Rozdział 31

982 27 2
                                    

Obudził mnie strasznie głośny huk, zerwałam się z łóżka i zbiegłam po schodach zobaczyć co się stało. Jedyne co zobaczyłam to otwarte okno i stłuczony wazon leżący na ziemi, nagle poczułam jak ktoś łapie mnie od tyłu i zatyka mi usta. Przez chwilę się nie ruszałam, nie byłam w stanie ale zdałam sobie sprawę że to Dylan. Zachciało mu się robić jakieś gierki, stwierdziłam że skoro tak chce się bawić to będę grać w jego grę. Ugryzłam go w rękę a kiedy trochę rozluźnił uścisk uderzyłam go łokciem w żebra, ale w miarę delikatnie. Chyba, bo po tym odrazu mnie puścił, odwróciłam się i na niego spojrzałam.

-mogę wiedzieć co Ty odwalasz?! Zawału dostałam do cholery!
-moje lekcje nie poszły na marne, ale masz przejebane bo to boli jak cholera

Po jego słowach zaczęłam biec po schodach, czułam się tak samo jak te kilka lat temu kiedy rozcięłam Dylanowi wargę podczas treningu a ten zaczął mnie gonić. Różnica była taka, że wtedy nie wywaliłam się na głupich schodach, i nie zakręciło mi się wtedy w głowie.

-kurwa Hailie, żyjesz?
-mhm, nic mi nie będzie
-pomóc ci wstać, czy coś?
-nie, dam sobie radę

Oczywiście, nie dałam sobie rady. Przewróciłam się, bo znów zakręciło mi się w głowie. Nagle usłyszałam głos Vincenta.

-Hailie? Co się stało?
-nic takiego, zakręciło mi się trochę w głowie. Nic mi nie będzie
-załatwię ci wizytę u lekarza, sam osobiście cię zawiozę.-powiedział kiedy Dylan pomógł mu wstać
-Vince, nic mi nie jest
-ewidentnie jest, bez dyskusji. Nie interesują mnie żadne argumenty, nie będę patrzeć jak moja siostra zaniedbuje sobie zdrowie.

Westchnęła cicho, wiedziałam że jakiekolwiek dyskusje z Vincentem nie mają żadnego sensu. Tak jak powiedział, tak zrobił. Następnego dnia zawiózł mnie do przychodni, wszedł nawet ze mną do poczekalni. Po zrobieniu podstawowych badań, takich jak np. Pobieranie krwi (nie mam pojęcia czy to podstawowe badanie, trudno się mówi jeżeli nie jest). Lekarz powiedział mi, że to po prostu przemęczenie i że muszę odpoczywać.

Wyszłam z jego gabinetu, i w drodze do domu opowiedziałam o wszystkim Vincentowi. Kiedy byliśmy na miejscu chciałam iść odrazu do pokoju ale zobaczyłam Adriena, więc odrazu do niego podeszłam i go przytuliłam. On oczywiście odwzajemnił mój uścisk.

-zabieram cię dziś wieczorem na kolację-uśmiechnęłam się lekko na jego słowa, ale pojawił się pan maruda-ekhem Vince
-ona musi odpoczywać, jest przemęczona
-Vince, daj spokój. Nic mi takiego nie jest, wszystko w porządku-widziałam że mój najstarszy brat powstrzymuje się od przewrócenia oczami, ale pokiwał lekko głową i poszedł do swojego gabinetu.

***

Jechałam z Adrienem jego samochodem, miałam zasłonięte oczy bo „to ma być niespodzianka". Ciekawość mnie tak zżerała że nie powstrzymała się, żądać z jakieś 15 razy tego samego pytania. Jasne że chodzi o „dokąd jedziemy?", ale niestety nie otrzymywałam żadnej konkretnej odpowiedzi.
Po dłuższym czasie samochód się zatrzymał, słyszałam jak Adrien z niego wysiada a później drzwi od mojej strony się otworzyły. Adrien złapał mnie za rękę i pomógł wysiąść z samochodu, zaczął mnie gdzieś prowadzić. Nagle się zatrzymał i zdjął mi opaskę z oczu, staliśmy na klifie. Widok był cudowny, wpatrywałam się w horyzont aż nagle usłyszałam głos Adriena.

-Hailie?-zapytał a ja się odwróciłam, Adrien klękał przede mną z pierścionkiem..
-wyjdziesz za mnie?
-ja..tak..

Adrien uśmiechnął się i wsunął mi pierścionek na palec, podniósł się i mnie pocałował.




Fun fact: miałam w planach ze na tym klifie to Adrien ją zepchnie, ale stwierdziłam że nie będę taka wredna XD
Ps. Następny rozdział jutro, albo w środę

𝒜𝒹𝓇𝒾ℯ𝓃 𝒮𝒶𝓃𝓉𝒶𝓃, 𝒽𝒶𝒾𝓁𝒾ℯ 𝓂ℴ𝓃ℯ𝓉~ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz