Rozdział 4- Dziewczynka...

15 0 0
                                    

Koniec, końców mój braciszek zawiózł mnie do szkoły. Lekcją na, którą zdążyłam był polski, pisałam na nim sprawdzian plus ta jebana baba wzięła mnie do odpowiedzi. Fakt nie było mnie przez długi czas w szkole, ale dalej jestem zdania, że szkoła i tak nam nic nie daje. Ale też byłam zdania, że Merry i Inez są szmatami. Od samego rana mnie unikały jak powietrza, choć to ja powinnam je unikać, bo jednak to one mnie zlały, ale jakoś za bardzo mnie to nie interesowało. Ogólnie cały ten pobyt w tym psychiatryku był niesamowicie nudny. Ale nagle dobiegł koniec tych męczarni, więc zadzwoniłam do mojego brata.

-Hejka!

-No siema, co ty taka podejrzliwie miła?

-Noo, przyjechał byś po mnie do szkoły?

-Nie.

-No proszę.

-Najszybciej mogę za godzinę. Zadzwoń do ojca czy coś.

-Dobrze wiesz, że on i tak nie przyjedzie.- w słuchawce słyszałam jakieś śmiechy i szepty.- Stary jedź po siostrę, jej obecność nam nie przeszkadza.- nastała chwila ciszy, a ja, żeby ją przerwać powiedziałam.

-Posłuchaj koleżanki z tyłu i rusz dupę nie będę szła w deszcz.

-Posłuchaj, dla twojej świadomości jestem chłopakiem.- powiedział mężczyzną , który jeszcze przed chwilą namawiał mojego brata.

-A brzmisz jak słodka mała dziewczynka z dwoma kucyczkami.- w tle słyszałam śmiech mojego brata.

-Erick! jedziemy po twoją siostrzyczkę musimy sobie pogadać!- krzykną chłopak.

Po parę nastu minutach, w końcu podjechał czarny suv. Mój brat otworzył okno i krzykną abym wsiadała. Podbiegłam do auta i otworzyłam drzwi z przodu, po drugiej stronie, ale miejsce było już zajęte.

- wychodź- zmroziłam chłopaka swoim spojrzeniem.

- Musisz mnie przekonać- uśmiechną się łobuzersko. A następnie zrobiłam coś czego zarówno ja, jaki i sam chłopak się nie spodziewaliśmy. Siadłam na jego kolana i założyłam ręcę.

-Ej! złaź z jego kolan!- krzykną Erick.

Odwróciłam głowę w kierunku chłopaka, który cały czas na mnie patrzył. Gdy nasz wzrok się spotkał, nagle poczułam lekkie ukucie w brzuchu.

-No już złaź.- pośpieszył mnie brat. Poczułam na pośladku coś twardego, o boże..czy mu właśnie? ..nie, proszę nie.- No już.- Gdy zamierzałam wstawać, ten jebany debil złapał mnie za brzuch, abym wstawając nie pokazała, że typ się podniecił. Wziął z siedzenia swoją bluzę i położył na kolanach, gdy w końcu mnie puścił. Siadłam z tyłu, nadal w lekkim szoku co się właśnie stało.

-Pojedziemy do domu Charliego, mamy parę spraw do załatwienia, więc nie mam jak cię zwieść do domu. A zajedziemy jeszcze po Johna, Crisa i Luka..- powiedział mój brat.

-Ale my się tu nie zmieścimy.-powiedziałam.

-No w sumie fakt.

- Zawsze możesz usiąść na moich kolanach.- zaśmiał się Charli, bo z tego co zrozumiałam tak się nazywa.

- Zawiozę was do domu Charliego, a ja w tym czasie pojadę po resztę.

- A nie możesz mnie odwieźć do domu?

-Tłumaczyłem ci już, od domu Charliego, tak samo jak od szkoły jest z godzina, plus teraz są straszne korki i byśmy stali dwa razy dłużej.

-Dobra, dobra rozumiem. - po chwili wjechaliśmy na ulicę, której totalnie nie znałam, a myślałam, że znam to miasto lepiej niż samą siebie.

Beautiful nightmareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz