V. Zapisy

103 5 2
                                    

Dotarłam do akademika dziesięć minut temu, a emocje nadal we mnie buzują. Przez całą drogę powrotną myślałam tylko o tym co się wydarzyło. Jake pierdolony Stark jest dupkiem i rozpieszczoną księżniczką.
Wstawałam z łóżka, aby zacząć robić notatki z anatomii, gdy nagle zadzwonił telefon. Na ekranie wyświetliło się zdjęcie Chase’a.

- Siemka, co tam. – powiedziałam spokojnie.

- Hej, będziesz na zapisach? – zapytał.

- Co? – nie wiedziałam o co mu chodzi, gdy nagle uświadomiłam sobie, że dziś są zapisy na siatkówkę – A, tak, już pamiętam.

- Jeśli zależy ci na tym masz 20 minut, chociaż postaram zatrzymać dziewczyny na trochę dłużej.

- Już lecę.

Rozłączyłam się szybko, zgarnęłam torebkę i wybiegłam z pokoju. Całą drogę przebiegłam, co chwila zerkając na godzinę. Wparowałam na hale sportową dwie minuty z opóźnieniem. Cztery par oczu patrzyło się na mnie jak na wariatkę. Szybko wygładziłam roztrzepane włosy, poprawiłam torbę i ruszyłam w kierunku Chase'a.

- Cześć, przepraszam, że się spóźniłam. – powiedziałam, próbując uspokoić swój głos.

- Za późno. – odezwała się blondynka, którą skądś znałam.

- Oh, no weź, Betty. - Chase próbował przekonać najprawdopodobniej kapitana drużyny.

Betty, Betty, Betty, gdzieś słyszałam już to imię. Niska blondynka podobnej postury przeszkodziła mi kiedyś w rozmowie. W rozmowie z.… księżniczką zwaną Jakiem. To jego dziewczyna. Boże, dlaczego. Teraz nie będę miała łatwo na treningach, ale najpierw laska chłopaka, z którym niecałą godzinę temu prawie co się pożarłam musi wziąć mnie do drużyny.

- Zależy mi na tym, naprawdę. Spóźniłam się, ponieważ myślami byłam gdzieś indziej, ale gdybym nie była to przyszłabym pierwsza na zapisy.

Gdy nie kłótnia z Starkiem wszytko wyglądałoby inaczej. Całe te zapisy jak i moje życie.

- Mamy już pełną listę. – skwitowała blondynki koleżanka.

- Dziewczyny przesadzacie. Nigdy nie było maksymalnej liczby osób w drużynie. Czasem nawet brakowało. Więc co wam zależy, czy będzie o jedną osobą więcej, czy o jedną osobę mniej. Wiem, że jesteście cudowne i za to was uwielbiam, więc mam naprawdę ogromną nadzieję, że przyjmiecie Maeve. – Chase zaczął swoją bajerę z czarującym uśmiechem na twarzy.

Dziewczyny wpatrywały się w chłopaka jak zaczarowane i uważnie słuchały każde jego słowo. Lecz jedna z nich patrzyła na niego inaczej. Brunetka z kręconymi włosami co chwila spoglądała na usta to na oczy Chase’a  z małym uśmiechem wypisanym na twarzy. Barns spojrzał dziewczynie w oczy i pościł jej oczko. Czy oni teraz ze sobą flirtują?! Jednak chwilę po tym blondyn spojrzał mi w oczy, a jego uśmiech się troszeczkę powiększył. Skubany Chase Barns kokietuje brunetkę jak i za razem resztę dziewczyn, aby mi pomóc. A ja myślałam, że mężczyźni nie mają dobrym pomysłów. Ewidentnie Chase jest wyjątkiem.

- Okay, przyjmiemy ją. – odezwała się oczarowana dziewczyna wpatrując się w blondyna.

- Co?! – zapytała, jednak bardziej krzycząc Betty.

Dziewczyny odeszły na bok, aby obgadać całą sytuację. W tym czasie podeszłam do Barnsa i szturchnęłam go w ramię.

- No proszę, jesteś nadzieją płci głupiej. – spojrzał na mnie z uniesioną brwią.

- Uznam to za komplement.

Cicho się zaśmiałam, gdy nagle ktoś koło nas chrząka, aby zwrócić naszą uwagę.

The First EnemyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz