Wszedłem do swojego pokoju. Starannie zamknąłem drzwi na klucz i wyszedłem na balkon. Skuliłem się przy ścianie, mimo, że jeszcze rano mój humor był w porządku, to teraz poczułem jak jestem tym wszystkim wycieńczony. Czułem kak moja psychika powoli słabnie. Wcześniej byłem silny, nie reagowałem na zaczepki, byłem obojętny na coś co mnie nie dotyczyło. Czułem że Rosa mnie zmieniła, nie wiem czy w dobry sposób ale czułem też złą zmianę. Gdy tylko ktoś wspomniał o wrażliwym dla mnie temacie, moje nerwy puszczały. Pamiętam, jak miałem siedemnaście lat, ktoś zaczął się naśmiewać ze mnie i mojego wtedy martwego brata. Nie wytrzymałem, pobiłem go do nieprzytomności. Po tej sytuacji, dostałem nauczkę, zacząłem panować nad emocjami, ale teraz czułem że ten stan powraca. Może byłem już silniejszy, może będę w stanie to ignorować, jednak to nie zwiastuje nic dobrego. Sięgnąłem po żyletkę, nie do końca świadomie. Obiecałem że już tego nie zrobię. Ojcu i Rosie. Miałem im mówić jak coś się dzieje, ale jestem pierdolonym debilem i nie umiem z nimi porozmawiać o moich uczuciach. Bo po co? Jak oni mi mogą pomóc? Nadal jestem myśli że to jest lepsze wyjście. Może gdzieś w głębi duszy wiem ze to jest niewłaściwe. Gdybym miał podjąć decyzję wcześniej to wiem ze bez zastanowienia poszedłbym na terapię a teraz? Żyletka to dobre wyjście. Nie zarejestrowałem kiedy łzy napełniły moje oczy i pozwoliłem im spływać po policzkach. Byłem w jakimś pierdolonym transie.
Rosanna
Zostawiłam telefon u Vincenta. Kurwa. Jego pokój był zamknięty, więc poszłam do Cam'a aby zapytać się gdzie on jest. Zapukałam do jego sypialni
-dzień dobry. Wie pan gdzie jest Vincent? -zapytałam stojąc w progu. Mężczyzna siedział przy biurku i palił cygaro, uzupełniając jakieś papieru
-bądźmy na ty- przewrócił z rozbawieniem oczami- nie ma go w pokoju?
-nie. Pokój jest zamknięty, a zostawiłam tam telefon
Cam wstał i wyjął z kieszeni klucz aby mi go podać
-jakby co, to nic nie wiesz
-dobrze- zaśmiałam się i udałam się do pokoju Vincenta.
Przez chwilę się zawachałam, bo jednak skoro zamknął swój pokój to nie chciał żeby ktoś do niego wchodził. Ale z drugiej strony nie obrazi się jak pójdę sobie po telefon. Przekręciłam klucz i weszłam do pokoju. Był pusty. Wzięłam telefon z łóżka ale jedna rzecz przykuła moją uwagę. Widziałam kawałek ramienia, odzianego w białą bluzkę. Niepewnie podeszłam do okna balkonowego i go uchyliłam, a moim oczom okazał się Vincent, skulony pod ścianą, w ręku trzymał żyletkę, zdążył już zrobić małe nacięcie w jego nadgarstku, a zły pokrywały jego policzki. Chyba mnie nie zauważył. Bez zastanowienia kucnęłam przy nim i delikatnie go objęłam ramionami. Vince niby nie zareagował ale widziałam jak się delikatnie wzdrygnął. Wtulił się w zagłębienie mojej szyi, muskając oddechem moją szyję, czułam że łzy płynęły mu spod powiek. Delikatnie sięgnęłam po jego dłoń którą trzymał zaciśniętą w pięści, i ją rozłożyłam na co bez słowa mi pozwolił. Zabrałam od niego żyletkę którą mocno ściskał w dłoni, raniąc sobie palce, z których leniwie sączyła się krew. Czułam uścisk w mostku, z przerażenia.
-Vince- szepnęłam miękko i przejechałam końcem palców, czule po jego żuchwie. Nie zareagował. Westchnęłam cicho- chodź, opatrzę ci te rany- mruknęłam cicho ale Vince nawet nie drgnął
-przepraszam- powiedział w końcu, tak cicho że ledwo go usłyszałam. Pogłaskałam go delikatnie po głowie, jednak nie odpowiedziałam. Rozumiałam że jest mu ciężko, ale obiecał mi że przestanie to robić DLA MNIE, a teraz widząc że nie dotrzymał słowa, zranił mnie. Gładziłam jego włosy i otarłam jego mokre policzki. Odsunęłam się a Vince się skulił jeszcze bardziej, podkurczając nogi i opierając głowę o kolana.
CZYTASZ
Maybe?
Teen Fictionanja po trzynastych urodzinach Lizzy zostawia ją wraz z jej ojcem Vincentem. Vince popada w kompleksy a musi bardzo dużo włożyć w wychowanie Lizzy. Miał idealny plan na życie jednak ten plan nie przewidywał jej... Niektóre momenty w książce są inspi...