Rozdział 5

309 24 7
                                    

Mamy to , następny rozdział wlatuje ,komentarzem ,gwiazdeczki mile widziane 😁⭐️⭐️⭐️⭐️⭐️⭐️⭐️
————————————————————

POV  Leandre

Zaniosłem moją partnerkę do szpitala „Pack Hous" .Położyłem ją na łóżku szpitalnym. Lekarze prosili abym opuścił pokój, ale nie zgodziłem się na to .
Nigdy jej nie zostawię.
Mój Beta pojawił się przy mnie i położył dłoń na moim ramieniu w geście wsparcia. Jestem pewien, że lekarze poinformowali go o całej sytuacji.

- Czy to jest nasza Luna ? - szepcze do mnie , patrząc na śpiącą dziewczynę .Kiwam mu głową w odpowiedzi.
Lekarze, którzy się nią opiekują , są bardzo ostrożni wobec mnie. Moja aura Alfy wariuje. Nie mogę nic na to poradzić ,jestem bardzo zdenerwowowany tą całą sytuacją.

Przecież była torturowana , do cholery!

- Mój K-Królu , myślę , że powinieneś...hm, wyjść ,nie będziesz chciał tego oglądać. - mówi  jąkając się wysoka pielęgniarka.

- Ona ma rację. Zobacz już i tak lekarze nie mogą się skupić na pracy. Bracie , Twoja aura jest imponująca ,ale też przytłaczająca. - przemawia do mnie Dan. Kręcę głową, bo chcę zobaczyć co jej zrobili.
Dan wzdycha w bezsilności . Wie , że nic mnie nie zmusi do wyjścia .

- NIE

Lekarze podchodzą do łóżka i przekręcają ją na brzuch.Rozcinają podartą i tak koszulę.
Słyszę jak Dan zasysa gwałtownie powietrze , a ja tłumię w sobie warknięcie i zaciskam mocno pięści .

Jej plecy całe są poranione i zakrwawione.Bili ją, biczowali , niektóre rany , są tak głębokie , że się nie goją . Instynktownie przysuwam się bliżej ,jak by to miało jakoś pomóc.
Nikt nie powinien być tak traktowany, bez względu na zbrodnię jaką uczynił.
Widzę też ciemne blizny ,a mój Lykan  wyje w udręce.
Wygląda na to , że to nie pierwszy raz jak była w ten sposób potraktowana.
Moje rozmyślenia przerywa lekarz.

- Bez wątpienia była często maltretowana, niektóre blizny, są naprawdę stare. - mamrocze.
Zaczyna oczyszczać jej rany .
Geniusz , kto by na to wpadł...
doprawdy.

Widzę jak się wzdryga , kiedy lekarstwo dotyka jej ran. Próbuje wesprzeć moją Mate trzymając jej dłoń i delikatnie ja gładzę .

- Przykro mi kochanie, oni za to wszystko zapłacą .- obiecuję, szepcząc jej do ucha.
Rodzina Alpha poniesie konsekwencje swoich czynów.

Zostawiam pocałunek na jej dłoni i wychodzę z pokoju. Słyszę nawoływanie Bety, ale go ignoruję. Muszę pobyć teraz sam ze sobą .
Błyskawicznie docieram do lasu i przemieniam się w Lykana. Wyję na całe gardło i wbiegam w głąb lasu.

Biegam, tak od paru godzin ,a obrazy tego jak znalazłem moją Mate nawiedzają moje myśli i szereg pytań bombarduje mój umysł .

Co by było , gdyby mnie tam nie było ?
A jak bym nie zdążył ?
Co by się stało ?
Czy przeżyła by to ?

Biegnę szybciej przed siebie . Po tych kilku godzinach biegu myślałem , że mój gniew zmaleje ,ale tak się nie stało.
Wracam do domu watahy . Jest cicho , wszyscy pewnie jeszcze śpią .Idę do minibarku i nalewam sobie ulubioną whisky. Przechylam wszystko na raz . Czuje się zmęczony tym wszystkim . Zmierzam do pokoju przygowanwgo specjalnie dla mnie. Nie łącze się nawet z Betą, aby powiedzieć mu żeby został z moja partnerką. Kiedy jestem już gotowy , kładę się na łóżko i znowu myśli wędrują do mojej pięknej Mate.

Nawet nie znam jej imienia.
Chcę wiedzieć o niej wszystko, ale przedewszystkim chcę wiedzieć dlaczego trafiła do lochów.

W lochach trzyma się najbardziej niebezpieczne wilki. Czy ona może być jednym z nich?
Wygląda na kruchą i idealną,niewinną,jakby nie mogła skrzywdzić nawet muchy .

~ Nie wyczuwam jej Wilka . - zauważa Saga. Zauważyłem to .Mrowienie pojawiło się po zetknięciu skóry, ale nie było zbyt silne. Dziwne.
No cóż , dowiemy się co jest tego przyczyną.
- Na sto procent ,dowiemy się . - mruczę sennie.

————————————————————-

POV  Amos

Moja klatka piersiowa płonęła żywym ogniem godzinami, a oddech był płytki.

Ta piepszona suka zaakceptowała moje odrzucenie!
Jak ona mogła ? I dlaczego miałaby to zrobić ?

Myślałem , że poczeka trochę dłużej ,aby dać mi czas do przemyślenia tego i przyjęcia jej z powrotem.
Myślałem , że będzie mnie błagać , żebym cofną moje odrzucenie .

Ale nie ! Zaakceptowała to !
Warknąłem na sama myśl o tym .Ogarnela mnie złość , ale nie mogłem wyjść z biura , bo nerdzi cierpiałem . Mój Wilk kwilił i wył ze smutku .
Czułem wiele emocji ,ale nie potrafiłem określić dokładnie która przeważała .
Wiedziałem jedno, musiałem ją zobaczyć . Tak, muszę zobaczyć się z Rosę !

Nie pozwolę jej odejść .
Nie mogę stracić partnera , bo co powiedzą inni...

Kiedy się uspokoiłem , a ból zaczął maleć , próbowałem połączyć się że strażnikami z lochów , aby wypuścili Rose. Nikt nie odpowiadał . Nie mogłem nawet poczuć ich wilków !
Co do cholery działo się z moimi ludźmi ?!
W gniewie pomaszerowałem w stronę lochów ,a gdy już tam dotarłem zobaczyłem strażników, jak  gorliwie o czymś dyskutowali .
Odchrząknąłem , informując ich o swojej obecności. Reakcja była natychmiastowa . Napięli się  niczym struny .

Poszedłem prosto do celi w której była przetrzymywana Rosa. Pierwsze co zobaczyłem to powyrywane kraty , a następnie strażników wynoszących zwłoki.  Wyglądały jak by były rozerwane przez bestię.

- Co tu się stało ? - warczę .

- Byl tu Król Lykanów, on-on zabrał dziewczynę. - jąka się jeden ze strażników .

- Co masz na myśli mówiąc , że ją zabrał ? - cedzę przez zęby.

- Niektórzy strażnicy byli...hm,proszę pana... - dalej się jąka , a ja coraz bardziej zaczynam się denerwować .
Co strażnicy zrobili Rose ?

- Jeśli nie przestaniesz się jąkać , skręcę ci piepszony kark . Mów wyraźnie ! - wycedziłem i rzuciłem nim o ścianę. Jękną boleśnie .

- Mężczyźni ją zaatakowali , a Król i ch zabił , proszę pana.  - powiedział z trudem.
Gniew wzrósł we mnie jeszcze bardziej i warknąłem przez zaciśnięte zęby.

- Gdzie ona jest?

- Ja, ja... nie wiem . - zadrżał

Opuściłem cele po połączeniu się z innymi strażnikami . Poinformowali mnie , że została zabrana do szpitala.
Niezwłocznie się tam udałem i zobaczyłem ją leżąca spokojnie w szpitalnym łóżku. Na widok jej w tym stanie przeszły mnie dreszcze. Miała zamknięte oczy, widać było niedowagę i bladą cerę . Włosy były w nieładzie ,a rysy twarzy gładkie jak zawsze. Pogładziłem jej miękki policzek i poczułem lekkie mrowienie pod palcami. Pochyliłem się i złożyłem na jej czole pocałunek ,ale zastygłem gdy wyczułem czyjąś obecność za sobą. Szybko odwróciłem się twarzą do intruza.

- Co sie z nią stało ? - pytam.
Lekarka chichocze i przygląda mi się . Prawie warczę na jej bezczelność . Wciągam głęboko powietrze ,aby się uspokoić .
Nie mam ochoty dzisiaj nikogo zabijać , zwłaszcza doktor Baross. Jest słodką i delikatną kobiety.

Odrzucony Mate  🌶️  (TŁUMACZENIE PL )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz