3

168 24 2
                                    

Miał być o 20, wiem, ale dosłownie cały dzień siedziałam w labie, a potem ledwie weszłam do domu i już wychodziłam, i jakoś zapomniałam wrzucić zaplanowanego rozdziału... Ale jest jeszcze poniedziałek, więc chyba się liczy??

I co, jak wam się na razie podoba po 3 rozdziałach? :(


Miłego tygodnia! ♥


———


Louis szybko zrozumiał Nialla i zdolność do zapominania o drobnych szczegółach. Ponieważ była środa, a on na śmierć zapomniał o tym, że był umówiony ze swoją siostrą, która również mieszkała w Londynie, studiując. Już kilka dni wcześniej napisała do niego, chwaląc się zdanym bardzo trudnym egzaminem i obiecali sobie, że gdzieś razem wyjdą.

A on chciał dać coś małego siostrze, żeby poczuła się miło. Głowił się nad tym połowę poranka, ale w końcu zdecydował się, że kupi jej niewielki bukiet kwiatów. Nie znał się specjalnie na modzie czy kosmetykach, żeby móc wybierać pośród tego, a mimo że kochał ją bardzo, nie był na tyle bogaty, żeby kupić coś z biżuterii, która nie byłaby sztucznym syfem.

Na szczęście wiedział o jednej kwiaciarni w okolicy. Otworzyła się niedawno, chociaż Louis wcześniej nie zachodził do takich miejsc, a przynajmniej nie w Londynie. Już prędzej robił to w rodzinnym mieście, kiedy kupował coś na urodziny dla mamy. Ale powiedział mu o niej Niall, że wracał niedawno z pracy, wszedł tam i kupił kwiaty, a jego dziewczyna była zachwycona. Uznał więc, że to właśnie tam uda się na swoje zakupy.

Droga nie była długa, tego dnia nie zapomniał słuchawek, więc przedzieranie się przez ludzi nie było aż tak straszne. Oczywiście pomarudził trochę, że większość nie potrafi przechodzić przez głupie przejście dla pieszych albo że niektórzy mogliby iść trochę szybciej, ale po kwadransie trafił na miejsce.

Pleasing.

Złote litery na szyldzie układały się w napis. Nie brzmiało to dla niego jak typowa nazwa kwiaciarni, jednak czy on tak naprawdę był ekspertem w nazywaniu sklepów tego typu? Obawiał się, że nie. Wszedł do środka, a dzwoneczek oznajmił, że otworzył drzwi.

Cóż, w samym sklepie nie było nikogo. Ani klienta, ani nikogo, kto mógłby sprzedać mu jakieś kwiaty. Zaczął więc rozglądać się nieco po sklepie, uznając, że stanie w miejscu i czekanie mogłoby jedynie go zdenerwować.

Nie była to żadna wielka kwiaciarnia, jak te które czasami widział w sieci. Ale wydawało mu się, że było tutaj równie przyjemnie. Zapach roślin uderzał w jego nozdrza, jednak wcale mu to nie przeszkadzało. Na środku, na drewnianym stole, stały gotowe bukiety oraz rośliny, które można było powiesić albo wsadzić do wazonu. Oglądał je z zaciekawieniem, szukając wzrokiem cen, aby móc się zorientować, co mógł kupić w jakim budżecie. W innych częściach kwiaciarni stały wielkie wazony z kwiatami, które najpewniej były używane, aby stworzyć coś przy kliencie na miejscu lub gdy kupowano pojedyncze sztuki. Ciekawiło go, jak wyglądała praca w takim miejscu. Na pewno była bardziej emocjonalna, a przynajmniej tak zgadywał. W końcu należało przygotowywać kwiaty na różne okazje, czasami również i te nieprzyjemne. Przez to wolał chyba księgarnie, ponieważ książki rzadziej kojarzyły się z takim ładunkiem.

Co jednak najbardziej przykuło jego uwagę, to jedna z półek, będąca tuż niedaleko kasy. Znajdowały się tam drobne upominki, które najpewniej można było dobrać do prezentu. Znalazły się tam również dwie drewniane figurki. Kot i pies, które wyglądały na ręcznie robione. Louis w pierwszej chwili pomyślał sobie, że wcale nie obraziłby się, gdyby miał takiego psiego przyjaciela, który pilnowałby w domu jego książek. Oczywiście takiego z drewna, na razie bał się mieć prawdziwe zwierzę z powodu czasu, jednak w przyszłości chciał mieć takiego czworonożnego przyjaciela. A najlepiej kilka. Zwierzaki miały również skrawki materiału, dla kota była to czerwona kokardka owinięta dookoła szyi, zaś pies miał obrożę.

Whispers of SolitudeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz