1

379 32 3
                                    

Ha, nowy rok, nowe ff. Jak pisałam na profilu, może jednak potrzebuję takiego słodkiego, pierdzącego ff, bo jednak mafijne jest trochę poważniejsze, rycerskie to nawet nie ma co gadać. I to się ciężej pisze po całym dniu siedzenia przed kompem i wgl. A to to taka kjut kupa XD

No ale kilka rodziałów mam już napisane (na moment publikacji dokładnie sześć XD) więc myślę, żeby wrzucać może w poniedziałki i piątki?? nie wiem, może inne dni będą lepsze??

I najważniejsze... Szczęśliwego nowego roku!!!

———

Obudziły go promienie słońca, które wdzierały się tak bezczelnie do sypialni. Mógł jednak winić jedynie siebie, że nie zasłonił okna przed położeniem się wieczorem. Teraz miał wrażenie, że promienie próbowały przedrzeć się i wypalić mu oczy. Z głośnym i niechętnym westchnięciem podniósł się i odrzucił kołdrę, przeciągając się lekko. Usiadł na brzegu łóżka, pocierając oczy, mając nadzieję, że chociaż trochę go to rozbudzi. Spojrzał na telefon, który wskazywał kilka minut po siódmej. Cóż, może i miał wstać dobre pół godziny wcześniej, ale nie była to jego wina, że nie słyszał budzika. A może jednak trochę była? Ostatecznie nie przejął się tym aż tak bardzo, bo przecież życie miało się nie zawalić przez to, że wstał nieco później i nie wstawi już pralki. Popołudniu mógł również to zrobić i pranie będzie tak samo czyste.

Czuł się taki zmęczony, jakby co najmniej przeprowadzał się wczoraj na drugi koniec miasta, a nie spędził pół nocy nad kolejnym historyczno-fantastycznym romansidłem, który niedawno kupił. Ale co miał poradzić, że takie głupiutkie książki relaksowały go i wciągały najlepiej po całym dniu w pracy. Książka nawet leżała tuż obok łóżka, kiedy walczył ze snem oraz ciężkimi powiekami, kiedy mówił sobie, że to był już ostatni rozdział i ostatnia kartka, aż w końcu skończył ją całą. Być może fabuła była przewidywalna, a cliffhanger na końcu już mówił mu, co wydarzy się w kolejnym, wciąż pisanym tomie, ale i tak bawił się przednio. Nawet jeśli naprawdę już wiedział, że główny bohater męski był wampirem! Louis zawsze czytał takie książki z lekkim rumieńcem, niezależnie od tego, jak nie byłyby tragiczne, ponieważ sam zastanawiał się, co byłoby, gdyby sam spotkał takiego hrabiego Maximillian Alexander von Helstein, o którym dopiero co czytał. Zgadywał, że gdyby takie istoty żyły w ich świecie (choć niektórzy upierali się, że właśnie tak było, ponieważ czasami oglądał podobne filmiki na Youtubie, a teorie brzmiały naprawdę przekonywująco) to na pewno nie byłyby takie. Takie idealne, oczytane i bogate.

— Boże, nienawidzę wstawać rano — marudził pod nosem, kiedy wyciągał z szafy ubrania, zanim nie poszedł do łazienki. Było lato, więc nie mógł chować się za ciepłymi bluzami, ku swojemu własnemu niezadowoleniu.

Toaleta nigdy nie zajmowała mu za wiele czasu, a już na pewno nie w momencie, kiedy było rano, a on musiał wyjść do pracy. Umycie zębów, twarzy czy poczesanie włosów robił niemal jak automat. Nie zastanawiał się nad żadną z czynności. Mógłby wykonać je nawet z zamkniętymi oczami.

Śniadanie było szybkie i składało się a paczkowanego, czekoladowego rogalika oraz puszki Sprite'a. Było to dalekie od doskonałego posiłku, ale dla niego uderzeniu cukru z rana było potrzebne. Przynajmniej tak próbował oszukiwać samego siebie i swoje lekkie uzależnienie od słodyczy. Czy to pomagało? Totalnie nie.

Dzień był ładny, aż sam dziwił się, że to zauważył. Gdy opuścił budynek, rozglądał się dookoła, jakby okolicę widział po raz pierwszy. A przecież wynajmował mieszkanie w tym miejscu od dobrych dwóch lat i na razie nic nie zapowiadało się na przeprowadzkę. Była to dzielnica nieco oddalona od centrum, na pewno mniej turystyczna, co Louisa bardzo cieszyło. Nie lubił tłumów i codziennie specjalnie próbował wyjść nieco wcześniej, żeby ominąć gwar na budzących się do życia ulicach. On po prostu lubił ciszę i spokój, którą najczęściej znajdował wyłącznie w zaciszu własnego domu. To jednak sprawdzało się do tego, że kontakty z innymi nie były dla niego najłatwiejsze. Po prostu wydawało się, że nigdy nigdzie w pełni nie pasował. Czasami, w przypływie nerwów, wyrzucał z siebie nieskładne słowa uznawane później przez innych za dziwne a on sam za dziwaka, a większe zgromadzenia powodowały u niego dziwny brak powietrza oraz ból w skroniach. Naprawdę się jednak starał, aby zmienić stan rzeczy. Raz wybrał się na spotkanie z jedną z autorek, której powieści naprawdę lubił. Miał nadzieję, że pozna wtedy inne osoby, wymieni się chociaż czytelniczymi doświadczeniami. Ale kiedy niewielka grupa popchnęła go lekko do przodu i ktoś obcy zaczął do niego mówić, w końcu odpuścił. Żałował później, że w wybranej przez niego książce nie znalazł się autograf, na który bardzo liczył, ale wierzył w to, iż kiedyś spotka go podobna okazja. Jako pracownik księgarni oraz zapalony czytelnik śledził wiele wydarzeń, a jednak ciężko było mu pojawić się na jakimkolwiek.

Whispers of SolitudeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz