Szłam szybkim krokiem za Chase'm co chwila się odwracając, ponieważ czułam czyjś wzrok na plecach. Zanim blondyn złapał mnie, aby zaprowadzić mnie do danego miejsca, odwróciłam się, żeby ostatni raz spojrzeć na las, który jest pokryty ciemnościami i wtedy coś zobaczyłam. Pomiędzy drzewami dostrzegłam kobietę z dużym czarnym kapturze, a w ręku miała jakąś broń, której nie mogłam się przyjrzeć, ponieważ, gdy tajemnicza kobieta mnie zauważyła szybko zniknęła w ciemnościach.
Nagle na nadgarstku poczułam zimne dłonie chłopaka, który zaczął ciągnąć mnie w nie znanym mi kierunku. Kątem oka niebiesko oki spojrzał na mnie cały blady, wychudzony i z dużymi workami pod oczami. Lekko się przestraszyłam, ale szłam dalej, nie zwracając na to większej uwagi. Przepychaliśmy się między tłumem ludzi, który non stop patrzył na mnie, ale najgorsze było to, że wszyscy byli w takim samym stanie co Chase. Szliśmy coraz szybciej, a ludzie nagle robili nam miejsca, aby przejść bez przepychani się.
Po chwili zobaczyłam Lily, dziewczynę, która nigdy nie przestaje się uśmiechać, a w dzisiejszym wydaniu wygląda jak trup. Stanęłam jak wryta w ziemię nie mogąc uwierzyć, że osoba przede mną to Liliana Hill. Tak stojąc stwierdziłam, że pierwsza się odezwę, ponieważ nie wiedziałam takich zamiarów u rudowłosej dziewczyny.
- Cześć Lily. - powiedziałam, a dziewczyna leniwym wzrokiem spojrzała na mnie.
- Hej. - odezwała się zachrypniętym głosem, ledwo poruszając zaschłymi ustami.
Zmarszczyłam brwi nie wiedząc co się dzieje. Spojrzała na resztę ekipy, ale oni wyglądami tak samo. Nagle z głośników usłyszałam zachrypnięty głos mężczyzny, a zaraz po tym na środek dróżki wyszła dziewczyna, która wyglądała jak chodzące zombie. Wychudzona, było widać każdą jej kość, miała dołki w policzkach i ogromne workami pod oczami.
Pięć różnych motorów ustawiło się na linii startu. Kobieta machnęła białą flagą, a maszyny ruszyły. Chciałam się podpytać kogoś co tu się właściwie dzieje, lecz bałam się do kogokolwiek podejść. Chase, Lily, Liam i reszta ludzi wpatrywała się we mnie z tymi okropnymi oczami. Sięgając po telefon zauważyłam, że ręce strasznie mi się trzęsą. Przez to ciężko było mi sięgnąć po telefon, ale gdy to zrobiłam zauważyłam, że dostałam wiadomość od mamy.
Od mama:
Gdzie jesteś?!
Nagle coś czarnego przemknęło nad telefonem. To tak bardzo mnie nie zadziwiło, jak sam fakt, że napisała do mnie matka o jedenastej pięćdziesiąt siedem. Nie mogła wiedzieć, gdzie jestem, więc po co to pytanie? A może wie? Ale niby skąd? Lokalizację mam wyłączoną, nikt zdjęć nie robi, więc nigdzie w internacie mnie nie zobaczyła. Miałam już jej odpisać, gdy spojrzałam na wyłączony ekran telefonu. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Szybkim ruchem dotknęłam policzki, które były wklęsłe i worki pod oczami, które miały kolor śliwki. Przetarłam palcami oczy, licząc, że zaraz zobaczę siebie w najlepszej formie, ale tak się nie stało. Z zaszklonymi oczami włączyłam wiadomości, aby odpisać jej jak najszybciej i jeszcze szybciej wrócić do akademika.
Do mama:
W akademiku, szykuję się do spania.
Na odpowiedź długo nie musiałam czekać.
Od mama:
Czemu kłamiesz?
Japierdole. - wyszeptałam pod nosem.
Spojrzałam nad telefon rozglądając się za wysoką blondynką i dopiero w tedy zauważyłam, że wszyscy obecni ludzie powolnym krokiem szli w moją stronę. W tamtym momencie pierwsza łza poleciała mi po policzku. Nagle za tłumu tych ludzi zauważyłam czerwony motor przejeżdżający przez metę. O dziwo nic nie słyszałam, żadnych odgłosów rozmów, ryków motorów, jedyne co słyszałam to myśli napływające z prędkością światła.
W pewnym momencie ludzie zebrani wokół rozstępują się i robią przejście dla... Jake'a Starka. Szedł w moją stronę powolnym krokiem, a ja nie świadomie przestałam oddychać. Stanął przede mną niecały metr, przez co nasze klatki prawie się stykały. Spojrzał na mnie z pogardą i powiedział.
- Co ty, odpierdalasz, Parker? Nie powinno cię tu być. - zaczął mówić coraz głośniej - Spierdalaj stąd! Nikt cię tu nie chcę! A gdy na ciebie parzę, to marzę, aby wsiąść na motor i się zabić! I to tylko dlatego, że na ciebie patrzę! - kolejne łzy spływły mi po policzku - WYPIERDALAJ! - wskazał palcem na dróżkę między drzewami - Idź już, bo mamusia cię znajdzie. - powiedział i plunął mi w twarz.
Załamałam się, wszystkie mury runęły, już mnie nie obchodziło, czy ktoś widzi, jak płaczę, ponieważ ja tam ryczałam. Upadłam na ziemię i złapałam się za włosy. Analizowałam wszystkie jego słowa, które kaleczyły mnie za każdym razem, gdy je wspominałam. Ludzie podchodzili w moją stronę, tak blisko jak Stark, lecz to już miałam daleko w dupie.
Długo nie musiałam się zastanawiać o co, do huja, chodziło mu z "mamusia cię znajdzie", ponieważ odpowiedź stanęła przede mną. Wysoka kobieta z czarnym dużym płaszczem i jeszcze większym kapturem zakrywający całą twarz stanęła przede mną.
Spojrzała na mnie zielonymi oczami, po czym uniosła skostniałe palce i zdjęła z głowy kaptur. Najpierw zobaczyłam jej duże oczy, a później jej złote włosy. Przede mną ukazała się moja MATKA. Wyglądała jak reszta, tylko, że o wiele straszniej i jeszcze jej ten gardzący wzrok.
- Czemu skłamałaś? - zapytała lodowatym głosem, przez co ciarki przeszły mi przez kręgosłup oraz całe ciało się spięło - Co ty tu robisz? Nie powinnaś się uczyć do jutrzejszych zajęć? - zadawała pytania, a ja nie mogłam odezwać się ani słowem - Marsz do domu! Masz kare do końca życia! Jeśli nie będziesz się uczyć, przysięgam, że wydziedziczę cię z tej rodziny! - krzyknęła.
Przymknęłam oczy uświadamiając sobie co najgorszego zrobiłam. Jak ja jej teraz spojrzę w oczy. Przecież już za mną nie przepadała, a teraz na pewno mnie znienawidzi. Spojrzałam na nią i w tedy ujrzałam długie ostrze przed oczami. Zamroziło mnie to, a gdy zobaczyłam, że robi zamach maczetą zamknęłam oczy gotowa na koniec mojej egzystencji. Blask księżyca odbił się od ostrza, gdy nagle...
Z przyśpieszonym oddechem obudziłam się w swoim łóżku, czując na czole spływające kropelki potu. Usiadłam na materacu i szybko zapaliłam światło. Położyłam rękę na klatce piersiowe, a drugą podpierałam się. Gdy uspokoiłam oddech, spojrzałam na godzinę, wybiła trzecia dwadzieścia trzy. Przetarłam oczy i cicho szepnęłam pod nosem, że to był tylko głupi sen. Moja mama nie wie, gdzie jestem. Liczyłam, na to, że jeśli będę sobie to wymawiać szybko zasnę, ale się myliłam. Resztę nocy spędziłam na wgapianiu się w biały sufit.
♡♡♡
Coś mnie natchnęło na ten rozdział. Więc, here it is. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Buziaki 💋
CZYTASZ
The First Enemy
RomanceMłoda dziewczyna rozpoczyna życie na nowo. Bez rodziców, pilnowania, narzekania i udawania. Maeve idzie na studia medyczne nie znając nikogo, lecz to szybko się zmienia. Ale pytanie jest, czy da radę z chłopakiem, który nagle pojawił się w jej życ...