Rozdział siódmy

289 20 41
                                    

Często słyszy się o samobójstwach narkomanów, bo w tak wielkim uzależnieniu nieliczni wychodzą bez urazu na psychice bez leczenia.

Nawet jeśli było to z własnej woli, jeśli ktoś stanowczo powiedział samemu sobie, że kończy brać to po miesięcznych, czy nawet wieloletnich codziennych ciągach uraz na psychice czy stałe uszczerbki na zdrowi nigdy nie pozwolą zapomnieć o tym całkowicie.

Przecież Oliwier miał już tyle prób przestania, a nadal kończyło się to tak samo.

Gdyby istniała metoda całkowitego usunięcia z pamięci narkotyków za wszelką cenę chciałby się tego podjąć.

- Tutaj gdzie żyjemy, nie ma słońca bóg o nas zapomniał. - Zaczął śpiewać razem z piosenka z głośnika. - Bo tutaj gdzie żyjemy, tak łatwo wejść ale już gorzej się wydostać. - Śpiewał dalej patrząc pusto w beton na skate parku.

- Ból nie ma końca cierpienia nowy rozdział. - Tym razem dokończył Bartek wpatrzony w zieloną szklaną butelkę którą trzymał w ręku.

Ostatnio Oliwier ponownie zaczął słuchać tej piosenki, wyjątkowo bardzo sie z nią utożsamiał.

Kiedyś, a raczej gdy był mały, chodząc samemu po osiedlu mijał masę cpunow, uważał ich za podludzi, który sami wybierają, że chcą się tak staczać, patrzył na nich mimo że był tyle lat młodszy z wyższością, a słysząc słowo narkoman kojarzyło mu się tylko z tymi poćpanymi, brudnymi ludźmi leżących pod wpływem na jego klatce, proszących o pieniądze, gadającymi do siebie lub wciągającymi kolejną dawkę narkotyku.

Czasem miał wrażenie, że Bartek widział go dokładnie w ten sposób.

A jak to wyglądało w tym momencie?

Naćpany Oliwier będący w swoim świecie fazy siedział koło Bartka, który patrzył na niego jakby z bólem w oczach i w ciszy popijał piwo.

Czuł tą ukochaną euforię roznoszą się po całym ciele co chwilę intensywniej, dźwięk w jego uszach stał się stłumiony, ale bardziej ubodźcowany, każdy większy huk przyprawiał go o strach, który wcale nie był straszny, ale roznosił się po jego ciele.

Jako, że był dopiero po pierwszej dawce wyglądał normalnie oprócz powoli powiększających się źrenic.

Minęło parę minut od pierwszej kreski, a on już robił kolejną, mimo, że ta nie zadziałała jeszcze w całości.

- O japierdole. - W połowie zaczął kaszleć gdyż sporo białego proszku wpadło odrazu do gardła nie zatrzymując się na śluzówce, ale mimo to, wykrzywił się na chwilę i skończył resztę rzucając telefon na beton, wstał po czym złapał się za bolący kawałek tyłu głowy.

- Przesadzasz. - Skomentował Bartek patrząc na niego wrogo. Mimo, że sam nigdy nie brał znał praktycznie wszystkie ruchy cpunow, wiedział, że ten chociażby oznaczał, że narkotyki wchodziły bardzo dobrze, mimo, że nigdy nikt mu tego nie tłumaczył to przebywał z cpunami już tyle, że chociażby każdy jego ruch mógł nazwać, co się stanie chwilę później.

- O kurwa. - Zaczął się krzywić, a Bartek sam wyciągnął do niego rękę z piwem.

O co chodziło? Tym razem o spływ, gorzki smak narkotyku spływał do gardła zostawiając okropny smak, Oliwier przed sięgnięciem piwa miał już odruch wymiotny, który był bardzo częsty, może było to ohydne, ale gdy ktoś wymiotował po spływie na Bartku nie robiło to wrażenia, a wręcz był przyzwyczajony, mimo tego, że nie raz sam na taki widok wymiotował.

- Dzięki. - Rzucił oddając piwo i siadając tam gdzie wcześniej.

Dłuższa chwilę siedzieli nie rozmawiając ze sobą, Bartek pogrążony w własnych myślach, a Oliwier szybko klikając coś na telefonie.

- Co byś zrobił. - Zaczął zwracając uwagę Oliwiera. - Gdybym też zaczął brać? - Skończył patrząc na jego reakcje.

- Nawet sobie nie żartuj, że chcesz spróbować. - Rzucił lekko zdenerwowany, a serce mimo, że już biło szybciej przez mefedron to zaczęło jeszcze szybciej.

- A jak tak? - Odrazu wiedział, że się wkurzy, ale skoro już zaczął o tym myślec, że chciałby spróbować, to rzucił to na głos.

- Nie ma takiej opcji, nawet nie próbuj. - W jego myślach zaczęły się setki scenariuszy.

- No jasne, ty możesz a ja niby nie? - Wiedział, że zaraz rozpocznie się kłótnia, ale nadal drążył temat.

- Ale ja to nie ty, Bartek było tyle rozmów na ten temat, obiecałeś nigdy nawet nie myśleć, by brać to gówno. - Ciśnienie skoczyło mu w górę, jednym z najgorszych scenariuszów w jego głowie było to, że ktoś na kim mu tak zależy wjebie się w ten sam nieskończony krąg upodlenia jak on.

- Ty też mi obiecywałeś skończyć. - Nie wiedział czemu tak mówił, słowa z jego ust same leciały.

- Ty żartujesz teraz tak? - Przyciszył piosenkę mając nadzieję, że powie, że to głupi żart.

Odpowiedziała mu cisza, a wzrok Bartka odwrócił się całkowicie w drugą stronę przez co nie widział jego twarzy.

Skąd taka zmiana w Bartku?
Ostatnimi czasy, był coraz bardziej przygnębiony, przez to, że zaczął uświadamiać sobie, że poważnie się zakochał w Oliwierze.

Poważnie kochał go najbardziej na świecie, był w stanie oddać za niego nawet swoje życie, a to uczucie pustki, jakby ucisku w klatce piersiowej gdy patrzy na niego i wie, że on nigdy go nie pokocha było coraz częstsze.

Gdy tylko o tym myślał miał ochotę ryczeć godzinami.

Jeszcze z miesiąc temu nie był tego tak świadomy, nie wiedział, że poważnie się w nim tak zabujał, a brak tego samego uczucia ze strony drugiego powodował w nim okropne uczucie.

Przez jego myśli przechodziło to, bo może spróbować, skoro każdy opisuje to, jako fajne uczucie.
____________________________

oho zaczyna sie xd

a tu ta piosenka z początku rozdziału owo polecam fajna jest

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 28 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Ground Zero | Bartek x KostekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz