Hermiona wpadła do pokoju i z impetem rzuciła się na łóżko. Wściekłość sprawiła, że całkowicie zapomniała o płaczu i dzisiejszym smutku. Złapała poduszkę, przycisnęła ją do twarzy i warknęła w nią głośno. Potrzebowała odreagować, nie mogła tak po prostu pozwolić, aby Malfoyowi uszło to na sucho.
Cisnęła poduszką w kąt, po czym całkowicie nabuzowana zerwała się na równe nogi i niewiele myśląc niemalże wbiegła do pokoju wspólnego, celując różdżką w Malfoya.
— Ty bezczelny, mały karaluchu! — Cedziła przez zęby, a zebrani dookoła uczniowie nieco się cofnęli.
W odpowiedzi Draco Malfoy z rezerwą i wyraźnym uśmiechem zerknął na Hermione, ignorując jej wściekłość.
— Och, Granger, ty i ten twój temperament. Myślisz, że zaklęcia to jedyny sposób, abyś mogła wzbudzić nasz szacunek? Może powinnaś spróbować czegoś bardziej subtel... — Zanim zdał sobie sprawę, ruch różdżki Hermiony wycelowanej w niego już zbliżał się do końca.
— Oscausi! — Draco z trudem uniknął zaklęcia, stawiając krok w tył i boleśnie wykręcając jej nadgarstek w inną stronę. Popatrzył na nią z pogardą, a następnie z uśmiechem rzekł:
— Ciekawa próba, Granger, ale myślę, że musisz jeszcze popracować nad precyzją. I zapamiętaj, nie wszystko da się rozwiązać różdżką.
— Puszczaj! — Warknęła, próbując się wyszarpnąć.
Draco tylko skrzywił się na jej próby wydostania się z uścisku, mocniej naciskając na jej nadgarstek.
— Granger, Granger... Teraz widzę, że są pewne rzeczy, których nie nauczą cię w szkole. Może powinnaś skupić się na nauce prawdziwego życia, jeśli chcesz tu przetrwać? — Patrząc na jej bezradność, poczuł przypływ dziwnej satysfakcji.
— Powiedziałam puszczaj, ty niewychowany cymbale! — Gryfonka boleśnie wbiła mu końcówkę różdżki w podbródek. — Twój ojciec przed trafieniem do Azkabanu zapomniał wpoić ci jakieś maniery, prawda? Ach nie, przepraszam, nie pamiętał o tobie, bo był zbyt zajęty lizaniem tyłka Czarnego Pana! Chamstwo to u was kwestia nazwiska czyż nie, Malfoy? Wy macie to we krwi!
Draco poderwał brew, zaciskając zęby w gniewie.
— Otóż widzisz, Granger, zawsze wychodzi to, co się w nas kryje, czyż nie? Ty też próbujesz być chamska, nieudolnie, ale nadal. — Jego uścisk nieco osłabł, ale nadal był na tyle silny, aby ją kontrolować. Hermionie wydało się, że gdy wspomniała o Lucjuszu, w jego oczach na chwile pojawił się jakiś niebezpieczny błysk.
Gryfonka, mimo bólu, nie ustępowała.
— To śmieszne, Malfoy, że mi to zarzucasz. Szkoda, że twoje szlachetne maniery nagle znikają, gdy w pobliżu nie ma McGonagall. Gdybyś zawsze potrafił zachować się jak na arystokratę przystało, może łatwiej byłoby cię znosić.
Draco spojrzał na nią z cichą wzgardą, a potem wypuścił ją, przerywając kontakt fizyczny.
— Wiesz Granger, to tylko kwestia czasu jak się tu załamiesz. Naprawdę radzę ci nauczyć się żyć w rzeczywistości, w której nie na każdym twoje słowa robią wrażenie. — Draco rozejrzał się po zebranych Ślizgonach, a gdy Hermiona poszła jego śladem, zauważyła, że niemalże wszystkie różdżki są wycelowane w jej stronę.
— Zabierzcie Szlame od Dracona! — Ryknęła rozwścieczona Parkinson.
Chwilę później Nott i Zabini prowadzili ją w stronę dormitorium.
CZYTASZ
The Kiss Curse
Fanfiction- Jeśli myślisz, że pozwolę ci zakochać się w kimś innym, to chyba oszalałaś! - Krzyk rudzielca słyszalny był chyba w całym dormitorium Gryfonów. - Ale ja wcale nie potrzebuje twojego pozwolenia Ron! - Cedziła przez zęby jego była już dziewczyn...