2. Ciepłe przywitanie

334 25 3
                                    

Kiedy powiedziałem kierowcy gdzie chce jechać ten z przerażeniem dopytywał mnie czy jestem pewien. Nie mam pojęcia o co mu chodziło pierwszy raz słyszę by ktoś tak reagował na naszą wille. Może ekipa faktycznie potrafiła sobie poradzić beze mnie. Albo przejął to ktoś z jajami. Pewnie gdyby taka reakcja była z sześć lat temu to byłbym dumny, że pokazaliśmy coś temu miastu. Ale teraz miałem inne problemy niż co zabrać na napadzik albo kogo zwołać na odbice. W świetle czasu stare życie wydawało się żałosne. Gdy załatwię co muszę nie wiem czy będę się tym zajmować, nie ciągnęło mnie to. Chyba to już starość jeśli myślę o emeryturze.  

Gdy dojechaliśmy zostałem praktycznie wyrzucony, a taxi odjechała z piskiem opon. Moje pierwsze uczucia gdy spojrzałem na nasz dom? Z jednej strony była to nostalgia miałem tu przecież dużo dobrych wspomnień, z drugiej nie zabrakło jakiegoś ukłucia w sercu. Jednak mimo wszystko ucieszyłem się na myśl zobaczenia przyjaciół. Sam dom wyglądał jak zawsze, stał cały co było już warte oklasków jedyne co to na murach dopatrzyłem się paru dziur po kulach. Tylko jedna rzecz mi nie pasowała, a w zasadzie dwie bo właśnie tyle osób stało przed bramą. Ubrani w czarne garnitury z kaburami dwójka potężnych facetów, stojąc koło nich musiałem wyglądać jak dziecko. To mają być ochroniarze czy jaki chuj, zamiana w Spadiniarzy? 

Podchodzę do bramy gdy nagle osiłki wyjmują pistolety i zaczynają do mnie celować więc automatycznie podniosłem ręce. 

Kiedyś czy coś takiego by mnie ruszyło? Oczywiście, że nie dzień bez poddania dniem straconym. Jednak przeżyłem piekło ostanie lata i miałem inne spojrzenie na moje życie. Nie wiem może to tylko PTSD. Teraz gdy widziałem broń faktycznie dawało mi to strach i poczucie powagi sytuacji. Zcipciałem co tu dużo mówić. Stałem się żałosną kupką ciągłego lęku przed wszystkim. Mimo to nie chciałem by ktoś zauważył wpływ broni na mnie. 

Na twarzy starałem utrzymać spokój podczas gdy serce, które już przed biło niesamowicie szybko teraz dostało dodatkowe wspomaganie. Nogi ledwo utrzymywały mój ciężar, a w głowie przewijały się obrazy wspomnień. Ogarnij się Knuckles nie odpierdalaj.

– Teren prywatny wypad pięknisiu – odezwał się jeden wciąż celując.

– Panowie nie mam pojęcia po co wy tu stoicie ale ja jestem jebanym właścicielem tego dołka więc otwierać bramę, proszę. – Oboje na moje słowa krótko się zaśmiali, szczerze to też bym zrobił tak zrobił na ich miejscu. Przecież zabrzmiałem jak idiota. Mimo strachu próbowałem być jak kiedyś. 

– Ty chyba masz jakieś problemy człowieku spadaj póki mamy dobry humor.

– Trochę problem jest. Zawołajcie kogokolwiek co tu stacjonuje to sobie wszystko wyjaśnimy. Po co ta agresja? 

– Chyba miejsca ci się pomyliły. Za kogo się uważasz by stawiać nam warunki? 

– Nie wiem za właściciela? Wcale mnie nie słuchacie. 

Po chwili rozmowy z nimi mogłem bez problemu stwierdzić, że oboje może razem uzbierają te dwucyfrowe IQ. Przynajmniej mój organizm się uspokoił widząc z czym mamy do czynienia.

– Mamy specjalnie wołać szefa do jakiegoś chorego człowieka? Pierwszy raz widzimy cię na oczy, taki z ciebie właściciel jak z nas baletnice.  – Słysząc szef mimowolnie prychnąłem pod nosem, jednak potrafili sobie poradzić nawet zaopatrzyli się w goryli. Ciekawie tam teraz musi się żyć.

– Ale by od chorego? Powiedz mu, że Erwin Knuckles czeka.

Myślałem, że jak usłyszą kim jestem to zmienią nastawianie, a tu nic. Bardziej zaczęli wyglądać na zażenowanych i znudzonych. Poczułem się dziwnie z taką reakcją stoją pod domem, który sam załatwiłem. Byłem intruzem we własnym domu dodatkowo sprowadzony do rangi najgorszego śmiecia.

Return | morwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz