Rozdział 3

811 59 114
                                    

Długą chwilę spędzili w ciszy.

Siedzieli naprzeciw siebie, na zimnej posadzce, każde wpatrzone w światło dochodzące do nich zza ramy obrazu. Zastanawiając się, co jeszcze mogliby zrobić — co nie przyszło im do tej pory do głowy, czego nie wzięli pod uwagę. I w którym momencie powinni zacząć kwestionować skuteczność planu z czekaniem, aż ktoś ich w końcu odnajdzie.

Hermiona obróciła w pewnej chwili głowę, nie odrywając potylicy od zimnej, gładkiej ściany i spojrzała na Severusa, pytając:

— Sama idea przyjaźni cię odrzuca, czy po prostu aż tak bardzo nie lubisz ludzi?

Mężczyzna spojrzał na nią spod byka, ledwo odwracając twarz w jej stronę, a w jego ciemnych tęczówkach odmalował się szok na bezpośredniość — i bezczelność — młodej czarownicy. Patrzył na nią przez chwilę, nie do końca wiedząc co i czy w ogóle chciał odpowiadać.

Milczeniem nic by jednak nie wskórał. Granger mogła gadać sama do siebie i jeszcze pewnie wyciągnęłaby z tego pokraczne wnioski. Odpowiedź z kolei groziła koniecznością ciągnięcia dyskusji. Tyle, że w ten sposób mógł zapewnić sobie, że kobieta nie dojdzie do Merlin jeden wie jak dziwacznych aluzji na jego temat.

W dodatku zdał sobie sprawę, że jej pytanie i jego tok rozumowania szły ze sobą w parze.

— Jedno i drugie — mruknął w końcu.

Hermiona wyglądała na zaskoczoną, że w ogóle odpowiedział. Oderwała głowę od ściany, posyłając mu zaintrygowane spojrzenie i uniosła lekko brew.

— Naprawdę? — zapytała retorycznie i dodała: — Dlaczego?

— Dlaczego co?

Kobieta uśmiechnęła się pod nosem.

— Nie pytam dlaczego nie cierpisz ludzi — odparła wymownie, posyłając mu pobłażliwy uśmieszek. — Ciekawi mnie... Uważasz, że nie warto posiadać przyjaciół?

Zmierzył jej twarz, marszcząc brwi i zwlekając z odpowiedzią, co jednak zdawało się nie przeszkadzać jego rozmówczyni. Obserwując jej łagodne oblicze Severusa uderzyło, jak szczere sprawiała wrażenie. Jakby naprawdę była zainteresowana jego odpowiedzią. Naprawdę chciała ją poznać. I nie miała żadnych niecnych zamiarów, aby wykorzystać ją przeciw niemu.

— Nie — odparł po chwili.

Cisza.

— Dlaczego?

Głupie, beznadziejnie proste pytanie, a on nie znał odpowiedzi. Nigdy się nad tym nie zastanawiał, nigdy nikt go o to nie pytał — więc nie musiał o tym myśleć. A Granger siedziała przed nim, wpatrzona w nieco ciekawsko, oczekując nie tyle wytłumaczenia, co konkretnie jego argumentów.

— Przyjaźń nie jest stabilną relacją międzyludzką — powiedział.

— Stabilną? — powtórzyła Hermiona, przekręcając lekko głowę.

Snape zmarszczył mocniej brwi, odwracając głowę ku ramie.

— Łatwo można ją zniszczyć.

— Dbanie o nią jest jeszcze prostsze — stwierdziła kobieta, uśmiechając się nieco pobłażliwie. — Rodzina wymaga tyle samo uwagi i zaangażowania.

— Jednocześnie spełnia te same funkcje, więc po co szukać dalej? — Severus rzucił jej przelotne spojrzenie, a jego brew poruszyła się wymownie. Zlustrował Hermionę, chwilę milcząc, po czym odwrócił wzrok i dodał: — Dla niektórych to nawet za wiele.

Młoda czarownica nie wydawała się przekonana jego słowami.

— I nigdy nie myślałeś, że miło byłoby mieć koło siebie kogoś, kto po prostu... jest? — zapytała, a on znów na nią spojrzał, tym razem nie odrywając od niej oczu. — Mieć kogoś, kto dba o ciebie nie, bo musi, tylko dlatego, że chce? Kogo interesuje twoje życie i jest w nim tak o, po prostu? Do kogo możesz pójść o każdej porze dnia i nocy, choćby po to, żeby wspólnie pomilczeć?

FramedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz