W brzuchu towarzyszy mi nieprzyjemne uczucie, za chwilę zawartość mojego żołądka poleci na chodnik. Wiedziałem, że będę się stresować powrotem nic dziwnego ale by aż tak? Ogarnij się Knuckles co złego może być przecież życie już sobie rozjebałeś. Stoję przed lotniskiem i nie mam pojęcia co zrobić, gdzie pojechać, do kogo zadzwonić. Patrzę na telefon, do którego w samolocie włożyłem swoją starą kartę SIM. Pokazywało zero wiadomości czy połączeń na początku aktywnie czytałem wszystkie wyzwiska bo inaczej nie nazwę tego co wysyłali mi najbliżsi. Niestety po pierwszym roku wiadomości zaczęły ucichać, a już z kolejnym rokiem było zero odzewu i tak do teraz. Nie mogłem ich winić, zasłużyłem sobie na zapomnienie. Miałem strzępki informacji co się dzieje z nimi, teoretycznie wiedziałem, że żyją ale to by było na tyle. Plus nie wiem na ile mogłem wierzyć tym informacją moje źródło równocześnie mogło robić mnie w chuja.
Miałem do wyboru trzy miejsca zamieszkania do jakich mogłem się skierować ale dwa pierwsze jakimi było Clean Manor i apartament Gregorego były czymś przerażającym. Te drugie szczególnie straszne ale kuszące, przed tym wszystkim niespodziewanie stało się jedyną bezpieczną przystanią. Jeśli teraz bym tam się pojawił to pewnie bym nie wyszedł z niego żywy bo właściciel by mnie zajebał na miejscu ale może było by warto? Mimo chęci zobaczenia wszystkich postanowiłem to odkładać tak długo jak tylko mogłem i kierunkiem stało się moje własne mieszkanie. Z aplikacji wezwałem taxi bo oczywiste, że nie będę teraz szukał swoich samochodów. Niby zostały w mieście i pewnie byłyby do użytku ale nadal jestem poszukiwany. Nie warto ryzykować. Nie mogłem doczekać się odpoczynku.
Chociaż nie zobaczyłem teraz za dużo miasta poczułem upływ czas już w samym powietrzu. Niebo było zachmurzone zbierało się na burze, świat tym chyba chcę mi coś przekazać. W oddali słyszałem syreny, no przynajmniej to się nie zmieniło. Towarzyszył mi niezidentyfikowany ciężar, którego nie potrafiłem logicznie wytłumaczyć.
Taxi przyjechała po mnie w przeciągu jakiś pięciu minut co wywołało lekki uśmiech bo zdecydowanie stałem na tym mrozie za długo.
– Apartamenty przy plaży – rzucam do kierowcy po zajęciu miejsca.
Mężczyzna za kółkiem nic nie powiedział tylko odpalił samochód i ruszył. Jednak gdy spojrzał w lusterko by mnie zobaczyć jego twarz się jakoś zmieniła. Przez całą drogę zerkał w moją stronę możliwe, że mnie kojarzył. Gdybym zobaczył trupa też nie wierzyłbym na własne oczy.
Podczas jazdy cały czas oglądałem widok zza okna. Mimo tych samych budynków i ulic czułem się obco. Widziałem nowych ludzi, którzy nie przypominali mi nic. Znaczy może byli tu zawsze, nie przykuwam uwagi do cywilów. Tak czy siak Los Santos przestało być moim domem, miałem jednak nadzieję wrócić do łaski.
– Przepraszam ale chyba kojarzę pana, można poznać? – Gdy byliśmy praktycznie na miejscu taksówkarz nabył odwagi.
– Malwin Collins witam. – Pan nie był dobrą osobą by mu pierwszemu wyjawić powrót, nie tak chciałem wrócić.
– A to przepraszam skojarzył mi się pan z jednym taki. – Słychać było jak się zmieszał.
– Jakbym mógł wiedzieć z kim?
– No wiem jak to zabrzmi ale przypomniał mi pan o mordercy brata mojej dziewczyny, cóż stara sprawa nie ma co wracać...
Jaki kurwa był procent szans spotkać kogoś powiązanego z jakimś moim zabójstwem?
– Oh przykro mi...
Resztę drogi jechaliśmy w ciszy, a gdy dojechaliśmy na miejsce rzuciłem mu pieniądze i jak najszybciej pobiegłem do mieszkania by nie spotkać nikogo więcej.
Apartamenty były pierwszym miejscem, które zobrazowały zmienione miasto. Gdy wszedłem na klatkę schodową był kompletny rozpierdol. Parę z drzwi było zabarykadowane deskami, w niektórych mieszkaniach ich nawet nie było, a po zajrzeniu do ich środka była pustka. Jeśli już były drzwi to całe obdrapane, nie pasujące do reszty albo ogólnie zniszczone. O co tu chodziło? Przyspieszyłem krok jeszcze bardziej by sprawdzić czy mój apartament stoi.
Stoi okazało się za mocnym słowem na aktualny stan. Tak jak w innych mieszkaniach brakowało drzwi. Niepewnie wszedłem do środka chociaż już z korytarza widziałem co mnie czeka. Było puściutko zabrali wszystkie możliwe meble nawet te w zabudowie. Dziękowałem staremu sobie, za zabranie najpotrzebniejszych rzeczy bo teraz by już ich nie było. Mogłem się pocieszać, że nie jedyny zostałem okradziony jednak było to coś dziwnego. To świeża sprawa dlatego nic nie jest ogarnięte czy stoi to opuszczone, a jedynie nieliczni zostali? Było to pierwsze pytanie po powrocie co do aktualnej rzeczywistości. Przez mój aktualny stan lokum pojawił się duży problem z tym gdzie miałem teraz spać. Tutaj nawet łóżka nie mam, że komuś chciało się je znosić z czwartego piętra. Nie spodziewałem się takiego szybkiego obrotu zdarzeń. Wszystko wskazywało na noc hotelu albo zaliczenie pierwszych osób, które musiałem przeprosić. Patrząc na mój stan konta wskazujący zero musiałem przystać na opcję drugą. Chciałem z tym trochę poczekać tylko sytuacja jest jaka jest więc trzeba zmienić plany. Nie wiem czy zakshot zasłużył na odwiedzenie w pierwszej kolejności ale z nimi bałem się mniej spotkania. Miałem przynajmniej nadzieję, że poradzili sobie beze mnie i nasza willa stoi cała.
Dla mnie nie musieli być teraz wielkimi przestępcami czy coś w tym stylu. Równie dobrze mogą robić na legalu ale by byli szczęśliwi i bezpieczni na tym zależało mi najbardziej. Rodzina zawsze była i będzie dla mnie najważniejsza. Mimo, że w ostatnich dniach mojego przebywania tu nie mieliśmy najlepszego kontaktu to jednak liczyłem na wybaczenie i przyjęcie do domu. No może nie miałem co oczekiwać tego pierwszego, bardziej liczyłem na łóżko do spania. Jak nie dostanę na przywitanie kulki w łeb to będzie dobry znak, chociaż należała mi się. Mogą ją wpakować później po wyjaśnieniu wszystkiego.
Tylko czy będą w ogóle chcieli mnie wysłuchać? Musiałem się przekonać nie zostały mi inne opcje więc biorąc torbę w ręce wyszedłem z czegoś co miało być moim mieszkaniem, a kierunek ustawiłem jako willa.
CZYTASZ
Return | morwin
FanfictionErwin zmuszony do ucieczki z miasta zostawił wszystkich bez żadnych wyjaśnień. Po prostu pewnego dnia znikł. Gdy po pięciu latach wraca nie wie czego się spodziewać ale to co zobaczył na pewno nie istniało w jego głowie. Oczekiwany spokój znowu miał...