Rozdział 8

660 55 65
                                    

Może oszalał?

Pierwszy raz w niemal całym swoim dorosłym życiu Severus Snape czuł, że przebywanie w kompletnej ciszy wyrwało się z kategorii przyjemnych sposobów spędzania czasu. Wywołało niemal nieprzyjemne mrowienie na karku, niezręczne wręcz uczucie bycia zdanym wyłącznie na własne myśli. Bez możliwości odezwania się do nikogo – tylko on i jego własne towarzystwo.

Siedział pod ścianą z podkurczonymi nonszalancko nogami, wpatrując się w przyćmione światło, jakie dawała nieduża kula światła. W absolutnej ciszy, niezmąconej nawet najdrobniejszym dźwiękiem, z dala od problemów, rozterek i dramatów otaczającego go świata – i czuł, że mu to nie odpowiada. Że powoli zaczyna mu to zwyczajnie przeszkadzać. Nie chodziło nawet o fizyczny dyskomfort, choć pozycji, w jakiej się znalazł, daleko było do wygodnej. Nie. Nie zmieniłby jej, nawet gdyby mógł.

Czyżby postradał rozum?

Zerknął w bok i spojrzał na śpiącą obok niego Hermionę Granger. Głowa, oparta bezwładnie na jego ramieniu, osunęła się nieco do przodu, a kasztanowe włosy rozsypały się na policzkach, których i tak z tej pozycji dobrze nie widział. Przeszło mu przez myśl, żeby to zmienić – odgarnąć pukle z jej twarzy, poprawić szatę, która zsunęła się z jej lewego ramienia. Nie chciał jednak jej budzić, choć samotność i cisza, z jaką go zostawiła, powoli zaczynały mu doskwierać.

Tak. Zdecydowanie zwariował.

Niemal jak na życzenie, wszechobecną ciszę przerwały stłumione głosy dochodzące z korytarza. Snape zmarszczył brwi, unosząc wzrok na ramę i zaczął nasłuchiwać uważniej, niepewny czy to przypadkiem nie jego własna podświadomość płata mu figle. Szybko zrozumiał, że nic takiego nie miało miejsca. Rozpoznał głos Minerwy.

Czyli wcale nie stracił głowy.

Opuścił na posadzkę jedną z nóg, a Hermiona odetchnęła głęboko, wybudzona ze snu nagłym ruchem. Przysunęła się do niego i w pierwszym instynkcie objęła sztywne ramię, niemal się w nie wtulając, a Severus obserwował z chełpliwym wyrazem na ustach, jak kobieta powoli poprawia się, otwiera oczy i ziewa, podnosząc na niego zdezorientowane spojrzenie.

— Hmm?

Orzechowe oczy w końcu nabrały ostrości i trzeźwiej uczepiły się punktu, gdzie znajdowała się twarz Snape'a. Ten powstrzymał prychnięcie, widząc zaskoczenie młodej czarownicy, i wskazał wymownie brodą punkt ponad jej głową.

Hermiona zmarszczyła brwi i odwróciła się za siebie, zerkając na ramę, a po chwili do jej uszu dotarły coraz bardziej wyraźne głosy. Spojrzała na Severusa z rosnącym entuzjazmem i odsunęła się od niego nagle, podnosząc energicznie z ziemi – puszczając przy okazji jego ramię i powodując przyjemne ciarki na całej jego długości.

— To Minerwa — powiedziała z nieskrywaną ulgą. — Hej! Tu jesteśmy!

Uderzyła otwartą dłonią w barierę ochronną, wiedząc, że nikt z dołu nie usłyszy jej krzyków. Liczyła, że Minerwa, Filius albo Argus popatrzą w górę, kątem oka dostrzegając jej machanie, jednak ku jej rozczarowaniu nic takiego się nie stało. Snape za to dostrzegł jej płonne starania i wyciągnął z kieszeni różdżkę, powoli podchodząc do Hermiony.

— Nie widzą nas — usłyszał. — Mógłbyś...

Odwróciła się za siebie i przerwała w pół słowa. Snape stał zaraz za nią, tak że nie istniał pomiędzy nimi niemal żaden dystans, a Hermiona odruchowo zadarła głowę, gdy dostrzegła ramię unoszące się nad jej głowę. Z końca jego różdżki wydobyło się jaskrawe, pulsujące światło, które na moment ją oślepiło, a gdy zniknęło, kobieta szybko odnalazła coś, co pochłonęło całą jej uwagę.

FramedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz