Rozdział 2

688 59 63
                                    

— Przeklęci gówniarze — warknął pod nosem Snape.

Hermiona, siedząca pod ścianą nieopodal, zerknęła na niego i wzdrygnęła się, gdy mężczyzna po raz kolejny uderzył otwartą dłonią o drewnianą framugę.

— Niech się dowiem, kto wpadł na ten genialny plan...

Słowa wypowiedziane nienawistnym głosem odbiły się echem od wąskich ścian i poprzedziły kolejne szarpnięcie — kolejną próbę wydostania ich z więzienia, do którego trafili. Orzechowe oczy mrużyły się, ilekroć gryfonka rejestrowała gwałtowny dźwięk i towarzyszący mu agresywny ruch, jednak kobieta nie skomentowała tego w żaden sposób, dłuższą chwilę przypatrując się coraz bardziej sfrustrowanemu Snape'owi.

— To nic nie da — powiedziała w końcu, gdy mężczyzna odwrócił się plecami do framugi i oparł o nią z paskudnym grymasem wymalowanym na poczerwieniałej nieco od wysiłku twarzy. — Jeszcze coś rozwalisz.

— I przypadkiem nas stąd wyciągnę? — zakpił Severus. — Nie mam nic przeciwko.

— Chyba, że to będzie twoja ręka — mruknęła Hermiona.

Snape posłał jej ponure spojrzenie, po czym wpatrzył się przez ramię w przepaść za ramą, obserwując ruchome schody, ledwie widoczną klatkę schodową prowadzącą do Holu Głównego i ludzi, przerażająco małych z wysokości, na jakiej się znajdowali.

Nie doszli niestety do tego jak to się stało ani kiedy dokładnie. Zarówno Snape jak i Hermiona nie pamiętali absolutnie nic od kolacji, na której serwowano tragiczną tartę warzywną. Potem każde z nich pamiętało to samo.

Ciemność.

Inną jednak niż ta, która wypełniała ich tymczasowe więzienie. Hermiona przeszukała całe pomieszczenie, podczas gdy Severus próbował roznieść je w drobny mak, ale nie odkryła absolutnie niczego — wnętrze ramy było długie, wąskie, a z tyłu nieprzyjemnie chłodne, ale nie było tam absolutnie niczego, co sugerowało, że mogli wyjść inaczej, niż przez framugę.

Żadne z nich jednak nie miało bladego pojęcia, jak to zrobić.

Przez ostatnie kilkadziesiąt minut próbowali wszystkiego po kolei, upewniając się tylko, że każda kolejna próba jest skazana na jeszcze większą porażkę. Szukali sekretnego wyjścia z tyłu, planowali zburzyć ścianę, która zakładali dzieliła sąsiednie obrazy. Chcieli nawet pozbyć się framugi, ale nawet jej częściowe naruszenie było najwyraźniej ponad ich siły. Podobnie jak teleportacja — choć Severus Snape rzekomo był w stanie używać jej na terenie zamku, kiedy doszedł do siebie na tyle, by spróbować, nic się nie wydarzyło.

Żadne zaklęcie, jakiego użyli i które przyszło im na myśl, nie dało absolutnie nic.

Najgorsze było jednak to, jak wysoko się znajdowali. Jak daleko od innych obrazów. Utknęli niemal przy samym suficie, na szczycie wysokiej ściany wspierającej całą klatkę schodową, którą obserwowali zanim Severus w złości zaczął ciskać zaklęciami we framugę. Wtedy zrozumieli, że nikt ich nie widzi. Nikt ich nie słyszy.

Iloraz inteligencji, jaki został zamknięty w klaustrofobicznej framudze, był karykaturalnie nieproporcjonalny do opcji ucieczki, jakie Severus i Hermiona przed sobą mieli. Za to podobny do ilości prób, które podjęli.

— Ja przynajmniej próbuję nas stąd wydostać — burknął nieoczekiwanie Severus.

Hermionie nie spodobał się jego oskarżycielski ton i słowa, które sugerowały, jakby ona tego nie robiła. Odruchowo zmarszczyła brwi, strosząc się jak atakowane zwierzę, a kącik jej ust uniósł się w krzywym wyrazie.

FramedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz