Rozdział IX

139 70 47
                                    

Nagietki spowite dymem

20 października 2023

Informacja o Loretcie trafiła do Glorii już następnego dnia, ale jak się okazało – kobieta wiedziała o wszystkim od samego początku. Usprawiedliwiała go w każdym możliwym aspekcie. Twierdziła, że nie wyszedł na wolność bez powodu. Według niej Eryk był niewinny, ale on po prostu miał pieniądze i znajomości – chyba każdy wie, że te dwa czynniki otwierają wiele nowych drzwi w życiu.

Pogłoski o epidemii wszy w szkole były tylko i wyłącznie plotkami. Okazało się, że jeden z uczniów celowo rozsiał fałszywe informacje, aby na jakiś czas zamknięto placówkę. Tydzień minął Kornelii nadzwyczaj spokojnie. Zaliczyła sprawdzian z angielskiego na trzy z plusem. Alan i Natasza byli z niej niezwykle dumni. Nawet Nela była z siebie dumna (co bardzo rzadko miało miejsce). Korepetycje w pewnym sensie się przydały, ale gdyby ich przebieg różnił się od tego rzeczywistego – nie miałaby kolejnego uszczerbku na zdrowiu psychicznym.

Alan skończył wcześniej niż zwykle – godzinę lekcyjną przed swoją przyjaciółką, której zajęcia dobiegały końca o trzynastej pięćdziesiąt pięć. Dziewczyna o włosach w kolorze czerni, przyozdobionych białymi pasemkami (oczywiście była to Natasza, kolejny raz zmieniła barwę swoich włosów) mogła wyjść ze szkoły dopiero bliżej godziny piętnastej, ponieważ zdecydowała, że będzie uczestniczyła w wolontariacie.

Blondyn czekał razem z Tash na ławkach niedaleko szafek, gdzie stała Nela. Na dworze był potworny ziąb, więc tamtego dnia zabrała ze sobą kurtkę, po którą musiała wrócić przed wyjściem ze szkoły.

El miała już odchodzić w ich kierunku, kiedy obok niej zatrzymała się jakaś postać.

– Hej... – zaczął niepewnie. – Sułecka... To znaczy! Kornelia, tak? – Podrapał się po karku, krzywiąc usta.

Nela spojrzała nieco w górę, bo ów osobnik był o głowę wyższy od niej.

Jej wzrok spotkał się z szerokim uśmiechem i uroczymi dołeczkami Leona. Szmaragd spotkał się z orzechem i od tamtej pory wiedział, że rozłupie jego twardą skorupę.

Nigdy nie miała swojego idealnego typu chłopaka. Kiedy z kimś się dogadywała, ta osoba automatycznie stawała się atrakcyjniejsza. Mimo wszystko zawsze była zdania, żeby nie zwracać uwagi na wygląd, bo on zawsze się zmienia – raz na lepsze, innym razem na gorsze. Jeśli ktoś traktował ją dobrze – postrzegała tę osobę, jako swoje lepsze jutro. Choć już raz przekonała się, że lepsze jutro może okazać się gorszym każdym kolejnym dniem.

– Chyba... To znaczy... Tak, tak, to ja.

– Wiesz, ja... Dobrze, że trafiłem na ciebie. To znaczy... Dobrze, że to ty, a nie... A nie... nie ty. W sensie ktoś inny niż ty. – Uśmiechnęła się delikatnie, widząc, jak niezgrabnie próbuje złożyć logicznie brzmiące zdania. Leon wziął głęboki wdech i powiedział: – Słuchaj, nie chciałabyś może wyskoczyć teraz... zaraz do kawiarni? Tak, no... Pogadać. Poznać się i... i pogadać. Chyba już to mówiłem – zaśmiał się nerwowo. – Zabrałbym tylko swoje rzeczy z szatni, bo miałem wuef i bym wrócił. Możesz wybrać miejsce, jakie tylko ci się podoba.

Alan poderwał się z ławki, kiedy zobaczył, że szatyn podszedł do jego przyjaciółki, ale Tash przytrzymała go za ramię.

– Zaczekaj – szepnęła. – Daj im porozmawiać. Jesteśmy blisko, więc jeśli coś będzie się działo, to pójdziemy razem, dobra? – Skinął niechętnie głową, ale nie spuścił z nich wzroku.

Obecność Leona napawała go niepokojem. Szczególnie moment, w którym zauważył, że tuż za rogiem dwójka jego kumpli – rudowłosy i brunet – bacznie obserwowali postępowania trzeciego z nich. Tak naprawdę to tylko ten drugi patrzył z zaciekawieniem co działo się przy szafkach. Ten pierwszy został pochłonięty przez swój telefon. Był raczej znudzony w przeciwieństwie do kolegi stojącego obok.

Bajka, w której nie ma księcia: Delikatna jak lalka z porcelanyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz