Rozdział Czwarty

348 31 13
                                    

- A te grafy to gdzie? - Zaczął dopytywać.

- Trzeba na okolicy pozamazywać grafy tych Widzewskich kurew, bo narazie jestem w trakcie projektu moich grafów, więc to kiedy indziej. - Zaczął myśleć nad miejscami w których pojawiły się wczoraj nowe okazy wandalizmu na murach czy blokach.

- Pójdę z tobą jak wyłączysz to zjebane Ground Zero tego zjebanego problemu. - I tak miał zamiar się zgodzić, ale irytowała go ta piosenka, mimo, że była ona ulubioną Oliwiera.

- Poważnie? - Odrazu wyłączył ulubioną piosenkę. - Ale ej! O Ground Zero to się tak nie wypowiadaj. - Zrobił urażona minę.

- Ciekawi mnie jak wygląda to wszystko, a po drugie nie chce mi się iść do szkoły, irytuje mnie to, że nawet nie ma czwartej klasy, a każdy gada o tej maturze. - Westchnął na myśl, o tym, że jeszcze rok i kończy szkołę.

Jego ojciec wręcz wymagał tego, żeby poszedł na studia i przejął po nim firmę.

- Po jednym? - Spytał wyciągając ze swoich pojemnych kieszeni spodni pół litra czystej.

- Nienawidzę czystej. - Mówił, a młodszy z drugiej kieszeni wyciągnął drugą butelkę. - Wiśniowy? Nie masz totalnie gustu. - Zaśmiał się, po czym złapał butelkę ulubionej czystej Oliwiera i wziął łyka strasznie się krzywiąc i podał przeźroczystą butelkę z nadrukiem pianina chłopakowi. Odrazu złapał go odruch wymiotny. - Japierdole. - Skomentował biorąc dużego łyka popity.

- Bez przesady, po alkoholu najlepiej się spuszcza paliwo z aut. - Skomentował po czym sam napił się alkoholu.

- Szczerze nie wiem czy to dobry pomysł. - Zaczął myślec o konsekwencjach.

- Małolat nie dygaj. - Zaśmiał się.

- Po pierwsze, jesteś młodszy a po drugie ta twoja praca jest pojebana. - Zaczął głośno komentować.

- Nie musiałbym się jej podejmować gdybym nadal mógł zajmować się tym co poprzednio gdyby nie ty i twoje morały. - Westchnął myśląc o tym jak w poprzedniej pracy było łatwej.

A czym ona była?
Oliwier był po prostu dilerem, kupował duże ilości w kredyt po czym gdy sprzedawał z zyskiem 35 zł za gram powoli go spłacał i wychodził na plus. Przez tyle czasu nie było przypału, więc czemu zrezygnował?

Zrobił to dla Bartka, który za bardzo bał się, że w końcu wpadnie i przez najbliższe parę lat się nie zobaczą, a Bartek by tego nie wytrzymał.

Dlaczego Oliwier nadal przyjaźnił się z kimś kto go tak ograniczał? Przecież Bartek mimo wszystko chciał dla niego dobrze, nie chciał żeby ćpał czy zajmował się handlem, ale nie dlatego że było to nielegalne, a dlatego, że Bartek nie chciał by Oliwier się tak niszczył. Serce łamało mu się w pół widząc go dzień w dzień naćpanego.

A co Oliwier na to? Zamiast jak każdy inny ćpun zwyzywać kogoś kto zabiera mu temat po prostu z tym skończył, znaczy nie do końca ale obiecał to ograniczyć.

Bartek spuścił cały mefedron w toalecie oddając mu równowartość.
Wyniosło go to jakieś 7 tysięcy, ale pozwoliło to Oliwierowi wyjść na prostą, spłacić długi i skończyć z tym.

Obojga łączyło coś więcej, ale żaden się do tego nie przyznał nawet samemu sobie.

Gdy dobiegała godzina druga ruszyli w stronę umówionego miejsca z znajomym Oliwiera. Bartek nadal się bał, że coś pójdzie nie tak, albo że przez niego ich złapią, przecież gdyby policja ich zajechała spanikowałby. No właśnie.

Spanikowałby.

- Psy kurwa, chowaj się Kostek ja spierdalam z kanistrami w lewo! - Krzyknął w stronę Oliwiera słysząc syreny policyjne.

- Bartek, na prawo między budynkiem, a płotem. - Złapał go za rękę ciągnąć w stronę betonowego płotu i betonowego garażu. Normalnie uciekłby całkowicie z tego miejsca, ale obawiał się o to, że Bartek zostałby w tyle.

- Co jak nas złapią. - Zaczął zestresowany Bartek.

- Nie złapią, jak będziemy cicho. - Mówił szeptem słysząc nierównomierny oddech starszego. - Nie stresuj się. - Szepnął łapiąc jego lekko drżącą dłoń.

Byli w miejscu, w którym nie było ich widać, idąc do końca tego ślepego zaułku był lekki skręt w lewo w którym nie było ich widać, jeśli tu nie wejdą nie zobaczą ich.

Słyszeli głośne syreny które ustały. Stanęli na posesji.

- Idą staraj się się ruszać. - W tym momencie przytulił Bartka i przycisnął go do ściany tak by nie było widać nawet ich cienia.

- Jebie od ciebie wódka. - Szepnął czując alkoholowy oddech młodszego. Bartek nawet mimo tego czuł się bardzo bezpiecznie i dziwnie przyjemnie.

Minęła jakaś chwila gdy było słychać czyjeś głosy. Bartek mocniej przytulił Oliwiera, gdy było widać latarki świecące w tą przestrzeń. Oboje już widzieli obraz jak ich łapią, ale światło zgasło, a oni usłyszeli głośne "czysto". Po jakiś 10 minutach całkowicie stąd pojechali.

- Tak się kończą te twoje pomysły. - Powiedział zirytowany.

- Przecież bym cię nie zostawił, Rudy też wiedział o tym dlatego uciekł w drugą stronę, bo normalnie uciekamy razem z terenu. - Zaczął go uspokajać, lekkie przerwy między słowami nie świadczyły o trzeźwości chłopaka.

- Super pocieszenie że często łapie was policja. - Rzucił sakratycznie i zaczął ściągać kominiarkę.

- Nie zdejmuj tego jeszcze. - Westchnął ciężko, nadal byli na tym terenie. Oliwier mówił to lekko sepleniąc i kołując się na boki.

Mało kto mieszał wokół. Posesja wyglądała ciekawie, dużo złomu z aut, większość to był złom, ale było parę aut w których nadal było paliwo, bo wczoraj zostały tu przywiezione, głównie na części lub na złom. Pewnie ktoś z ulicy widział latarki i zadzwonił na psy. Nadal powinni być ostrożni.

- Najebales się to po pierwsze, a po drugie gdyby mnie złapali to ojciec by się wkurwil, że jest na tak wysokim stanowisku, a jego syn kradnie paliwo i daje się złapać. - Mówił strasznie wkurzonym tonem.

- Jestem trzeźwy. - Mówiąc to zatoczył lekki slalom. - Prawie. - Alkohol powoli zaczął wchodzić, bo wyzerował resztę butelki przed całą tą akcją.

- Irytujesz mnie. - Rzucił krótko zwalniając tempo, nie był w stanie się na niego gniewać, czy zostawić go i wrócić do domu. - Gdzie jest ten twój kolega który przedstawiał się jako Rudy? - Spytał z ciekawości, może jego złapali?

- U Łysego na garażu raaaczej. - Jego głos ewidentnie mówił o tym, że był pod wpływem alkoholu.

Bartkowi nie było dane poznać reszty współudziałowców tej dziwnej spółki kradnięcia wachy. Gdy skończyli by tą akcję miał podjechać po nich Łysy i zgarnąć wszystkich z kanistrami na garaż, ale plany lekko się zmieniły i Rudy uciekł z paliwem które udało im się zabrać przez płot i odjechał z Łysym.

- Coraz bardziej irytujesz mnie ty i twoja kolejna zjebana praca. - Podniósł telefon Oliwiera, który przed chwilą upuścił na ziemię chcąc coś napisać.

- Zawsze moooge. - Przerwał gdy złapała go pijacka czkawka. - Spaać mi się chce. - Zmrużył oczy jakby próbował złapać zooma, więc Bartek schował jego telefon do siebie i musiał się męczyć z chłopakiem przez resztę nocy.

_________________

Ty moja patusiaro XDDDD

Widzowie podoba wam się ta pato książka? Bo jakoś mało kom czy gwiazdek i nie wiem czy jest sens kontynuacji xdd

Ground Zero | Bartek x KostekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz