Rozdział XII

105 45 17
                                    

Szkarłatny, to mój kolor

6 listopada 2023 

Grudniowy bal to szkolne wydarzenie wprowadzone przez dyrekcję bieżącego roku. Miał pomóc w integracji młodszych klas z tymi starszymi i odwrotnie. Zaplanowano go na 6 grudnia – w Mikołajki. Nauczycielom zależało na miłej, przyjaznej atmosferze na co dzień, ale realia zwykle przybierały biało-czarne barwy.

Kornelia nie przepadała za tego typu imprezami, było tam dla niej zbyt wiele osób i to stawało się przytłaczające. W pierwszej klasie liceum powiedziała nawet swojej mamie, że nie pójdzie na studniówkę, bo nie chce przebywać w towarzystwie osób pijących i ogólnie rzecz biorąc – w towarzystwie swojej klasy. Była pewna, że jej samopoczucie na przedmaturalnym balu nie zamierza grzeszyć pozytywnymi emocjami. Hałas, tłum ludzi, tańce, alkohol, eleganckie stroje – to nie dla niej.

Bal grudniowy wcale znacznie się nie różnił. W sumie było na nim jeszcze więcej osób, ale Nela bardzo chciała tam iść dla niego; iść z nim.

Będąc z Alanem i Nataszą w butiku, przeglądała kolejne wieszaki w poszukiwaniu tej idealnej sukienki. Sama nie mogła uwierzyć w to, że naprawdę chciała ją kupić. Chłopak starał się jej pomóc, ale kiedy kazała mu wybierać między jedną a drugą – nie mógł się zdecydować, mówiąc, że w obu i tak wyglądałaby doskonale. Tash natomiast zniknęła im z pola widzenia, krążyła między półkami.

Budynek nie był duży, ale bardzo klimatyczny. W środku wyglądał elegancko i wręcz prestiżowo. Wieszaki były wypchane po brzegi długimi i krótkimi sukniami w najrozmaitszych odcieniach i fasonach. Drugą stronę sklepu zajmował męski dział, który nie interesował nawet Alana. On już miał swój idealny garnitur na taką okazję.

Brakowało mu jedynie partnerki.

Niezapominajka jednak już wybrała kandydata do tańca.

– Nela – zawołał nagle – znalazłem ci buty, tylko że to szpilki...

– Chcę zobaczyć! – Tash pojawiła się znikąd. Wzięła w dłoń jeden z czarnych butów. – To przecież nie są szpilki, tylko czółenka.

– Co to za dzika nazwa? – zaciekawił się, patrząc na nią trochę niemrawo. Ból głowy znów dał mu popalić w nocy, przez co zmrużył oczy na niecałe trzy godziny.

– A czółenka, to nie przypadkiem takie... babcine buty? – Kornelia lustrowała je wzrokiem. – Tak naprawdę, to nie znam się na tyle, żeby używać takich „zaawansowanych" – mówiąc to, zrobiła cudzysłów w powietrzu – nazw. Powiedziałabym, że to są po prostu buty na słupku i wyglądają śliczne.

Na pewno by się mu spodobały – dodała w duchu.

– Wybrałaś już sukienkę? – Brunetka pokręciła przecząco głową, rozciągając usta w niewinnym uśmiechu. – El, siedzimy tu już godzinę – marudziła, odchylając głowę w tył. – Sama zrobię ci mystery boxa, w sensie mystery sukienkę... Po prostu ja ci ją wybiorę, powieszę w przymierzalni, a ty ją założysz, dobra? – Nie czekając na jej odpowiedź, zaczęła studiować każdą kreację na najbliższych wieszakach.

Kiedy Tash przeszukiwała sklep, Nela przymierzyła kilka par butów. Ostatecznie została przy tych, które znalazł Alan. Pięknie podkreślały jej zgrabne nogi. Nawet potrafiła w nich chodzić i radziła sobie z tym naprawdę dobrze, mimo że nigdy nie miała na sobie wysokich butów (nie licząc sytuacji, w których jako mała dziewczynka podkradała buty Glorii).

– Ogłaszam wam, że jesteście nadzwyczajnie pozbawieni umiejętności patrzenia – powiedziała wyniosłym tonem Tash, wracając do nich. – Mówiąc prościej, jesteście po prostu ślepi. Znalazłam... jak to się mówi? Koniczynę?

Bajka, w której nie ma księcia: Delikatna jak lalka z porcelanyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz