*tydzień później*
Rosanna
Siedziałam w samolocie naprzeciwko Vince'a. Nasz kontakt był umiarkowany, jak do niego dzwoniłam, to był zajęty, jak on do mnie, to spałam, więc zazwyczaj się spotykaliśmy, ale nie często, tylko że na poprzednim spotkaniu dowiedziałam się że jadą do swojego ojca. Tak do ojca. Tego który nie żyje. Dowiedziałam się przez przypadek, gdy powiedziała to jego córka. Oczywiście, spędził całe trzy dni aby mi uświadomić, że muszę to kryć przed wszystkimi, jakie będą skutki, jak coś powiem, a później zaproponował żebym jechała z nimi, więc się zgodziłam. Nasza relacja była taka jak na początku naszych związań, więc chyba nic nie muszę opowiadać.
Patrzyłam jak przy startowaniu samolotu, Lizzy zaciska mocno powieki i ściska rękę ojca, a on patrzył się na nią ze zmartwieniem. Obok mnie siedział Will, a dzielił nas tylko jeden fotel między nami, chociaż on wyglądał jakby miał na wszytko wyjebane i na luzie czytał sobie książkę. Startowanie było dość gwałtowne, bo mocno trzęsło, przez co, miałam wrażenie, że Lizzy popada w jeszcze większą panikę. Gdy już było po wszystkim, odpieliśmy pasy a Vince wziął natychmiast na kolana Lizzy i mocno ją do siebie przytulił, coś jej szepcząc do ucha, co wyglądało tak słodko, że musiałam im zrobić zdjęcie. Znowu przeniosłam wzrok na jego twarz. Był idealny pod każdym względem. Jego oczy, były piękne i mimo że większość, raczej nie lubi tego, jego zimnego odcienia, to mi bardzo się podobają. Błękitne, otoczone ciemną i gęstą warstwą rzęs oczy, ładne, grube brwi, widoczne kości policzkowe, prosty nos, delikatnie zadarty, i te usta.... Wyglądały jakby były stworzone dla mnie. Były duże, w ładnym, malinowym kolorze i tak cholernie miękkie że mogłabym je całować całymi dniami. Odkąd zaczęłam mu mówić że w roztrzepanych włosach jest mu dobrze, rzadziej zaczynał je zaczesywać, ubrany w zwykłą, czarną koszulę, której pierwsze guziki zostawił odpięte i spodnie garniturowe, w których wyglądał perfekcyjnie. Znowu przeniosłam wzrok na jego oczy, jednak on wpatrywał się we mnie z rozbawieniem. Głowę oparł o głowę córki i patrzył na moją twarz, z niby kamienną twarzą, ale widziałam jak drga mu kącik ust a w oczach zajamaczyło rozbawienie
Chryste
-wiesz ze cholernie dobrze wyglądasz w takich włosach? -zapytałam, patrząc kątem oka na Will'a aby upewnić się że ma słuchawki
-dzikie podrywy- mruknęła Lizzy biorąc telefon a ja się cicho zaśmiałam
-mniej więcej od tygodnia, bo mi to codziennie mówisz- powiedział z rozbawieniem- dziękuję
-jak wygląda twój tata? -zapytałam
-dowiesz się na miejscu- odpowiedział, opierając głowę o zagłówek
-no weeeeź
Pokręcił z rozbawieniem głową i przymknął oczy. Wyglądał na zestresowanego
-a jest podobny do ciebie? -uchylił lekko powieki i wzruszył ramionami. Spojrzałam dyskretnie na jego usta, jednak on to zobaczył bo zaśmiał się, ukazując swoje białe zęby i dołeczki
On jest idealny
Uśmiechnęłam się na ten dźwięk.
-no nie czemu ona umarła?! -jęknął Will i odrzucił książkę na bok. Wszyscy spojrzeli na niego jak na idiotę i nawet stewardessa się zatrzymała. Zaśmiał się nerwowo na co chyba wszyscy wybuchli głośnym śmiechem. Oczywiście oprócz Vincenta który patrzył na niego z politowaniem.
-tata- zaczęła dziewczyna, patrząc na Vincenta- wyszedł nowy odcinek, oglądamy?
-później. Nie chcesz się przepaść?
CZYTASZ
Maybe?
Teen Fictionanja po trzynastych urodzinach Lizzy zostawia ją wraz z jej ojcem Vincentem. Vince popada w kompleksy a musi bardzo dużo włożyć w wychowanie Lizzy. Miał idealny plan na życie jednak ten plan nie przewidywał jej... Niektóre momenty w książce są inspi...