytuacji mnie postawiła

- Przekupując swojego przyjaciela geja, by udawał twojego chłopaka na weekend. - Odpowiedział za nią, uśmiechając się.

- Dokładnie - wskazała palcem na przestrzeń przed sobą.

- To bardzo zdrowa relacja, wiesz o tym Gem?

- Zamknij się! - Zwróciła się do niego, szturchając go w żebra. Odpędził ją. - Otrzymujesz wspaniały weekend w angielskiej posiadłości i co najważniejsze darmowy bar.

Westchnął z przyjemności. - Darmowy bar jest nawet ważniejszy niż to wszystko, dziecino.

- Racja, racja. - Odparła, opierając swoje nagie stopy na desce rozdzielczej. - Stawiam ci drinki przez dwa tygodnie.

- Ej!

Zmarszczyła nos. - Dobra, miesiąc.

- No i proszę. - Oparł się pokusie wyciągnięcia pomocnej dłoni, gdy musiał gwałtownie zahamować na światłach. - Jesteś pewna, że nie chcesz powiedzieć swojej rodzinie o naszym małym... układzie? Wygląda na to, że byłoby o wiele łatwiej, jeśli rzeczywiście są tak wspaniali, jak mówisz.

- Nie bądź dla mnie taki delikatny, Tomlinson. - Spojrzała na niego znad górnych krawędzi okularów przeciwsłonecznych.

- Nie jest to coś, o co naprawdę muszę się martwić, kochana. - Zmarszczył brwi.

Ponownie go szturchnęła, znajdując szczególnie wrażliwe miejsce między żebrami. - Mówię poważnie. Moja mama byłaby w porządku, ale mój brat jest kiepskim aktorem. A jeśli ta okropna kobieta wyczuje słabość, rzuci się do ataku. Bezwzględnie.

- Harry. - Mruknął Louis. - A Anne to twoja mama.

- Wygrałeś milion Lou.

- Uważaj, Gem. Mogę zawrócić ten samochód.

When The Stars Come Out | L.S. | Tł. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz