Ostatni egzamin wcale nie był taki ciężki jak straszył ich pan Hill. Możliwe jednak, że tylko Louis i Harry tak uważali, w końcu spędzili wiele godzin ucząc się całego materiału. Tomlinson czuł niesamowitą satysfakcję gdy nauczyciel oddał mu egzamin z wielkim czerwonym A na górze kartki, zaraz obok którego było napisane w kółku dziewięćdziesiąt osiem procent. Był dumny z siebie i Stylesa szczególnie po ostatniej nieprzyjemnej sytuacji z nauczycielem.
- Nie wiem jak ci się odwdzięczę, Harry - wyznał Louis po wyjściu z klasy. Objął przyjaciela ramieniem i mocno go przytulił. - Gdyby nie ty, to pewnie bym nie zdał - wyznał.
- Jestem pewny, że byś sobie poradził... - odparł mocno go obejmując. - Co powiesz na wspólne świętowanie dziś wieczorem? Chciałem to zrobić jutro, ale wiem, że idziesz na imprezę. Oczywiście jeśli nie chcesz to rozumiem, nie musimy tego świętować... - plątał się
- Harry, oczywiście że powinniśmy to świętować! To wszystko twoja zasługa - szatyn uśmiechnął się szeroko. Przez chwile patrzyli sobie prosto w oczy, jednak Louis po kilku sekundach się spłoszył. Odwrócił wzrok i odsunął się dwa kroki w tył. - Przyjdziesz jutro na mój ostatni mecz?
- Chodzę na twoje wszystkie mecze, a ostatniego w sezonie na pewno nie odpuszczę - zapewnił Harry. - Szczególnie, że nie będziemy się widzieć przez kolejne sześć tygodni... - posmutniał. Louis westchnął i po raz kolejny tego dnia ułożył dłoń na ramieniu przyjaciela.
- Nadrobimy to wszystko, obiecuję. I będę dzwonił codziennie, aż będziesz miał mnie dość.
Styles zaśmiał się i przechylając głowę w prawo przygryzł wargę.
- Nigdy nie będę miał cię dość. Jesteś moim najlepszym przyjacielem - odparł. Brunet utworzył szafkę, w której natychmiastowo zauważył błękitną kartkę złożoną na pół. Wyciągnął ją a na jego twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech.
- Co to? - zapytał Tomlinson i zajrzał mu przez ramię. Była bardzo podobna do pierwszej kartki jaką Harry kiedyś znalazł, ale tym razem było napisane na niej "You're my favourite NErD(y)". Słowo nerd było ułożone z trzech pierwiastków: azot, erb i dysproz. Po otworzeniu kartki można było dostrzec starannie zapisany tekst:
"You can't go to bed
Without a cup of tea
And maybe that's the reason
That you talk in your sleep
And all those conversations
Are the secrets that I keep
Though it makes no sense to me"A pod nim: "Powodzenia na egzaminie! Tak naprawdę tego nie potrzebujesz, bo jesteś najmądrzejszą osobą jaką znam, ale i tak musiłem to powiedzieć."
- Czy on nie jest uroczy? - zapytał Harry przyciskając kartkę do klatki piersiowej.
- Kto?
- Mac.
- Skąd wiesz, że to od niego? - zapytał głupio Louis, czego po chwili pożałował.
- Jak to skąd? Jest moim chłopakiem, to po pierwsze. Po drugie właśnie w taki sposób się poznaliśmy. A po trzecie kto inny wysyłałby mi własnoręcznie robione kartki nawiązujące do chemii jak nie on? - zapytał marszcząc brwi.
- Ohh, no tak. Nie pomyślałem w ten sposób - odparł Tomlinson. Chciał coś dodać ale przerwał mu blondyn stający obok Stylesa.
- Cześć Harry - pocałował lekko jego policzek. Spojrzał na Louisa i skrzywił się lekko. Szatyn najpierw zmarszczył brwi by chwilę później je unieść do góry. - Mogę cię porwać na chwilę?
Odeszli kawałek dalej, a Louis starał się nie patrzeć w tamtą stronę. Otworzył swoją szafkę gdzie schował wszystkie niepotrzebne rzeczy. Wyciągnął strój do treningu i z cichym westchnieniem zamknął szafkę. Miał nadzieje nie spotkać dzisiaj Maca i spędzić cały dzień z Harrym, bez konieczności rozmowy czy widzenia jego chłopaka.
CZYTASZ
Strawberries and cigarettes always taste like you || Larry ff
FanfictionLouis dostaje warunek od swojego trenera - albo poprawi wszystkie oblane testy z chemii albo wyrzuci go z drużyny. Nie spodziewał się jednak, że te korepetycje dadzą mu coś więcej niż tylko dobre oceny z tego okropnego przedmiotu.