Prolog

181 14 27
                                    

     — Jeśli myślisz, że pozwolę ci zakochać się w kimś innym, to chyba oszalałaś! — Krzyk rudzielca słyszalny był chyba w całym dormitorium Gryfonów.

     — Ale ja wcale nie potrzebuje twojego pozwolenia Ron! — Cedziła przez zęby jego była już dziewczyna.

     Coraz więcej zaciekawionych czarodziei pojawiało się w salonie, każdy chciał wiedzieć, o co tym razem posprzeczała się ta dwójka. Po wojnie ich kłótnie stały się niemalże codzienną tradycją a znudzeni nauką Gryfoni szczerze przepadali za tymi chwilami. Fakt, że mogli przez chwile pożyć problemami jednych z najsłynniejszych czarodziei, być świadkami ich niedoskonałego życia, sprawiał, że przez chwilę czuli się kimś. Cóż to był za paradoks, że tak wielu z nich miało się za lepszych od Ślizgonów.

     — Nie potrzebujesz?! No tak, teraz już nic ode mnie nie potrzebujesz! Ciekawe, że to w moich ramionach było ci najwygodniej, gdy roztrzęsiona nie umiałaś spać myśląc o tym, co ci zrobiła Bellatrix! Wtedy mnie potrzebowałaś, tak? A gdzie był wtedy Finnigan?!

      — Ron, kiedy w końcu zrozumiesz, że nie zostanę z tobą tylko przez wzgląd na przeszłość?

     — Daj spokój Hermiona, szkoda strzępić język. — Seamus splótł palce ich dłoni i lekko pociągnął ją w stronę wyjścia, ledwo zaszczycając rudzielca spojrzeniem.

     Zaledwie trzy kroki dzieliły ich od opuszczenia pomieszczenia, kiedy Gryfonka poczuła na swoim ramieniu silny uścisk.

     — Łapy przy sobie Wiepszlej. — Finnigan boleśnie pociągnął drugiego czarodzieja za koszulkę, zmuszając go tym samym do uwolnienia swojej partnerki.

     Dla rudzielca tego było już za wiele, jego wybuchowy temperament znów popchnął go do działania bez jakiegokolwiek namysłu. Nie bacząc na zebranych dookoła uczniów, rzucił się na Finnigana i już po chwili okładał go pięściami.

     — Harry! — Pisnęła starając się bezskutecznie ściągnąć swojego brata z jego przeciwnika Weasleyówna.

     Okularnik doskoczył do swojej ukochanej, ale do ściągnięcia Rona z na wpół przytomnego Seamusa potrzebował pomocy Nevilla i Deana.

     — Ty jesteś nienormalny! — Złota dziewczyna opadła na kolana, zanosząc się szlochem. — Ty mały, nic niewart... — urwała, widząc jak rudzielec szczerzy się i przestaje stawiać jakikolwiek opór. Wydało jej się to nadwyraz dziwne i całkowicie do niego niepodobne.

     — Nic niewart — powtórzył po niej, wyszarpując się z uścisku Harrego i Deana. Nie ruszył się jednak miejsca — ty też staniesz się nic niewarta Hermiono, dopilnuję, żeby nikt nie chciał cię mieć. — Jej ex ukochany zaczął szeptać coś pod nosem. Ton jego głosu brzmiał tak, jakby chciał nasączyć każde słowo trucizną.

     Hermiona przez chwilę przyglądała mu się badawczo, próbując zrozumieć co takiego knuje. Pozostali zgromadzeni Gryfoni też nie rozumieli, co tak właściwie burczał młody czarodziej.

     — O mój boże! — Jęknęła Ginny, dobywając swojej różdżki. Niestety zbyt wolno.

     — Petrificus totalus! — Ubiegł ją Ron.

     — Ron! Cholera jasna! — Harry w ostatniej chwili zdążył złapać rudowłosą.

     — Co się stało? Co ty żeś zrobił Ronaldzie? — Hermiona poczuła silne zawroty głowy, przez co zmuszona była podeprzeć się ręką o ziemię.

     Chłopak nie odpowiedział od razu, ewidentnie czegoś wyczekując. Młoda Gryfonka nagle dotknęła ust i z głośnym syknięciem gwałtownie wciągnęła powietrze.

     — Co jest? — Jęknęła, czując jak usta zaczynają palić ją żywym ogniem.

     — Widzisz Hermiono — zaczął usatysfakcjonowany Weasley — to klątwa.

     W pomieszczeniu rozległy się szepty, jakby dopiero teraz wszyscy nagle przypomnieli sobie, że potrafią mówić.

     — Skoro nagle tak bardzo zaczęłaś mnie nie cierpieć, sprawie, że jeszcze sama do mnie przybiegniesz. Twój pocałunek przyniesie ból każdemu, tylko nie temu, którego szczerze nienawidzisz. — Uśmiechnął się kucając naprzeciwko dziewczyny. — Dopiero gdy ta osoba cię pokocha i szczerze odda pieszczotę, pozbędziesz się klątwy. Tyczy się to wszelkich pocałunków Miona. — Jego uśmiech pogłębiał się z każdym wypowiedzianym słowem. — Tylko daj mi lekko ochłonąć, sam już nie wiem, czy kocham cię w tej chwili.

     I jak gdyby nigdy nic Ron Weasley założył zbłąkany kosmyk dziewczyny za jej ucho, podniósł się z kucka i wyszedł z salonu Gryfonów pozwalając, by wszyscy zgromadzeni zastygli osłupieni.

      Pierwszy raz w życiu Hermiona poczuła, że naprawdę boi się swojego ex ukochanego. 

~ Lena R. Holloway 

The Kiss CurseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz