- Masz cichego wielbiciela? - krzyknął Niall sekundę po tym jak Harry mu to wyznał. Styles szybko rozejrzał się po korytarzu po czym zatkał dłonią usta swojego przyjaciela.
- Shhh! Niall, nie wszyscy muszą o tym wiedzieć - mruknął, gdy na jego policzkach pojawiły się rumieńce. - Musisz mi pomóc odkryć kto to jest.
- To oczywiste kto to jest - powiedział pewnie Niall. W międzyczasie sięgnął do swojego plecaka po butelkę z colą. Harry ściągnął brwi i zaskoczony spojrzał na blondyna. Dla niego to wcale nie było tak oczywiste jak mówił chłopak. On nawet nie miał żadnych podejrzeń kim mógłby być tajemniczy wielbiciel.
- Niby kto?
- Louis - odparł pewnie przechylając butelkę z colą. Pociągnął łyka napoju i spojrzał na zszokowanego bruneta. - Na co się tak patrzysz? Wiem, że jestem przystojny, ale nie jestem gejem.
- To nie on. Lou nie jest gejem - zapewnił. Wiedział, że jest inaczej, ale nie mógł nikomu o tym powiedzieć. Nie w momencie, kiedy obiecał Tomlinsonowi, że nikt się o tym nie dowie. - To głupie, jak w ogóle mogłeś o tym pomyśleć?
- Stary, czy ty widzisz jak on na ciebie patrzy? Te jego maślane oczka gdy cię widzi? I jak zawsze się uśmiecha gdy ze sobą rozmawiacie? Może i nie jest gejem, ale coś ma do ciebie.
Harry nie odpowiedział. Nie wiedział co. Nigdy nie zwrócił uwagi na rzeczy o których mówił teraz Niall. Nie wierzył, że cokolwiek z tego może być prawdą. Przecież by zauważył. Na pewno by zauważył.
- Dobra nieważne, to na pewno nie on.
Styles postanowił zignorować sugestie przyjaciela. To było niemożliwe. Sam zauważyłby jeśli Louis coś by do niego czuł. W końcu spędzali ze sobą całkiem sporo czasu. Niemożliwością było, żeby słowa blondyna były prawdą. Jasne, Louis był naprawdę przystojny, świetnie się dogadywali, Harry czuł się komfortowo w jego towarzystwie i może momentami wyobrażał sobie ich na randce czy całujących się podczas oglądania gwiazd, ale nikt nie musiał o tym wiedzieć. Tomlinson nie należał do jego ligi i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Mimo to, cichy głosik z tyłu głowy podpowiadał mu, żeby obserwował przyjaciela odrobinę bardziej niż dotychczas.
Jego rozmyślenia przerwał dzwonek oznajmiający początek wf-u. Wszedł na halę ramię w ramię z Niallem. Różnica między tą dwójką była taka, że Horan lubił wf i czuł się tutaj jak ryba w wodzie. Styles niekoniecznie. Owszem lubił ćwiczyć, nie miał nic do tego, żeby trochę pobiegać, ale nie był za dobry w grach zespołowych, przez co niektóre osoby w nowej szkole nie były dla niego zbytnio miłe podczas tego przedmiotu. Szczególnie Joshua, czego chłopak zdecydowanie nie rozumiał. Blondyn miał do niego jakiś problem niemalże od pierwszego dnia w tej szkole. Harry nie rozumiał jakim cudem Joshua przyjaźni się z Tomlinsonem, czyli najmilszym człowiekiem na planecie.
- Dzisiaj pogramy trochę w piłkę nożną. Tomlinson, Collins wybieracie - powiedział trener notując coś w swoim notatniku. Chłopcy rozeszli się na dwie strony i szatyn mógł wybrać jako pierwszy. Oczywiście wybrał Liama, ale nikogo to nie dziwiło. Do swojej drużyny dobrał jeszcze Olliego, Nialla i Michaela. Zostało jeszcze czterech chłopaków do wyboru i Styles mocno się zdziwił gdy usłyszał swoje nazwisko z ust przyjaciela, w momencie gdy koło niego wciąż stały osoby, które grają lepiej. Niepewnie podszedł bliżej, a subtelny uśmiech Louisa, zachęcił go by stanął obok.
Może jednak Louis naprawdę coś do niego czuł? Nie licząc przyjaźni oczywiście. "Boże, Niall namieszał mi w głowie". Pokręcił głową starając się wyrzucić te myśli z głowy i skupić się na przedmiocie. Wiedział, że napewno pójdzie mu słabo, ale z drugiej strony nie chciał zawieść Louisa, skoro już wybrał go do swojej drużyny.
CZYTASZ
Strawberries and cigarettes always taste like you || Larry ff
FanficLouis dostaje warunek od swojego trenera - albo poprawi wszystkie oblane testy z chemii albo wyrzuci go z drużyny. Nie spodziewał się jednak, że te korepetycje dadzą mu coś więcej niż tylko dobre oceny z tego okropnego przedmiotu.