Kiedy wstałem jak zawsze co ranek, chciałem zobaczyć powiadomienia na telefonie, ale okazało się, że był całkowicie rozładowany, ponieważ musiałem wieczorem za mocno pociągnąć kabel i odpiął się od kontaktu. Lekko zirytowany tym faktem, podłączyłem go po czym postanowiłem iść na dół napić się wody, ponieważ w butelce na szafce nie było nic.
- Oliwier, byłeś nie ostrożny, ale to nic nie zmienia, nie zareagowali źle, co nie? - Nalewając wody z kranu słyszałem głos Hani, podniosłem brwi do góry pijąc wodę ze szklanki, co?
- Mówiłem, że to wyjście nie było dobrym pomysłem. - Słyszałem głośne westchnięcie Bartka, on zawsze swoje.
- O czym wy mówicie? - Spytałem odkładają pustą szklankę na blat.
- Ty nie wiesz? - Spytała Hania, słyszałem lekką panikę w jej głosie.
- Nie, a powinienem? O co chodzi? - Zacząłem dopytywać zaciekawiony.
- Oliwier, wiem jak bardzo tego nie chciałeś, ale po internecie rozprzestrzenił się filmik z tobą.. z wczoraj, przed domem Genzie. - Mówiła nie wiedząca jak ubrać to w słowa.
- Japierdole. - Skomentowałem idąc do pokoju po telefon, w trakcie gdy się włączał zszedłem na dół, po czym usiadłem na ulubionej kanapie w salonie.
Czy spełnia się mój koszmar?
Pierwsze co zauważyłem to parę nieodebranych połączeń, od rodziny czy znajomych z miasta i influencerów. Zignorowałem je po czym wszedłem w oznaczenia na tiktoku i zobaczyłem filmik gdzie wczoraj przed domem Genzie plułem krwią z różami z deskorolką w ręku, mimo, że tu był zablurowany przez drastyczność i to jak ohydnie to wyglądało ponieważ tiktok miał inną politykę, po wejściu w komentarze zobaczyłem, że da się gdzieś indziej obejrzeć bez century.
Fantastyczni widzowie.
Wpisałem w internet swoje imię i nazwisko, zobaczyłem masę artykułów z tytułami takimi jak "Hanahaki istnieje? Pokazał nam to Oliwier Kałużny znany jako Kostek z Genzie" albo "Kostek z Genzie umrze? Kim jest dziewczyna która kocha?"
Żałosne.
Nie mogłem dalej tego czytać, ponieważ im głębiej wchodziłem w internet tym gorsze rzeczy na ten temat znajdowałem.
Przez jedną noc pół internetu widziało mnie wymiotującego tymi chwastami. Jaki wstyd.
- Oliwier, to nic złego być chorym na coś, widzisz, chociaż po tak ogromnym czasie, dzięki tobie ta choroba przestała być ukrywana jako coś, co nigdy nie powinno mieć miejsca, teraz łatwiej będzie innym z nią żyć. - Opowiadała Hania.
- Niby ta, ale nie chciałem być pod tak wielką presją ludzi, poza tym dla mnie to nadal wstydliwy temat. - Mruknąłem wydając bliżej nie określony dźwięk jęknięcia z bezradności połączonego z westchnięciem. Miałem ochotę krzyczeć z tej bezradności.
- Gdy moja przyjaciółka zachorowała strasznie mała ilość ludzi wiedziała o tej chorobie, jest ona tak rzadka, że nie uczą o niej w szkołach czy nawet na studiach, a lekarze czy osoby badające ją to zazwyczaj jakieś bliskie osoby osób, które zachorowały. Setki lat temu nawet nie było możliwości operacji dlatego 80% chorych umierała, a ta niewielka ilość 20% przeżywała przez odwzajemnienie uczuć drugiej połówki. - Odpowiadała Hania. Zawsze z uwagą i ciekawością słuchałem jej opowieści o przyjaciółce.
- Dlaczego trafiła akurat mnie ta choroba? Jakiś wirus, czy genetyka? Nadal nie rozumiem jak to działa. - Zacząłem myśleć jak w ogóle było to możliwe.
- Miłość, Kostek, to po prostu miłość. - Odpowiedziała, co wcale nie pomogło mi nic zrozumieć.
- Myślisz, że ta dziewczyna która kochasz domyśla się, że to przez nią? - Zaczął temat Bartek.
- Raczej nie. - Odpowiedziałem.
- Skąd wiesz, skoro nawet się z nią nie widziałeś? - Dopytywał, faktycznie wyglądało to podejrzanie, źle rozegrałem to kłamstwo, ale i tak już za późno na naprawienie.
- Zadajesz zbyt dużo pytań. - Zbyłem go wracając myślami do przyjaciółki Hani. - Ile ona dni żyła? - Zacząłem znów dopytywać.
- Równy tydzień od pierwszego objawu choroby. - Odpowiedziała, a mi przypomniało się, że już to opowiadała.
- Jak myślisz, ile mi zostało? - Spytałem już któryś raz Hani, jakby to ona wymyśliła tą chorobę te setki lat temu, może powinienem dać jej spokój?
- Wystarczająco by iść teraz na operację. - Wtrącił się Bartek, on znowu to samo, tylko operacja i operacja.
- Niewiele, nikt nie wie jak będzie postępować ta miłość, możesz umrzeć i zaraz, albo za miesiąc, trudno mi stwierdzić ile dokładnie. - Mówiła Hania, do której w połowie wypowiedzi przytulił się Świeży. - Im ataki będą częściej i będą one bardziej drastyczne tym choroba daje znak, że postępuje szybciej. - Po jej wypowiedzi oszacowałem, że uda przeżyć mi się jeszcze z tydzień, do pewnej sytuacji.
Leżałem wieczorem czytając te głupie artykuły z wypowiedziami osób, które nie miały o tym żadnego pojęcia, gdy poczułem okropny ból, a potem nadszedł ten kaszel, można byłoby powiedzieć zwykły atak jak zawsze, ale ten był inny.
Próbowałem wstać, ale przez ból całej klatki piersiowej nie byłem w stanie, czułem sporą ilość krwi w ustach, a gdy chciałem złapać duży oddech powierza cofnęła się ona z powrotem, przez co zacząłem jeszcze bardziej się dusić.
Próbowałem między kaszlem ruszyć się, by znowu nie dławić się krwią, co w ostateczności dało rezultat tego, że spadłem z łóżka na podłogę.
Zacząłem pluć krwią w dużej ilości i poczułem bardzo dużą ilość płatków próbujących przedostać się przez moje gardło na ziemię.
Duża ilość płatków.
Widząc przed sobą mały kwiat róży zacząłem panikować czy nie umieram, pierwszy raz była to cała róża, a nie tylko płatki. To tak boli, bardzo boli. Z moich oczu zaczęły spływać łzy.
Nadal bezradnie leżałem na ziemi we własnej krwi.
Czy ja umieram? Czuję się źle, wszystko mnie boli, strasznie mi słabo, nie mam nawet jak podnieść się po telefon, nie mam siły na nic.
Czy tak właśnie wygląda śmierć Hanahaki?
🥀________________🥀
do kolejnego!
CZYTASZ
Hanahaki | Kostek x Bartek
FanficOliwier z Genzie choruje na chorobę miłości. Jego miłość do Bartka jest tak wielka, że woli umrzeć niż o nim zapomnieć, czy może jednak da się zarazić miłością? Czy Bartek jednak pokocha Kostka ratując mu życie? Czy może jednak nie będzie happy endu...