XI

153 13 1
                                    

- TY CO? - zapytał Zayn wypluwając wodę z ust. Louis cieszył się, że nie byli teraz razem. Westchnął spuszczając głowę w dół i przejechał dłonią po twarzy.

- Ughh, daj mi spokój! Byłem pijany, odrobinę sfrustrowany seksualnie i cóż, Harry to Harry - powiedział opadając na łóżko obok Liama. Tomlinson i Payne mieli wspólny pokój  podczas ich obozu i po trzech dniach chodzenia niczym zbity pies w końcu przyznał Liamowi o co chodzi. Ten namówił go na rozmowę z Zaynem i Olim z  którymi połączyli się na FaceTime'ie.

- Więc...  To Harry? - zapytał Malik gdy już opanował swoje zdziwienie.

- Zaaayn - jęknął przeciągle. - To nie o to chodzi. Prawie po pijaku pocałowałem swojego najlepszego przyjaciela! On ma chłopaka, tak tylko przypominam - krzyknął wkurzony, po czym przekręcił się na brzuch chowając twarz w poduszkę. Emocje przytłaczały go coraz mocniej, a on nie do końca umiał sobie z tym poradzić.

- Rozmawiałeś z nim o tym? - zapytał delikatnie Oli i żałował, że nie może być przy przyjacielu.

- Nie - odparł cicho. - To znaczy pisał do mnie w poniedziałek, ale nie wiedziałem czy ignorujemy to wszystko czy jednak będzie chciał o tym porozmawiać, więc go zignorowałem - zawstydzony unikał wzroku przyjaciół i już wiedział, że musi szykować się na pogadankę ze strony Malika. Liam objął przyjaciela wiedząc, że cała ta sytuacja naprawdę źle na niego wpływa.

- Louis - westchnął chłopak. - Musisz z nim porozmawiać - zaczął i usiadł wygodniej. - Jestem pewny, że on tego potrzebuje. Jesteście przyjaciółmi, a on ewidentnie chce to wyjaśnić, Tommo. Koniec końców nic się nie stało, nie pocałowaliście się, a to, że byłeś pijany wiele wyjaśnia - zapewnił Malik. - Zadzwoń do niego, Louis.

- Masz racje - mruknął i podniósł głowę z ramienia przyjaciela. - Zrobię to.

- Daj nam znać później - dodał Oli po czym pożegnał się i rozłączył. Zayn obiecał, że zadzwoni później i również się rozłączył. Szatyn westchnął przeciągle i ruszył do wyjścia z domku. Stojąc na zewnątrz rozejrzał się dookoła szukając miejsca bez ludzi. Na boisku grało kilku chłopaków, w małym jeziorku niedaleko pływało parę osób, a jedyne miejsce gdzie nikogo nie było był skrawek polany przy lesie.

Wyciągnął telefon i kilka razy obrócił go między palcami. Usiadł pod drzewem i oparł się plecami o korę. Westchnął głośno odchylając głowę do tyłu.

- Ugh, po co mi to wszystko było - zastanawiał się cicho wybierając numer. - Błagam nie nienawidź mnie - mruknął słysząc pierwszy sygnał. Rozejrzał się dookoła widząc samych szczęśliwych ludzi, co przygnębiło go jeszcze bardziej. Drugi sygnał a jego stres tylko rósł. Trzeci sygnał, Louis przyciągnął kolana do klatki piersiowej i oparł na nich głowę. Czwarty sygnał, szatyn zatopił palce we włosach i mocno za nie pociągnął. Gdy już miał się rozłączyć usłyszał cichy, zachrypnięty głos bruneta.

- Halo?

- Harry! Cześć - poczuł jak jego żołądek zwija się w pętle. - Czy, umm czy masz teraz chwilę? Chciałem porozmawiać - zapytał niepewnie.

- Tak, ja... Tak. Nie robię nic aktualnie, więc możemy porozmawiać - Tomlinson był niemalże pewny, że głos bruneta się trzęsie. - Więc...

- Więc... - zaczął niepewnie. - Co u ciebie? - rzucił szybko Louis.

- Co u mnie? - usłyszał po kilku sekundach ciszy. - Serio pytasz co u mnie? - zapytał Harry. - Nie odzywałeś się do mnie od soboty, Louis. Zignorowałeś mnie w poniedziałek i pytasz co u mnie? - złość była ewidentnie słyszalna w głosie Stylesa, przez co Louis poczuł się jeszcze gorzej niż do tej pory. Czuł jak wszystko podchodzi mu do gardła, a oczy zachodzą łzami.

Strawberries and cigarettes always taste like you || Larry ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz