Nie pamiętam kiedy zadzwoniłem po Heidi by przyjechała bo sam nie miałem nawet siły zejść. Kiedy przyjechaliśmy do jej do domu? Od ilu godzin bezczynnie leżałem na kanapie? Wszystko to miało nie mieć sensu ani znaczenia. W głowie tylko kłębiły się jego słowa wbite we mnie jak ostrze. Heidi patrzyła na mnie z pożałowaniem, a biegająca wokół mnie Viv pytała się czemu wyglądam tak okropnie. Bezpośredniość dzieci była bezlitosna. Miała jednak rację, wyglądałem i czułem się okropnie. Nagle wszystko przestało mieć sens, powrót, rozwiązanie sprawy, pogodzenie się z ludźmi, moja egzystencja. Gdybym użył słowa życie przesadziłbym bo tego nie dało się tak nazwać. Mój ostatni promyk światła brutalnie zgasł. Brutalna rzeczywistość bierze górę nad wszystkim. Można by powiedzieć, że przesadzam. Trzydziestoletni facet przewraca się z boku na bok, na kanapie w domu przyjaciółki bo inny typ go rzucił. Owszem gdybym usłyszał jak ktoś inny by tak robił też bym stwierdził "no debil". Sytuacja zmienia się gdy uświadamiasz sobie, że rozpaczasz nad osobą, która pierwszy raz wzbudziła w tobie emocje, o jakich nie miałeś pojęcia. Jedyna osoba jaką darzyłeś praktycznie stu procentowym zaufaniem. Trzymająca przy życiu i dającą mu sens. On jedyny dawał mi nadzieję i wiarę, że jestem warty coś więcej.
Mogłem go mieć już dawno temu ale wszystkie moje decyzję doprowadziły do punktu w jakim jestem. Nie da się nadrobić straconego czasu, wszystko płynie dalej musiałem się z tym pogodzić. Czy tamta rozmowa miała być naszą ostatnią? Pewnie nie. Ale będzie tą, którą już zapamiętam na resztę życia. Zostało mi naiwnie wierzyć, że jego wybaczenie kiedyś nastąpi.
W czasie gdy przeżywam rozstanie, chociaż czy można to tak nazwać? Przynajmniej czułem jakby zerwał ze mną chociaż nigdy oficjalnie nie byłyśmy razem, znaczy oprócz małżeństwa. Wracając, Gill chuj wie co robi ale nie mogło to być nic dobrego. Gdy "pracowałem" dla niego podsłuchałem wielu planów. Pewne było, że chciał on mieć jak największą władzę. Ludzie z nim współpracujący prowadzą badania nad wszelkiego typu truciznami, i związanymi z tym chorobami. Na własnej skórze zobaczyłem jak potrafi działać psychoza stworzona przez nich. Od tego czasu dużo minęło więc nie wykluczone, że zostało to udoskonalone. Stałem w punkcie zero. Jeśli się nie pozbieram on wygra.
– Wujku kiedy wstaniesz? Niedługo będzie gość musisz się przygotować by go poznać! – Viv nagle do mnie podbiegła z entuzjastyczną wiadomością.
Heidi nic mi nie wspominała o tym, że ktoś ma być. Pewnie gdyby to był ważny albo obcy to już by mi kazała wypierdalać. Może ktoś z ekipy miał przyjechać. Nie powiem wolałbym ich unikać gdy jestem w takim stanie bo co im powiem? Gregory nie chcę mnie znać. Przecież tylko to wyśmieją znając jakie podejście mają do naszej relacji.
– A kto to taki będzie?
– To niespodzianka nie powiem ci. Ale wstaniesz?
– Dobrze już wstaje. – Gdy skończyłem mówić zaklaskała i uciekła do swojego pokoju.
Równie dobrze mogła wymyślić sobie zabawę i za chwilę przyjdzie tu z jakimś pluszakiem. Musiałem przyznać Heidi gdy powiedziała, że Vivienne przypomina moją córkę miała rację. Było jej wszędzie pełno i cały czas chodziła z uśmiechem. Mimo, że widzimy się drugi to już ją uwielbiałem. Jednak niektóre dzieci da się lubić.
Tak jak obiecałem postanowiłem wstać i chodź trochę doprowadzić się do porządku. Gdy się podniosłem spojrzałem na kanapę, wyjaśniło się co mnie cały czas uwierało. Leżałem na kluczu, tym pierdolonym kluczu. Zamierzałem mu go jeszcze oddać, przyjdzie na to czas. Podniosłem go i schowałem do kieszeni. Kłódka była w moich rzeczach na willi. Nie śmiałem jej wyrzucić to była jedyna rzecz, która namacalnie mi przypominała Gregorego. Nie będę tych rzeczy trzymać miałem je przekazać więc tak też zrobię.
CZYTASZ
Return | morwin
FanfictionErwin zmuszony do ucieczki z miasta zostawił wszystkich bez żadnych wyjaśnień. Po prostu pewnego dnia znikł. Gdy po pięciu latach wraca nie wie czego się spodziewać ale to co zobaczył na pewno nie istniało w jego głowie. Oczekiwany spokój znowu miał...