1. Sekretarka

218 9 19
                                    

Jeszcze raz głośno odetchnęłam i poprawiłam swoje rude włosy. Stałam przed drzwiami Avengers Tower, gdzie miałam zacząć pracę. Zostałam zatrudniona jako sekretarka Avengersów. Jak dziwnie to brzmi. Kto by się spodziewał, że superbohaterom potrzebna jest sekretarka? Moja praca miała polegać na wypełnianiu raportów i dokumentów dotyczących ich misji.

Zebrałam w sobie na tyle odwagi, by wejść do środka przez automatyczne, szklane drzwi. Wewnątrz budynku, na pierwszym piętrze znajdowała się recepcja. Całe pomieszczenie było jasne, dzięki białym ścianom, jak i również wielkim oknom . Podeszłam do lady i zapytałam recepcjonistki, gdzie mam się teraz udać.

- Dzień dobry. Jestem Indiana Thomson, mam dzisiaj zacząć pracę. Pan Stark mówił, żebym się u pani zgłosiła. - powiedziałam. Moje serce waliło jak młot, a ręce trzęsły się jak galareta.

- Pan Stark czeka w salonie, piętro 90. - kobieta zza lady uśmiechnęła się do mnie i podała mi plastikową kartę z przypinką - To pani identyfikator.

- Dziękuje. - odebrałam od niej przepustkę i przypięłam ją sobie do białego t-shirta.

Podeszłam do windy i nacisnęłam guzik. Kiedy czekałam na dźwig podeszła do mnie kobieta, po chwili rozpoznałam w niej Natashę Romanoff. Rudowłosa zmierzyła mnie od stóp do głów i zatrzymała wzrok na identyfikatorze, na którym widniało moje nazwisko i stanowisko. Odrazu cała zesztywniałam i zestresowałam się jeszcze bardziej.

- Cześć. Natasha jestem. - podała mi po chwili rękę.

- Indiana Thomson - odpowiedziałam i uścisnęłam dłoń kobiety. Skóra jej dłoni była bardzo gładka. Ciekawe jak ona to robi, że walczy z przestępcami, a przy tym ma takie gładkie dłonie.

Drzwi windy się otworzyły i weszłyśmy do środka. Nacisnęłam guzik z numerem 90 i zaczęłyśmy jechać w górę.

- Czyli jedziemy na to samo piętro. - zagadnęła Natasha.

Nie wiedziałam co mam powiedzieć. A może nic nie mówić? Miałam się do niej zwracać po imieniu, a może per pani? Przedstawiła się samym imieniem...

- Nad czym tak myślisz? - dopytała Romanoff i uśmiechnęła się do mnie.

Jej głos wyrwał mnie z zamyślenia.

- Przepraszam, nad niczym. - odpowiedziałam, było mi troszeczkę wstyd.

Winda się zatrzymała i drzwi się otworzyły. Miałam ruszyć przed siebie, ale Natasha położyła rękę na moim ramieniu i cała się spięłam. Coś zmaściłam, a jeszcze nawet nie zaczęłam pracy.

- Wyluzuj, my nie gryziemy. - wyszeptała mi do ucha.

To trochę podniosło mnie na duchu, zalała mnie fala ulgi i pewnym krokiem ruszyłam w stronę Pana Starka, który stał obok kanapy. Natasha również wyszła z windy.

Salon był ogromny, miał chyba metraż mojego mieszkania. Był połączony z otwartą kuchnią. Wszędzie panował ład i porządek. Na jednej ze ścian wisiał ogromny telewizor, na przeciwko którego znajdował się biały narożnik i trzy fotele po bokach. Pomiędzy telewizorem, a kanapą stał szklany stolik kawowy z drewnianymi nogami. Nie zwracałam na razie uwagi na część kuchenną, do której udała się Romanoff.

- Dzień dobry panie Stark. - przywitałam się tak, jak wymagała tego kultura.

- Wystarczy Tony. - podał mi rękę, a ja odwzajemniłam uścisk jego dłoni. - Będziemy teraz razem pracować prawda? - uśmiechnął się do mnie.

Wskazał dłonią na narożnik sugerując, abym usiadła. Poprawiłam swoją grafitową spódnicę do kolan i opadłam delikatnie na kanapę.

Stark również usiadł na jednym z foteli, który ustawił teraz naprzeciwko mnie. Siadając rozpiął guzik marynarki, która była w komplecie z eleganckimi ciemnymi spodniami.

Our Normal Life | Bucky fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz